W minioną niedziele, Polacy mieszkający w Irlandii, najbardziej obawiali się nie o wynik meczu (no może zażarci fani footbola), ale tego, że kibice z Polski mogą urządzić awanture i pozostawią po sobie złe wrażenie u miejscowych, a to z kolei odbije się na największej mniejeszości narodowej na Zielonej Wyspie, czyli mieszkających tu Polakach.
Kibice, którzy przybyli obejrzeć mecz w Dublinie zachowywali się wzorowo, podobno na lotnisku na kilku czekała już policja, ale rozrabianie w samolotach to inna rzecz i nie tylko Polakom się zdarza.
Tym razem zainteresowanie irlandzkim mediów przykuł działacz PZPN z Rzeszowa i jednocześnie członek zarządu. Przed meczem postanowił on si ę pobawić w „konika” i upchnąć za dobrą cenę darmowe bilety przed meczem. Jakież musiało być jego zdziwienie, kiedy został aresztowany przez miejscową policje, a następnego dnia stanął przed sądem. Upiekło mu się bo przyznał się do winy, a sąd uznał również jego tłumaczenia za łagodzące całą sprawę, a także wziął pod uwagę, że Greń nie był dotąd karany w Polsce, jak i Irlandii.
Działacz oczywiście udaje, że nic się nie stało, a to wszystko to była jedna wielka pomyłka i nieporozumienie, teraz sobie może oczywiście cwaniakować, ale jaki z tego morał, że dopóki w PZPN na stanowiskach kierowniczych będą tacy działacze, jak pan Greń w naszej piłce nic się nie zmieni. Ludzie, którzy są drobnymi cwaniaczkami i myślą jak tu zarobić na w lewo kilkaset euro nie potrafią myśleć globalnie, a w całej Polsce jest ich multum, a zatem „wszyscy won”.
Pogodny radykał, co tańczy z przeznaczeniem i zachowuje spokój w obliczu katastrof.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo