hrPonimirski hrPonimirski
225
BLOG

Kto antyfaszyzmem i konstytucją wojuje...

hrPonimirski hrPonimirski Sejm i Senat Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

Proszę Państwa, pan Prezydent z okazji inauguracji nowej kadencji sejmu podał definicję bycia Polakiem. Polak to osoba, która nosi Polskę w sercu.

Jest to artykuacja najlepszej tradycji Rzeczypospolitej wywodząca się jeszcze z 1szej jej odsłony, kiedy to nasz kraj był krajem wieloetnicznym i wielokulturowym.

Całe wystąpienie pana Prezydenta było ogólnie bardzo koncyliacyjne, jak na prezydenta wszystkich Polaków przystało. Jednak podana definicja była z jednej strony apogeum tej koncyliacyjności - jako jednoczącej wszystkich obywateli RP – oraz jej kompletnym zaprzeczeniem – zawierało ładunek wykluczający, wykluczający dla wszystkich zaprzańców. Pan Prezedent obalił zupełnie bezzasadne zarzuty Totalnej Opozycji, że Polska jest krajem nacjonalistycznym na granicy faszyzmu (przeciwko czemu protestują różne marsze, nawet wczoraj). Musiało to być nie w smak wszystkim tym, co w sercu nie mają Polski.

(Swoją drogą ciekawe dlaczego wczoraj posłankę Scheuring-Wielgus tak bardzo zbluwersowały słowa odnosząće się do wrogów ojczyzny.)

Zabrakło mi trochę odniesienia do wartości. Ale od czego mamy "złego glinę". W tej roli niezawodnie Antoni Macierewicz jako marszałek senior, który o tym przypomniał.

Tu musimy się zdobyć na pewną refleksję. Jakiś czas temu pan prezes Kaczyński wyznaczył pewne aksjomaty dla Polski:

1) Filozofia grecka
2) Wartości chrześcijańskie
3) Prawo rzymskie

Aksjomaty te wymagają jednak doprecyzowania. Otóż nie bylejaka filozofia grecka – a filozofia platońska (jak sobie to już kiedyś zaznaczyliśmy) operująca Wartościami Absolutnymi, jak Prawda, Dobro i Piękno. W odróżnieniu od filozofii protagorejskiej (sofistów) negującej czy relatywizującej wszelkie wartości.

Trzeba też zaznaczyć, że Marcin Luter – mniej więcej w tym samym czasie, co renesansowi humaniści przypomnieli sofistów i ich brak podziału na dobro i zło – co prawda, tego podziału nie zanegował, ale stwierdził, że skoro Pan Bóg stworzył człowieka ułomnego, to nie ma prawa człowieka rozliczać z uczynków. Jest to sprzeczne z tym, co dziś znamy jako Prawdę Wiary "Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe karze".

Jeśli etniczny "sztafaż" Polaka  nie ma kompletnie znaczenia, jak najbardziej ma ten kultorowy. A jako składową kultury uznaję też religię. Jeśli możemy być jak najbardziej "tolerancyjni" jeśli chodzi o większość różnic doktrynalnych czy dogmatycznych, są jednak takie, które muszą być przyjęte jako stałe i wspólne.

Należy przypomnieć, że realizacja społeczeństwa wielokulturowego była w I RP łatwiejsza. Wynikało to z braku oświeceniowej idei równości wobec prawa. Istniało społeczeństwo stanowe – każdy stan miał własne przywileje i obowiązki, ale również gminy religijne np. żydowskie mogły się rządzić własnym prawem. Coś co obecnie postulują skrajni libertarianie (anarchokapitaliści), aby każdy był sądzony wg prawa jakie mu odpowiada. I coś przed czym ostrzega wolnościowiec (poniekąd) Grzegorz Braun – jako "suwerenność wyspowa".

Ponieważ prawo uległo unifikacji, także względem partykularyzmów regionalnych (choć na pewno powstały nowe), to pewne kryteria powinny być wspólne. Trudno więc wziąć postulat Lutra, że bycie dobrym nie ma znaczenia, jako podstawę praworządnego państwa. Choć niektórzy historycy zauważają, że inflacja prawa w państwach protestanckich była spowodowana własnie anulowaniem wewnętrznego imperatywu, by nie grzeszyć. Jeśli poddany/obywatel nie może się sam kontrolować musi robić to Hobbesowski Lewiatan.

Co do trzeciego aksjonatu nie mam głębszych przemyśleń. Ale czy prawo rzymskie nie głosiło -  "Nulla iniuria est, quae in volentem fiat" (Nie wyrządza się krzywdy chcącemu)? Jak np. chcący chce się truć różnymi substancjami, to ustawodawca powinnien mu zabraniać?

Dygresjorefleksja była po to, by wyjaśnić coś, co nawet "zły glina" nie może powiedzieć publicznie, by nie przekroczyć granicy koncyliarności (a może wręcz przeciwnie – te rzeczy należałoby oublicznie doprecyzować?). Jednak "zły glina" nie jest zwykłym "złym gliną", jest Gliną 2.0. Zna zasadę Aikido – "ustąp, aby zwyciężyć". Zaczyna od tego jak ważna jest Konstytucja i że chciałby przypomnieć jej 3 punkty.

1szy punkt to odniesienie do samej Konstytucji jako obecne (postoświeceniowe) główne źródło prawa. Lewa część sali sejmowej szaleje. Latają szaliki z napisem "Konstytucja"... No dobrze jeden... Ale pełny aplauz...

Potem wymieniane są kolejne 2 punkty. Te, że rodzinę tworzą przynajmniej kobieta i mężczyzna oraz o poszanowaniu i ochronie ludzkiego życia (tu pan Antoni uzupełnił, że od poczęcia do naturalnej śmierci). Lewa strona się już nie cieszyła... Tym razem prawa zaczęła skandować "Konstytucja! Konstytucja!"

Tak to, proszę Państwa, kto antyfaszyzmem (totalną "tolerancją") i Konstytycją wojuje, od tego dostaje rykoszentem. Zarówno prezydent Andrzej Duda, jak i marszałek senior wspaniale okazję, by rozwydrzoną opozycję cokolwiek zmitygować, wykorzystali.

"The market is a democracy in which every penny gives a right to vote." [Ludwig von Mises] "The battle is a democracy in which every sword gives a right to vote." [Jerzy hr. Ponimirski]

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka