Zbigniewem zajął się sam Profesor. W ruch poszedł wziernik podłączony do monitorka. Profesor stwierdził, że zabieg można zrobić laserem, co bardzo uprości sprawę. Jeden z jego asystentów miał wątpliwości. Ale Profesor skwitował te obawy stwierdzając, że on nie widzi problemów. Potem wypisał ze sześć zleceń. Na koniec polecił Zbyszkowi udać się do sekretariatu na drugim piętrze, żeby się zapisać.
Już na korytarzu spotkali się z panią Koordynator, która prowadziła dział onkologiczny. Ta pani tez zapisała u siebie Zbyszka w kartotece, dała jakieś skierowania na badania.
Zaraz potem Zbyszek i Ela poszli labiryntem korytarzy i schodów do laboratorium na badanie krwi. A potem, po kilku godzinach mogli wreszcie wrócić do domu. Następnego dnia mieli zrobić badanie tomograficzne.
Zbyszek myślał, że rozmowa z panią Koordynator była zamiast wizyty w sekretariacie na drugim piętrze. Za kilka dni miał się dowiedzieć, że się mylił. Ale najważniejszym skierowaniem było to na pobranie wycinka, za niecałe dwa tygodnie.
Następnego dnia Ela i Zbyszek znowu byli w trasie. Tym razem na badanie tomografem. Pierwszy odcinek trasy pokonali z pewnymi oporami ze strony kierowcy busa. Ale w końcu udało się wsiąść do zatłoczonego ponad miarę pojazdu i bez dalszych problemów pokonali ten odcinek. Drugi przejechali taryfą, już bez przeszkód.
Przychodnia znajdowała się na dużym osiedlu z lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Przedostali się przez tłum przed rejestracją główną i korytarzem do szli do pracowni tomograficznej. Rejestracja bez problemów.
Gdy siedzieli przed gabinetem, wyszła asystentka i zadała kilka pytań Zbyszkowi. Widząc, że Zbyszkowi głos słabnie, na pytania zaczęła odpowiadać Ela. Pani asystentce bardzo się to nie podobało, bo przecież ona rozmawia z pacjentem.
Samo badanie trwało kilka minut. Już po skończeniu, w poczekalni Elżbieta dopatrzyła się wysypki jakiegoś uczulenia na szyi Zbyszka. Czy to nie uczulenie na płyn poprawiający obraz? Na szczęście po pięciu minutach wysypka znikła i mogli spokojnie wracać do domu.
Do dworca kolejowego dojechali z problemami, bo Zbyszek pomylił autobusy, Do tego wysiedli nie na tym przystanku co trzeba i spory kawałek musieli przejść pieszo. Ale potem pociągiem jechali już w dobrych warunkach. I przede wszystkim szybko.
Podobne problemy z autobusami Zbyszek miał następnego dnia, gdy sam wybrał się po wyniki z tomografu.
Kilka dni potem Zbyszek pojechał ponownie do kliniki. W korytarzu jeszcze większy tłum niż poprzednio. Po rejestracji wylądował w kolejce za jakimś młodzieńcem w okularach. Nagle, już u drzwi gabinetu, okazało się, że jednak za pierwszym razem miał jednak iść do sekretariatu, oprócz rozmowy z panią Koordynator. Na szczęście Profesor zgodził się przyjąć Zbycha na oddział.
Najpierw jednak w gabinecie Profesor, mimo wątpliwości asystenta stwierdził, że wykona zabieg laserem. Asystent, pan doktor miał wątpliwości, coś nawet na boku tłumaczył Profesorowi. Ale Profesor twierdził uparcie swoje.
Zanim Zbyszek trafił na oddział musiał przejść przez izbę przyjęć. Kolejka kilkanaście osób. Do środka pacjenci wchodzili co kwadrans. Musieli w środku przejść przez krzyżowy ogień pytań czterech pielęgniarek i podpisać kilka kwitów. Po otrzymaniu opaski na przegub można było wyjść. Następny etap to Depozyt. Zamykany pokój, gdzie można się było przebrać. Zbyszek przebrał się w dres. Przepakował rzeczy i po krótkim oczekiwaniu, z przewodniczką pielęgniarką, udał się wreszcie na oddział, czyli na drugie piętro. Tu pielęgniarki, bardzo fajne, w różnym wieku i rozmiarze, pobrały mu krew i zaprowadziły do jego sali. Miał łózko w dwójce, razem z tym młodym blondynem z kolejki. Chłopak miał mieć usunięte migdałki.
Do swojej sali Zbychu dotarł przed jedenastą. Ale jeszcze przed obiadem wrócił do piwnicy. Obok izby przyjęć był gabinet, w którym robili EKG. Tam zrobił to badanie i wrócił na oddział, zjadł obiad i … miał luzik
Około piątej po południu pojawiła się lekko znerwicowana pani Doktor. Zrobiła wywiad, obejrzała Zbyszka pod względem laryngologicznym na wszystkie strony. Potem zebrała swoje papiery, poleciała gdzieś niemal biegiem. To była lekarz dyżurna.
Pod wieczór Zbigniew dostał do podpisu zgody na pobranie wycinka. Był tam tez bardzo dokładny opis skutków ubocznych tego zabiegu. Na szczęście były to tylko ewentualne skutki. Mimo to Zbyszek trochę się przestraszył. Z tych opisów wynikało, że miał kilka procent szans na przeżycie. A bez uszczerbku na zdrowiu może z dziesięć. Teoretycznie. Gdyby nie musiał zrobić tego badania, chyba by się nie zgodził.
Kolacja była około szóstej. Po niej dalsze atrakcje. Obaj pacjenci dostali leki na spanie oraz bieliznę operacyjną. Długie koszule i do kompletu czarne majtki. Całość do założenia tuż przed zabiegiem.
Następnego dnia pobudka około szóstej rano! I pomiar gorączki. Taka szpitalna tradycja. Potem mycie i golenie ud. Że niby coś tam przyklejają w czasie zabiegu.
Po wizycie, a raczej obchodzie, obaj pacjenci przebrali się w bieliznę. Koszule ciemno niebieskie, prawie czarne. Moda szpitalna była nawet twarzowa. Potem zaczęło się oczekiwanie.
Młody poszedł pierwszy. Zbyszkowi zrobiło się jakoś obojętnie. To działały dwie tabletki, które dostał. Wieczorna dała mu spokojny sen. To poranna spokój.
Póżniej przyjechali także po Zbycha. Siadł na wózek i w asyście pielęgniarki przejechał przez cały oddział. W drzwiach na blok operacyjny zmiana asysty i zabranie koszuli. W samych majtkach wylądował na łóżku. Na samym bloku przechwyciła go kolejna banda. Maseczka na twarz i podczepienie do jakichś urządzeń.
Zbyszek zdążył pomyśleć „ ciekawe kiedy zacznie działać znieczulenie?” Chwilę , może minutę...
Jakiś czas póżniej: „ Panie Zbyszku,... Proszę głęboko oddychać!”
Kilka głębokich oddechów i się obudził. Potem droga w przeciwnym kierunku. Ze stołu na łóżko, z łóżka na wózek i na salę pooperacyjną. Trzy godziny pod kroplówką. Zmęczony, półprzytomny usłyszał głos:
- Jesteś jednak niezniszczalnym s...synem – a drugi dodał – Chyba raczej niezatapialną pier... łą – w końcu ktoś inny dodał – Zbyszek, wróciłeś – i się obudził. (c.d.n.)
" Opowieści marne". Fragmenty z większej całości, wyrwane z kontekstu. Historie z życia wzięte.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości