W odpowiedzi na artykuł „JKM – SIŁA CZY SŁABOŚĆ UNII POLITYKI REALNEJ?” Korwin nadesłał polemikę - „Jeszcze o sytuacji w UPRze” - którą zamieścił też na swoim blogu . Chojecki podjął rękawicę. Poniżej zamieszczamy obydwa teksty. Warto dodać, że ta szermierka ma bezpośredni związek z Konwentem UPR, który ma się odbyć w najbliższą sobotę we Wrocławiu. Oczekiwane jest na nim ostateczne rozstrzygnięcie kierunku, w jakim ma zmierzać ta najstarsza partia w III RP.
Drogi Panie Pawle!
Dziękuję za życzenia i ogólną życzliwość. Pozwolę sobie jednak sprostować kilka faktów i opinii wyrażonych przez Pana w tekście „JKM - SIŁA CZY SŁABOŚĆ UNII POLITYKI REALNEJ?”.
Najpierw sprostowania. Napisał Pan: „(...) niesamowita zdolność JKM do obrażania i zrażania sobie ludzi. Gdy prof. Nowak wspominał o p. Ziobrze, JKM przez nikogo nie pytany natychmiast okrasił go mianem ”hitlerowca”. Prof. Nowak był zaproszony w charakterze gościa i już z tego powodu nie wolno było tak go potraktować. W polityce trzeba umieć porozumieć się i współdziałać z ludźmi, z którymi nas wiele dzieli”. Otóż ja tym mianem określiłem – nie po raz pierwszy – p.Ziobrę, a nie p.prof.JRN!!! A poza tym: ja mogę współpracować z ludźmi, od których wiele mnie dzieli – by wspomnieć o wspólnym starcie z PO, z LPR i PiS-em (na Podlasiu), nie można współpracować jednak z ludźmi, „z którymi wiele nas dzieli”, nie ustaliwszy uprzednio, czy nas coś dzieli – i co! Ja mogę współpracować i z hitlerowcem – tylko nie godzę się na nazywanie go np. „konserwatywnym liberałem”. Nazywanie rzeczy po imieniu to obowiązek.
Przy okazji wyjaśniam, że jak wynika z badań sondażowych tylko w jednych wyborach odsetek glosujących na mnie kobiet był niższy niż mężczyzn – to tyle o „zrażaniu sobie kobiet”. Co do sojuszu z LPR-em – choć nie byłem we władzach, biorę na siebie wielką część winy; tylko w takim razie proszę mi nie zarzucać, że źle traktuję p.prof.JRN... Przy okazji: bez LPR-u nie uzbieralibyśmy podpisów (NB: czy obecne Kierownictwo przygotowało już akcję ich zbierania? Przecież wybory mogą być jeszcze przed Świętami!) i nie mielibyśmy pieniędzy.
O tym, kto z Władz odpowie za ich zmarnowanie, pogadamy na Konwencie.
I wreszcie: partia bez dojść do mediów, tylko dzięki wygłaszaniu kontrowersyjnych tez, może się przebić. Ważne, by te tezy były prawdziwe.
Dalsze sprostowanie: na wykładzie w Wiśniowej Górze nie postulowałem wypłacania emerytom złotówki miesięcznie! Zapewne skontaminowały się Panu dwie tezy: moja uwaga, że Konstytucja gwarantuje prawo do emerytury – ale nie mówi o jej wysokości; więc może to być i złotówka. I propozycja śp.Krzysztofa Dzierżawskiego – by wszystkim emerytom wypłacać po $100 (obecnie pewnie mówiłby o $200) miesięcznie. Oczywiście wtedy i eSBekom – bo jak wszystkim, to wszystkim. Jeśli natomiast wypłacamy w proporcjach ustalonych w PRL – to trzeba i eSBekom. Chyba wyjaśniłem to przekonująco w wielu artykułach.
Nie wiem, co Pan rozumie, panie Pawle, przez „nasz elektorat” - ale skąd Pan wie, co go zraża, a co przyciąga? Na pewno sporo z nich to wielbiciele śp.gen. Augusta Pinocheta; czy jest Pan pewien, że dla ich pozyskania trzeba basować wszystkim, również niesprawiedliwym, atakom na p.gen.Wojciecha Jaruzelskiego?
Bo ja – nie!
O mojej „opcji kremlowskiej” nawet pisać mi się nie chce – zwracam jednak uwagę, że narodowcy (a częściowo i konserwatyści) są raczej (albo i zdecydowanie!) pro-rosyjscy. Proszę zapytać p.prof.JRN, potencjalnego koalicjanta...
Co do życzeń: twierdzi Pan, że zamiast polityką powinienem zająć się publicystyką. Doskonały pomysł - zwracam tylko uwagę, że jest to nielogiczne; nie będąc w partii, mógłbym wreszcie przestać się hamować i zacząć pisać już wszystko to, co naprawdę myślę – a więc (Pana zdaniem) skutecznie zrażać wyborców. Zapewniam Pana, że mam kilka tekstów, które przydałyby mi sławy jako radykalnemu publicyście...
Reasumując: w Pańskim tekście widzę echo 3-4 gotowych formułek wyprodukowanych w „departamencie plotki” (on się teraz jakoś inaczej nazywa) MSWiA, które Pan w dobrej wierze upowszechnia. Myślę, że teraz zdaje Pan sobie sprawę, że są one sprzeczne z rzeczywistością – a czasem nawet: ze sobą.
Jeśli nie – to użyję Argumentu Ostatecznego, który Pana wątpliwości rozwieje.
Otóż gdyby ta agentura i popierający ją naiwniacy rzeczywiście uważali, że JKM szkodzi wizerunkowi UPR, to przecież nie staraliby się przejąć UPR (która co najmniej przez 25 lat będzie kojarzona z JKM), tylko założyliby zupełnie nową partię (z tym samym programem, oczywiście), odżegnując się od jakichkolwiek skojarzeń z JKM!
Albo więc nie umieją myśleć logicznie (a tacy ludzie nie powinni przewodzić partiom politycznym), albo ich celem nie jest naprawa UPR – lecz zniszczenie UPR i usunięcie mnie – co nam obiecała bezpieka już po przejściu Uchwały Lustracyjnej w 1992 roku.
Pozostaję z poważaniem
Janusz Korwin-Mikke
***
Wielce Szanowny Panie Januszu!
Dziękuję, że zechciał Pan poświęcić czas na polemikę z moim tekstem. Pozwolę sobie na kilka słów komentarza.
Swoje zachowanie wobec prof. Nowaka tak Pan tłumaczy:„Otóż ja tym mianem określiłem – nie po raz pierwszy – p.Ziobrę, a nie p.prof.JRN!!!” A przecież ja to wyraźnie zaznaczyłem w tekście. O tym, by tak Pan odezwał się do Gościa, nawet bym nie pomyślał. Samo jednak potraktowanie Jego kandydata – czyli człowieka, którego musi cenić – takim określeniem jest w tym kontekście niepotrzebne i pokazuje Pańską trudność w budowaniu porozumienia z ludźmi, którzy się od Pana różnią ideologicznie.
Twierdzi Pan: „Ja mogę współpracować i z hitlerowcem – tylko nie godzę się na nazywanie go np. „konserwatywnym liberałem”. Nazywanie rzeczy po imieniu to obowiązek.” Nie widzę podstaw do takiego obowiązku, szczególnie przy dość dużej różnicy w percepcji pojęć u dzisiejszego słuchacza. W tym wypadku dla Pana „hitlerowiec” to tylko neutralne określenie pewnego nurtu socjalizmu, dla większości Polaków to synonim najgorszego zła. Nie biorąc pod uwagę tego stanu rzeczy, skazuje Pan siebie (i niejako nas wszystkich) na niezrozumienie czy nawet śmieszność.
Sojusz z LPR-em tak Pan usprawiedliwia: „Przy okazji: bez LPR-u nie uzbieralibyśmy podpisów”. Zapewne pamięta Pan, co wtedy radziłem – stanąć z boku tego plebiscytu (nie marnować pieniędzy, czasu i dobrego imienia UPR-u) lub dać komunikat prasowy, że w obliczu wyboru pomiędzy niedoskonałą IV RP a powrotem do Republiki Kolesiów PO zachęcamy naszych sympatyków do poparcia tej pierwszej opcji. Dziś i Pan przyznaje, że LPR grała na osłabienie PiS-u i w rzeczywistości było to na rękę PO. Czy warto było stanąć po tej stronie barykady??? Niestety, w ostatnich wyborach do europarlamentu sytuacja się powtórzyła. Wprowadził Pan zamieszanie w szeregi UPR, ogłaszając zbiórkę podpisów na Libertas, a redaktor naczelny Najwyższego Czasu osobiście wsparł to nowe wcielenie LPR i nawoływał do głosowania na Libertas, argumentując, że jest tam wielu UPR-owców… Czy rzeczywiście nie ma Pan na niego żadnego wpływu? Czy nie mógł Pan przynajmniej w swojej rubryce potępić wrogiej wobec UPR działalności redaktora NCz??? Dzisiaj na swoim blogu ostro ocenia Pan postępek p. Tyszki: „natomiast szczury uciekają z tonącego okrętu (by wspomnieć o mianowanym przez p.Prezesa: Rzeczniku Prasowym…)”. Dlaczego wtedy nie napisał Pan tego o p. Sommerze?
JKM: „I wreszcie: partia bez dojść do mediów, tylko dzięki wygłaszaniu kontrowersyjnych tez, może się przebić. Ważne, by te tezy były prawdziwe.”Niestety, nie ma Pan absolutnie racji i powie to Panu każdy spec od marketingu. Ludzie nie oceniają w pierwszej kolejności RACJI dyskutanta, tylko FORMĘ jego przekazu. Właśnie formą, mając dość często rację, zniechęca Pan do niej przeciętnego widza i napędza Pan nam elektorat negatywny. Kontrowersyjnymi wypowiedziami można dotrzeć do 1-2 % odbiorców i do nich dotarł Pan już wiele lat temu. Stąd nasze poparcie nadal oscyluje w okolicach 1%. Niech Pan wykorzysta swoją inteligencję, opanuje emocje i dotrze do przynajmniej 5 dalszych procent! Pan jednak metodycznie nie chce tego zrobić i głównie dlatego z Pana gorącego zwolennika (czemu Pan, mam nadzieję, nie zaprzeczy), stałem się Pana krytykiem.
JKM: „Reasumując: w Pańskim tekście widzę echo 3-4 gotowych formułek wyprodukowanych w „departamencie plotki”(on się teraz jakoś inaczej nazywa) MSWiA, które Pan w dobrej wierze upowszechnia.” Oczywiście nie można tego wykluczyć, ale też i Pan nie może wykluczyć, że jest narzędziem w rękach razwiedki, by nie dopuścić do powstania znaczącej i niekoncesjonowanej partii prawicowej w Polsce. Argumentem dla tej tezy jest świadectwo Jerzego Urbana. Zakładam, że jest prawdziwe, ponieważ napisał je w 1990 roku, a o ile wiem, Pan po tym czasie utrzymuje z nim stosunki towarzyskie. Gdyby Pana zniesławił, zerwałby je Pan, nieprawdaż? A oto to świadectwo:
„Przywódca Ruchu Polityki Realnej. Barwna postać zawsze w muszce. Łączy nas stara znajomość i niechęć do "Solidarności". Korwin-Mikke stworzył własną, kieszonkową partię - Ruch Polityki Realnej. Jest to ugrupowanie konserwatywno-liberalne, sprzymierzone z monarchistami, których mamy razem trzech. (...) Chodziło o to, że on przecież był opozycją, więc co innego występ gościnny w "Polityce", a co innego, kiedy utrwali się jako stały autor pisma. Poza tym bałem się, że za tego wroga socjalizmu dostaniemy po uszach. Zrobiłem więc coś, czego nigdy nie czyniliśmy i za co Rakowski zdarłby ze mnie skórę. Zadzwoniłem do MSW i poprosiłem ich o opinię na temat roli Korwin-Mikkego. Nasze władze bowiem - mówiłem - leją nas za drukowanie ludzi z opozycyjnego podziemia, a skąd my niby mamy znać grzechy różnych autorów, wiedzieć, gdzie są zapisani i w jaki sposób ryją pod naszym ustrojem?
Odpowiednia komórka MSW odparła, że możemy spokojnie go drukować. (…) Kiedy zostałem szefem telewizji, Korwin-Mikke skarżył mi się, że go nie pokazują na ekranie. Poleciłem dawać go na ekran, ile tylko wlezie, bo to polityk prawdziwie niezależny.”
JKM: „… użyję Argumentu Ostatecznego, który Pana wątpliwości rozwieje.
Otóż gdyby ta agentura i popierający ja naiwniacy rzeczywiście uważali, że JKM szkodzi wizerunkowi UPR, to przecież nie staraliby się przejąć UPR (która co najmniej przez 25 lat będzie kojarzona z JKM), tylko założyliby zupełnie nową partię (z tym samym programem, oczywiście), odżegnując się od jakichkolwiek skojarzeń z JKM! Albo więc nie umieją myśleć logicznie (a tacy ludzie nie powinni przewodzić partiom politycznym), albo ich celem nie jest naprawa UPR ( …)”
Rozumiem, że „agenturą” określa Pan zwolenników obecnego prezesa Witczaka. Pańskie rozumowanie jest tylko z pozoru słuszne, ponieważ nie dostrzega Pan większej złożoności zjawiska. Przykładowo – można uważać, że szkodzi Pan Partii i jednocześnie starać się przejąć UPR w nadziei, że uda się szybciej, niż Pan zakłada, zneutralizować skojarzenie z Pańską osobą. Zapewne nieświadomie przyczynia się Pan do takiego scenariusza, wydając wojnę B. Witczakowi i już teraz zapowiadając swe szumne odejście, gdy Jego linia zwycięży.
dawny zagorzały zwolennik
Paweł Chojecki
kontakt email: knp@knp.lublin.pl
Trzymasz w ręku gazetę niezwykłą. Już sam tytuł "idź POD PRĄD" sugeruje, że na naszych łamach spotkasz się z poglądami stojącymi w konflikcie z powszechnie lansowanymi opiniami. Najważniejsze jest jednak to, że pragniemy opisywać rzeczywistość nie z perspektywy teologii, dogmatów czy zmiennych nauk kościołów, lecz w oparciu o Słowo Boga, Biblię. Co więcej, uważamy, że Bóg wyposażył Cię we wszystko, abyś samodzielnie mógł ocenić, czy nasze wnioski rzeczywiście z niej wypływają. Bóg nie skierował Pisma Świętego do kasty kapłanów czy profesorów teologii. On napisał je jako list skierowany bezpośrednio do Ciebie! Od wielu lat w naszej Ojczyźnie pojęcia: chrześcijanin, chrześcijański mocno się zdyskredytowały. Stało się tak głównie "dzięki" zastępom faryzeuszy religijnych ochoczo określających się tymi wielce zobowiązującymi tytułami. Naszą ambicją jest przyczynienie się do tego, by słowo chrześcijanin - czyli "należący do Chrystusa" - odzyskało w Polsce należny mu blask!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka