hrPonimirski hrPonimirski
91
BLOG

PRZYGODY GAZOWNICZE

hrPonimirski hrPonimirski Kultura Obserwuj notkę 16

Jako zatwardziały lumpenliberał płynąc po tańszy alkohol do Estonii wpadłem do Morza Bałtyckiego; wpadłem z ogromnym pluskiem, gdyż morze było wówczas gładkie, nigdzie nieskażone zewnętrzną interwencją. Usłyszano, że zmącenie odmętów musiało zostać spowodowane przez jakiegoś pluskoida – więc okręt prom wykonał nieśmiały ruch w moją stronę. Ponieważ kapitan statku nie był biegły w sztuce żeglugi - gdyż od kiedy posiadał stosowną koncesję wydaną przez Rząd Obojga Narodów (polskiego i europejskiego), nie przejmował się o podwyższanie swoich klasyfikacji – szybko dał sobie spokój z salwowaniem mojej zapluszczonej osoby.

Niedługo dane mi było rozważać wyższość wolnej konkurencji w spełnianiu potrzeb klientów (nawet przez własne roztargnienie skazane na rozpaczliwe utrzymywanie się na platformie wody)., gdyż pojawił się jacht który wziął mnie na pokład.

Właścicielka kazała mnie jak najszybciej związać, gdyż zdradziłem się patrząc na pończochę okrywającą jej nogę. Domyślam się, że wtedy domyśliła się, że ja domyśliłem się jej tajemnicy. Otóż dałbym głowę, że łydka pod pończochą będzie męska. Nie wiedziałem, ile tak mnie zamierza więzić – a wiadomo najgorszą rzeczą jest niepewność swego losu i niemożliwość planowania. Nie trwało to jednak zbyt krótko, bo właścicielka wyekwipowana w stosowne unijne dyrektywy na taką okoliczność, mogła bez ociągania przystąpić do egzekucji.

Erika, bo tak nazywała się kapitan i właścicielka jachtu w jednej męskiej osobie, pokazała mi mapę z zaznaczoną kreską na dnie Bałtyku i drugą analogiczną biegnącą przez środek Polski.

- To są dwie rury łączące Niemcy z Rosją. Wsadzimy cię w specjalnym kontenerze do rury na dnie Bałtyku z odpowiednim zaprowiantowaniem. Pojemnik jest tak skonstruowany, że swobodnie będzie poruszał się w rurze. Najpierw więc popędzisz na zachód do Meklemburgii, potem na południe w stronę Berlina, potem na wschód do Mińska i z powrotem przez Królewiec do morza. Jak ci się nie trudno domyśleć znów trafisz pod ziemią Meklemburgii i tak raz dokoła, raz dokoła.., wykonasz chocholi taniec, istny dance macabre bo_do_tanga_trzeba_dwojaga, by uświadomić sobie bezsens swojej polaczej egzystencji. Bezsens tej ślamazary, którą nazywasz swoją ojczyzną, która od trzech wieków kona i skonać nie może.

Wydała rozkaz nurkom, którzy spuścili mnie na linie w głąb morza i zainstalowali w rurze. Pomknąłem więc a za jakiś czas kontener zrobił gwałtowny skręt i za jakiś czas następny… Pomyślałem, że mogę liczyć skręty i to da mi orientację w jakiej fazie cyklu jestem, czy poruszam się w prawo na wschód, czy w lewo na zachód, zachód może są to tylko północno-południowe interregna do przerzucenia się z lewa na prawo i vice-versal. Jak tylko uporałem się z problemem mierzenia przestrzeni – dość zgrubnym przyznaję, a na mierzenie czasu w ogóle machnąłem ręką (na ile ciasnota kontenera pozwalała na takie machnięcie) – zacząłem zastanawiać się nad spiritus movens tego całego przedsięwzięcia. Oczywiście w lewo – jak sama nazwa wskazywała – był to gaz, bo do czegóż innego mogła służyc rura na dnie Bałtyku. Ciekawość moją budził marsz w prawo – Stuhrm und Drung nach Osten. Czy Niemcy mieli jakąś substancję lotną lub ciekłą potrzebną Rosjanom? Problemu niestety nie mogłem rozwikłać, a co gorsza przez to myślenie przegapiłem kilka skrętów i straciłem rachubę przestrzeni.

Niedługo trwała moja niepewnośc, gdyż kontener, w którym znajdowała się moja polacza, solidarno-lumpenliberalna egzystencja, został zatrzymany przez świder. Dosyc fortunnie zatrzymany, gdyż świder mi szczęśliwie głowy nie urwał, bo wtedy oprócz mojej egzystencji i głowa byłaby zagubiona. Świder zniszczył tylną część kontenera i devs ex machina ukazały się w ciemnościach świnie, jak się okazało spiritvs movens w połowie podtrzymujący pierwotne porzuszenie Eriki. Świnie okazały się jednak znajome, jednak nie kazały czekać długo mojemu zdziwieniu, bo okazały unijne paszporty z takimi nazwiskami jak Schmidt vel Kowalski, Wiśniewski zusamen Kirschemann etc.

- Polnische schweinen! – krzyknąłem. – To tak sobie Angie z Putkiem pogrywają. Ruskim nie przeszkadzają polskojęzyczne świnie pod warunkiem, że z Polski nie pochodzą. Szkopy nakradły się świń w czasie wojny, a ruskie zegarków… Ach wy Volskdeutche! czy raczej Herdedeutsche!

Byłyby mnie chyba te świnie na strzępy rozerwały, ale zostałem przez jakiś grotołazów uratowany. Grotołazy okazały się wynajęte przez pewnego zakonnika, który szukał tam źródeł geotermalnych za unijne pieniądze.

Tadeo, bo tak nazywał się ojciec i dyrektor w jednej zakonniczej osobie, wysłał mnie z tajną misją do Brukseli. Z początku oponowałem, gdyż jak najszybciej chciałem donieśc władzom (nie pamiętam już której, bo podczas tej kręcioły straciłem rachubę) Rzeczypospolitej. (Co w sumie nie ma znaczenia, bo Rzeczypospolita jest matka – tylko jedna, Litwa ojczyzną, Polska…) Jednak zakonnik próbował przekonac mnie, że dotacje z Unii są priorytetowe, bo gaz i tak ruscy puszczą sobie jak chcą, a jak będziemy mieli geotermy to zdywersyfikujemy energetyczne surowce strategiczne. Mi się ten pomysł nie podobał, bo jak na razie jedynym sukcesem ojca Tadeo – choć jakże szlachetnym i wspaniałym – było zniszczenie Rosjanom rury. Mi jednak chodziło o sukcesy pozytywne, a nie negatywne; by być za czymś (energią), a nie przeciwko czemuś (ruskim). Ojciec Tadeo ciągnął jednak wywód, że miał tajny przeciek z IPNu. Otóż w jewrokontytutce miał byc zapis o nie dyskryminowaniu rolników, ze względu na teren uprawy (jakość gleby + klimat). Pomysł ogólnie znany także mi i nawet planowałem uprawę pomarańczy na fiordach w północnej Norwegii. Temu jakże pięknemu aczkolwiek utrzymanemu w zimnych barwach miejscu, należało się trochę pomarańcza, dla złamania tonacji. W szczególności, że mógłbym też dostać dotacje artystyczne za taką instalację. Wróćmy jednak do świeckiego zakonnika, który zdradził mi, że Unia nie dopuści do dyskryminowania przemysłu wydobywczego, nawet gdy na danym terenie nie ma żadnych surowców. Tym bardziej powinna wspomóc – przecież chodzi o rozwój regionalny. I jak to by wyglądało, jakby jakiś region był zapuszczony? I tym mnie przekonał, bo w razie czego możemy dotacje wykorzystać na kupno gazu z Norwegii, a ja przy okazji załatwię tam sprawę pomarańczarni. Poprosiłem by Tadeo, powiadomił odpowiednie władze – bo stanie się jakieś nieszczęście. Po czym wsiadłem w pociąg w Thornie, który via Berlin miał zawieśc mnie do Brukseli.

Jednak - gdy na granicy z Niemcami (odpowiednie traktaty jeszcze nie obowiązywały) celnik spytał się mnie, czy coś przemycam – ja niestety przyznałem się do winy. Oczywiście siebie przemycałem, bo uciekałem przed Eriką. A że przez Niemcy to tylko tranzytem, poza tym i tak jest ciemno pod latarnią. Celnik wykonał telefon gdzie trzeba i zaraz zjawiła się babochłop Erika.

Tym razem wymyśliła mi inną torturę. Zabawa (wg niej) polegała na tym, że zostanę zamknięty w wielkim jaju i umieszczony w centrum ekspozycji Centrum Wypędzonych. Nie dość, że zostałem do jaja wpędzony, to jeszcze miało mi ono uzmysłowic skromną przestrzeń życiową Niemców. I tak o to ja, Horus – dziecię w jaju – w zupełnych ciemnościach przeżywałem swoje Lebensraum. Podobno wiara góry przenosi a czasem nawet jaja, ja jednak takową straciłem. Pewnie bym tak siedział i czekał do historycznego upadku Jewropy, jednak gdyby nie miłość byłbym jak to jajo brzęczące albo cymbał brzmiący. A jajo tak brzęczało, brzęczało porażone miłością aż się rozpadło. Jak okazało się nie była to miłość partii do narodu, czy narodu do partii, ale europejska - jakże modna - miłość mężczyzny do mężczyzny i kobiety do kobiety, bo akurat odbywała się w Parada Miłości.

Siedziałem sobie tak skulony w skorupach jaja, a oni łypali na mnie podejrzliwie. Zupełnie tak jakbym nie był dla nich wystarczająco europejski. Zacząłem się bać, że mój obskurantyzm jakoś niezdrowo ich podnieca… Że jestem jakoś niedojrzały… Zacząłem więc uciekać. Udało mi się zwiać, bo akurat mnie nie gonili, a Eriki jakoś nie widziałem wśród transwestytów. Jednak wpadłem z deszczu pod rynnę, na jakieś państwowe uroczystości. Było wielu dziennikarzy, a jeden z nich zagadną mnie czy mam prawicowe, czy lewicowe poglądy. Ja mu na to, że nie mam żadnych, bo dla mnie to nie ma znaczenia. Jak to nie ma znaczenia? No nie, bo raz państwo wyda pieniądze na kościół a raz na in vitro. Nieważne czy będzie rządzić prawica czy lewica, ktoś wyda na coś moje pieniądze, na co ja nie chcę wydać. Redaktor zaczął tak dziwnie na mnie łypać, jakby bym niedojrzały… Niedojrzały, bo tylko nastolatkowie anarchizują. Ludziom dorosłym, po skończonych studiach, na rządowych posadach trudno wyobrazić sobie brak finansowania czegokolwiek przez państwo. Do tego naukowcom i inżynierom wydaje się, że można opisać świat i wybudować albo wysterować taką rzeczywistość, jaką się chce – a jak to jest możliwe bez pomocy państwa? Mówię mu, że to państwo nie może sobie poradzić problem z dostaw surowców, których prywatne firmy zrobiłyby od razu, bo im by zależało na dywersyfikacji, bo wiedzą że Rosja to żaden partner biznesowy. A on. że jak to strategiczne surowce bez państwa, takie bezpańskie? A że jeszcze bardziej na mnie łypał zacząłem uciekać i krzyczeć: „mi naprawdę jest wszystko jedno”.

Na dużą część redaktorów podziałało to jak płachta na byka. Jak to można być niedojrzałym? A niedojrzałym do demokracji w szczególności? Szczególnie zaciekły był jeden. Miał on taką gruzełkowato-szypułkowatą mowę – biegnąc jąkał krzykiem: „Nnnam nnnie jjjest wssszyyystko jjjedno.”

"The market is a democracy in which every penny gives a right to vote." [Ludwig von Mises] "The battle is a democracy in which every sword gives a right to vote." [Jerzy hr. Ponimirski]

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (16)

Inne tematy w dziale Kultura