Jak to możliwe, że Ci, którzy zrobili dla Polski tak wiele, otrzymują w hołdzie od potomnych tak niewiele?
Należy dodać, że zjawisko to nasiliło się szczególnie w ostatnim wieku. W przeszłości narody pielęgnowały pamięć swoich bohaterów, ceniły poświęcenie, odwagę, honor i śmierć dla sprawy. Choć od dramatu rozegranego w termopilskim wąwozie minęło 2,5 tysiąca lat, do dziś pamiętamy, jak wdzięczni rodacy upamiętnili ofiarę życia 300 swoich żołnierzy pod wodzą króla Leonidasa: "Przechodniu, powiedz Sparcie, że leżymy tutaj, posłuszni jej prawom".
W swojej najnowszej historii my również mamy tragiczną i jednocześnie chwalebną kartę wojny 1939 roku. Jako pierwsi odrzuciliśmy "kompromis" z Hitlerem. Mając gwarancję pomocy sojuszników zachodnich i "neutralnego" sąsiada na Wschodzie, stanęliśmy zbrojnie na drodze budowania "Zjednoczonej Europy" (Niestety, wcześniej dwukrotnie nie posłuchano nas, by prewencyjnie uderzyć na Niemcy. Tym razem sytuacja była dużo groźniejsza, jednakże przy aktywnej postawie armii Francji i Anglii nie beznadziejna).
Sojusznicy nas zdradzili - my biliśmy się dalej.
Sąsiad wbił nóż w plecy - my biliśmy się dalej.
Warszawa padła - Kleeberg, Unrug bili się dalej. (Chciałbym tu zwrócić uwagę wyznawcom mitu "Polak-katolik", że obaj ci wspaniali bohaterowie mają niepolskie nazwiska. A oto jak pochodzący z saksońsko-brandenburskiej rodziny i najprawdopodobniej luteranin z wyznania admirał Unrug zareagował na zdziwienie niemieckiego dowódcy przyjmującego od Niego kapitulację Helu, że rozmawia z nim po polsku za pośrednictwem tłumacza: "Jestem Polakiem i oficerem polskim". Niemiec rzeczywiście mógł być zdziwiony - komandor Unrug w czasie I wojny światowej był oficerem armii pruskiej, pływał na okrętach podwodnych i dowodził szkołą jej załóg.) Padł Hel, a pod Kockiem skapitulował ostatni związek taktyczny RP - ktoś bił się dalej. Dzięki filmowi Bohdana Poręby cała Polska miała możność wspomnieć Jego słowa: "Przysięgi nie złamię, broni nie złożę, munduru nie zdejmę. Tak mi dopomóż Bóg!". Także Melchior Wańkowicz poświęcił tej barwnej postaci jedną ze swych książek, dzięki której lepiej można poznać także przedwojenne lata i służbę mjr. Henryka Dobrzańskiego, ps. Hubal - bo o Nim tu mowa. Po kampanii wrześniowej stał się symbolem, swoistym żywym pomostem pomiędzy II Rzeczypospolitą a Państwem Podziemnym.
Ostatnio historycy odpowiedzieli na jeszcze jedno pytanie, którego wcześniej (przed 89) nikt głośno nie zadawał: "Skąd duży, regularny oddział kawalerii znalazł się pod Warszawą w przededniu jej kapitulacji?". Niestety informacja o tym, choć przydająca chwały niezłomnemu Majorowi i będąca inspirującym przykładem do naśladowania, pojawiła się tylko bodajże raz w "Informacjach" Polsatu. Nigdzie indziej o tym nie słyszałem ani nie czytałem. Jej treść tłumaczy jednak to poprawno-polityczne milczenie: nasz niewygodny Bohater, wycofując się ze swoim pułkiem pod naporem Niemców, przekroczył Bug i znalazł się w strefie przeznaczonej (układem Hitler - Stalin) dla "wyzwolicielskiej" Armii Czerwonej. Podobnie jak Kleeberg, Anders, Orlik-Rückeman (dowódca KOP) i wielu innych toczył z nią zwycięskie boje. Nie to jednak zepchnęło go na margines zapomnienia. Jako wierny przysiędze walczył ze wszystkimi wrogami Państwa Polskiego. Odbijając z rąk Sowietów kilka kresowych miasteczek, zastał tam zdradzieckie "nowe władze" - rady robotniczo-chłopskie składające się głównie z obywateli polskich pochodzenia żydowskiego. Za zdradę Ojczyzny i to w warunkach wojennych mogła być tylko jedna kara... Tak, to tłumaczy przemilczenie zamiast laurów.
Nasz niewygodny Bohater miał szczęście, że poległ na polu chwały. Nie musiał więc później przepraszać czy tłumaczyć się, że zbyt serio potraktował żołnierską przysięgę, nie musiał patrzeć na kompromisy i zdrady towarzyszy broni, nie musiał znosić szykan za wierność Ojczyźnie. Inni nie mieli tego szczęścia. Wszyscy słyszeliśmy, co wyprawiali z Bohaterami Państwa Polskiego zaprzedani Sowietom peerelowscy kaci.
Niewielu jednak wie, że i na Zachodzie los niezłomnych patriotów, nieumiejących przystosować się do "nowych warunków", był nie do pozazdroszczenia.
Generał Anders, legenda Monte Cassino, w roku 1946 został pozbawiony obywatelstwa polskiego przez władze w Warszawie. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie głosował za tym sam były premier rządu londyńskiego Stanisław Mikołajczyk (tak samo potraktowano wtedy jeszcze między innymi generałów Maczka i Kopańskiego). Generał Sosnkowski, Wódz Naczelny po śmierci gen. Sikorskiego, został zdymisjonowany przez londyńskiego prezydenta i umieszczony w "areszcie domowym" w Kanadzie po tym, jak w słynnym rozkazie nr 19 zarzucił aliantom zdradę Polski.
Tak, dzisiaj wielcy, szlachetni ludzie nie służą już za wzór, za przykład do naśladowania. Stają się coraz bardziej niewygodni, "psują krew i mącą umysły" młodzieży, która ma być wychowana na bezideową i egoistyczną masę miernot. Sławny Europejczyk, doktor honoris causa Uniwersytetu Wrocławskiego, Javier Solana, taki "dał nam przykład" zapytany, czy warto umierać za Niceę: "ZA NIC NIE WARTO UMIERAĆ". (Rzeczpospolita, 3.10.2003r.)
Zachęcam do refleksji, jak ma to się do biblijnego proroctwa, zapisanego w Drugim Liście Ap. Pawła do Tymoteusza, rozdział 3, wersety 1-5.
PS
Do dziś nieznane jest miejsce złożenia ciała mjr. Hubala. Ciekawe, czy nie zależy na tym polskim władzom, czy też niemieccy przyjaciele się do tego nie kwapią. A może i jedni, i drudzy... Nadal więc na grobie Wielkiego Majora nikt nie może napisać "Przechodniu, powiedz Polsce..." Czy jednak jest jeszcze komu mówić?
Paweł Chojecki
kontakt email: knp@knp.lublin.pl
Trzymasz w ręku gazetę niezwykłą. Już sam tytuł "idź POD PRĄD" sugeruje, że na naszych łamach spotkasz się z poglądami stojącymi w konflikcie z powszechnie lansowanymi opiniami. Najważniejsze jest jednak to, że pragniemy opisywać rzeczywistość nie z perspektywy teologii, dogmatów czy zmiennych nauk kościołów, lecz w oparciu o Słowo Boga, Biblię. Co więcej, uważamy, że Bóg wyposażył Cię we wszystko, abyś samodzielnie mógł ocenić, czy nasze wnioski rzeczywiście z niej wypływają. Bóg nie skierował Pisma Świętego do kasty kapłanów czy profesorów teologii. On napisał je jako list skierowany bezpośrednio do Ciebie! Od wielu lat w naszej Ojczyźnie pojęcia: chrześcijanin, chrześcijański mocno się zdyskredytowały. Stało się tak głównie "dzięki" zastępom faryzeuszy religijnych ochoczo określających się tymi wielce zobowiązującymi tytułami. Naszą ambicją jest przyczynienie się do tego, by słowo chrześcijanin - czyli "należący do Chrystusa" - odzyskało w Polsce należny mu blask!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka