Ignatius Ignatius
120
BLOG

Dzień Kobiet: CETI - Relacja

Ignatius Ignatius Muzyka Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

29.02 w chorzowskiej Leśniczówce, miejscu szczególnym dla polskiej muzyki z pod znaku rocka i bluesa, wystartowała wyjątkowa trasa koncertowa zespołu CETI. Szczególna z kilku powodów: począwszy od najmniej istotnej daty, po kwestię premiery płyty Oczy martwych miast (2020) - pierwszej polskojęzycznej od ćwierć wieku, nagranej w nowym składzie. W roli pałkera występuje Jeremiasz ‘Jerry’ Baum. Drugim skrzydłowym został gitarzysta Jakub Kaczmarek.

Dopływ świeżej krwi okazał się korzystny. Zwłaszcza w jegomościu obsługującym zestaw perkusyjny tkwi potencjał – wnioskuję po solówce, które zrobiło wrażenie na publiczności.

Wybierając się na koncert spodziewałem się, że usłyszę to co już widziałem ostatnio - naprawdę miłą niespodzianką było móc zobaczyć zespół, który po tylu latach odważył się pogmyrać w stylistycznych i programowych bebechach.

Przyznać muszę, gdy ujrzałem na okładce nowe ostro wystylizowane, czerwone, logo pomyślałem, że Grzegorz i jego kompania dworuje sobie z fanów. To nie ładnie w prowadzać słuchaczy przyzwyczajonych od lat do dotychczasowego stylu zespołu będącej wypadkową klasycznego power/ heavy metalu.

Nic bardziej mylnego dowodzony przez Grzegorza Kupczyka skład postanowił poromansować z thrash metalem (sic).To zdecydowanie przewietrzyło repertuar i miało zbawiennie ożywczy wpływ na odbiór sztuki. Wyszło to całkiem autentycznie, nie podejrzewam tu nikogo o pozoranctwo. Tak jakby sięgnięcie po radykalniejsze brzmieniowo patenty wypływało z potrzeby serca. Pytanie na ile mieli wpływ muzycy, którzy terminowali m.in. w jajcarsko-thrasherskich składach?

I wiecie co? to wszystko wypadło całkiem spójnie i przekonywająco. Pomimo absencji bardzo pożądanych kawałków z „Ostatnim Wojownikiem” na czele (Grzegorz skandowanie tytułowego utworu czwartej płyty skwitował słowami – „jaki tam ostatni…”).

Set zaprezentowany przez CETI okazał się naturalnie mieszanką nowego ze starym, w stosownie wyważonych proporcjach, tak żeby każdy poczuł się usatysfakcjonowany.

Jedynym słusznym posunięciem było oparcie menu na polskojęzycznym repertuarze. Tradycyjnie nie mogli zabraknąć kilku szlagierów z pierwszych płyt Turbo. Cenię sobie i nie tylko ja możliwość posłuchania na żywo jednego z hymnów lat 80. „Dorosłych dzieci. Nawet mimo dekonstrukcji powagi przez hipernadpobudliwego basistę Tommiego Roxxa, który swym scenicznym szaleństwem znów mnie wprawił w dysonans poznawczy. Wszystko jakby w myśl zasady, że rock and roll nie uznaje żadnych świętości. CETI sięgnęło po utwory Turbo jeszcze trzykrotnie prezentując „Już nie z tobą”, epicką „Kometę Halleya” i oczywiście już na sam finał wytęsknioną „Kawalerię szatana cz. II”.

Ponadto zespół odkurzył swój debiutancki album Czarna Róża (1989) której w zeszłym roku stuknęła trzydziecha (sic). Z tej okazji zagrali swój własny hymn pt,: „CETI’a” z uroczo kiczowato-zmysłowym tekstem:

Jesteś gwiazdą wszechświata

Pajęczyną dnia

Jesteś siłą nocy i

Twoje ciało jak kobra wpełza w moje sny

Kąsa mój mózg, pręży się i drży

Wraz z innym rarytasikiem, nastrojową balladę „Na progu serca”. Tym zaprawdę zespół mnie i pewnie nie tylko mnie zaskoczył, nie spodziewałem się, że sięgną po takie starocie.

Czas coś napisać o premierowym materiale, które brzmi naprawdę smakowicie. Bardziej surowe i ostre thrashujące wcielenie CETI przekonało mnie choć teksty wydały mi się pretensjonalne, czego najlepszym przykładem był „Fałszywy Bóg”. Muzycznie jednak wszystko żarło jak trzeba i było przy czym pomachać kudłami. To zdecydowanie wyostrzyło apetyt na sięgnięcie po gorący jeszcze krążek!

Ponarzekać można na dyspozycję głosową Grzegorza (mam nadzieję, że to tylko przejściowe niedomaganie) i Marihuany, której partii klawiszowych było jak kot napłakał – no chyba, że to była kwestia nagłośnienia.

Warto wspomnieć o nietuzinkowym supporcie w postaci zespołu 1One. Grupa ta ciora w starym dobrym stylu mając za wzorce tytanów, którzy władali rockiem w latach 70/80. Na koncie mają już trzy długograje, współpracę z zagranicznymi muzykami, którzy mają całkiem ładne muzyczne CV (Doug Aldrich, Paul Gilbert, Stu Hamm), koncerty w USA (m.in. Whisky a Go Go). Życzyć wypada dalszych sukcesów i wytrwałości a kto wie może fortuna uśmiechnie się i zespół 1One wypłynie na szersze wody.

W składzie mamy aż dwie Panie: wokalistka Sylwia Dziardziel i Agnieszka Malicka (klawisze). Wraz z Marihuaną dało to ponad przeciętny wynik jeżeli chodzi o liczbę płci pięknej występującej na scenie jednego wieczora. O ile muzycznie było sympatycznie i całkiem energetycznie to nad wizerunkiem zespół mógłby jeszcze popracować. Z całym szacunkiem ale wokalistka (skądinąd obdarzona potężnym głosem) zachowywała się niepotrzebnie przaśnie, co nieodparcie kojarzyło mi się z remizowym klimatem. Przykładem było nachalne nakłanianie wiosłowego (Daniel Wręczycki – coś mi mówi, że w niedalekiej przyszłości jeszcze o tym jegomościu będzie głośno) aby w utworze „Na kolana” padł przed nią na tytułowe kolana (uczciwie przyznać trzeba, że wokalistka podczas jego partii solowej odwzajemniła się podobnym gestem). Nic dziwnego bo podczas solówki gitarzysta naprawdę pokazał że oprócz dużego talentu, umiejętności technicznych potrafi pamiętać o istocie tego rodzaju sztuki: przekuwaniu emocje w piękne dźwięki.

Wracając jednak do zachowania Sylwii – w tym szaleństwie okazała się metoda, publiczność Leśniczówki poddawała się temu i skutecznie zarażał się entuzjazmem bijącym ze sceny.

Punktem kulminacyjnym było mocarne wykonanie „Highway to Hell” AC/DC, oraz gościnny występ Grzegorza Kupczyka w duecie z wokalistką w utworze „Dwudziestolatki”, który stanowił zapowiedź efektów współpracy w studiu. Wykonanie wypadło całkiem zgrabnie utwór jako żywo przypominał mi twórczość Turbo sprzed debiutanckiej płyty.

Słowa uznania należą się Pani obsługującej klawiaturę przenośnego parapetu, zwłaszcza podczas pojedynku na solówki z gitarzystą. Choć miałem tu momentami zgrzyt, gdy klawisze udawały druga gitarę - w tym zespole koniecznie przydałby się drugi gitarzysta.

Instrumentalnie i programowo jest naprawdę dobrze, oba składy zagrały bardzo udane sztuki, na długo po koncercie dzwoniło w uszach a to zawsze dobry znak.


Zobacz galerię zdjęć:

1One
1One CETI
Ignatius
O mnie Ignatius

♤Everything louder than everyone else♤ Entuzjasta hard'n'heavy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura