Ostatnie co pamiętał, to głębokie oddechy po założeniu maski. Nawet nie zdążył nic pomyśleć... Potem głos Dr. K
„ Uważaj,uważaj... to już tarczyca... Tutaj, tutaj daj....”. Potem jakby cięcie nożyczkami... Czyżby się obudził na chwilę? A może mu się przyśniło?
Operacja trwała podobno około pięć godzin. Zbyszek obudził się na pooperacyjnej. Około dwudziestej odwiedził go znajomy z sali. Zibi poprosił go o przyniesienie telefonu. Potem miał ledwo siłę wysłać sms-a do Eli. Żył! Bez raka! I bez krtani!
Potem przespał do rana. Po obudzeniu poczuł, że bardzo go ciśnie opatrunek na szyi. Poprosił pielęgniarkę, pisząc na telefonie, o pomoc. Jeszcze przed obchodem mógł się umyć i ubrać. Ze zdziwieniem znalazł cewnik i rurkę w nosie. Tragedia!? Póżniej przewieżli go na salę. Miał mało sił, ale mógł się ruszać! Nie było źle.
Na sali leżało dwóch ludzi. którzy mieli za sobą takie same zabiegi kilka dni wcześniej. Byli w niezłej formie. Więc jeśli oni, to Zbyszek pewnie też będzie. Tylko za parę dni.
Po południu na sali pojawiła się Elżbieta. Zbyszek bardzo się ucieszył. Ale po godzinie dał jej znać, że nie ma siły. Że musi się położyć i pospać. Umówili się na sms-y i że przyjedzie za parę dni.
Już po wyjściu Eli na salę przywieżli nowego pacjenta. Był w ciężkim stanie. Krtań do usunięcia! I to natychmiast! Miał iść na operację następnego dnia.
Na sali było pięć łóżek. Dwóch pacjentów liczyło już dni do wyjścia. Też mieli usunięte krtanie. Trzeci przyszedł dzień po Zbyszku. Lekarze nie bardzo wiedzieli co z nim zrobić. W końcu zrobili mu dziurę w krtani i wypisali.
Czwartego pacjenta Zibi nie widział. Gdy przyszedł zabrali go na operację. Wylądował na pooperacyjnej. Chyba nawet tam leżeli na sąsiednich łóżkach. Łóżko na sali zostało puste. Potem tam położyli tego nowego.
Piątym pacjentem był Zbigniew.
Nowy pacjent miał na imię Arek. W środę, tuż przed terminem zabieg odłożono. Jakieś przyczyny techniczne. Operację przełożono na piątek, bo w czwartek było Boże Ciało.
W środę i w czwartek ubyło dwóch starych pacjentów i ten z dziurą w gardle. W piątek Arkadiusz poszedł na zabieg i Zbyszek został na sali chwilowo sam.
Zaraz po południu przyjechały dwie kobiety do Arka. Gdy się dowiedziały, że jest na zabiegu, usiadły na jego łóżku. Czekały cierpliwie. Póżniej okazało się, że to żona i córka.
Potem przyjechała Ela. Zbyszek wyszedł z nią na spacer do parku. Posiedzieli pod platanami. Zbyszek odżył. Prawie...
Arkadiusz po zabiegu, a raczej operacji, wylądował na pooperacyjnej. Jego kobiety go odwiedziły, a potem pojechały do domu. Elżbieta zabrała się z nimi. Mieszkały na tej samej drodze, tylko kilka kilometrów dalej.
Arek wrócił na salę rano. Weekend spędzili we dwóch na rozmowach przy użyciu kartek i długopisów. Uruchomili telewizor i obejrzeli ze trzy filmy. Na więcej brakło im kasy.
Tak Zbyszkowi minął pierwszy tydzień nowego życia. Do Arka codziennie ktoś przyjeżdzał. A to ciotka, a to syn, a to córka i żona. Co jakiś czas przyjeżdzała z nimi także Elżbieta. Tak co trzy cztery dni.
Na oddziale życie toczyło się spokojnie. Rano zmiana opatrunków. Pani Dr. K była niemal codziennie bardzo, coraz bardziej szczęśliwa. Głównie dlatego, że rany Zbyszka goiły się bardzo szybko.
Inni lekarze, może nie wszyscy, byli raczej sympatyczni. Pielęgniarki też fajne. W ogóle atmosfera prawie rodzinna. Gdyby nie okoliczności, przyczyny pobytu, Zbyszek doszedł do wniosku, że mógłby tu zostać dłużej i częściej przyjeżdzać..
Tu trzeba naszego bohatera pochwalić. W zasadzie był najsympatyczniejszym pacjentem w tym czasie. Zawsze pogodny, często uśmiechnięty i optymistycznie nastawiony, mimo wszystko.
W drugim tygodniu skład na tej sali zmieniał się często. Nie warto pisywać tych ludzi. Każdy zachowywał się inaczej i każdy miał inną przypadłość. Jedni załamani, inni obojętni. Ale jakoś dawali sobie radę. Po zabiegu szczęśliwi opuszczali klinikę i wracali do domu.
W tymże drugim tygodniu od zabiegu, Dr. K wyciągnęła część szwów, a po dwóch następnych dniach resztę. Była zachwycona. Było tak dobrze, że w piątek niemal wyjęła Zbyszkowi sondę z nosa. Zrobiła nawet próbę wody. I też wyszło dobrze.
Ale nagle jakby się przestraszyła. Było za szybko! Skończyło się na tym, że kazała Zibiemu w niedzielę zacząć normalnie pić płyny. Wyjęcie sondy wyznaczyła na poniedziałek. I zaraz po tym wypis!
Było to w piątek. Zbyszek już wiedział, że dotrwa do końca!
W niedzielę, zgodnie z zaleceniem pani doktor, wypił sok porzeczkowy. Bardzo ostrożnie, małymi łyczkami. Nie było problemów. Szwy trzymały! Będzie dobrze, pomyślał i wyrzucił pustą butelkę do kosza.
Arek, jak zwykle „podglądał” Zbyszka. Obserwował go co robi i brał przykład. W końcu miał zabieg kilka dni później i wzorował się na Zbyszku. Toteż, gdy zobaczył sok w szklance, a potem jak Zbyszek pije bez wlewania przez sondę, sam zrobił to samo. Tylko, że jemu to zaszkodziło. Bo powinien poczekać te parę dni.
W poniedziałek usunięto sondę z nosa Zbyszka. Dodatkowo Dr. K wyciągnęła ostatnie szwy. I bardzo nalegała, żeby Zbyszek został jeszcze jeden dzień. „Bo może przyjdą wyniki badań materiału pobranego przy zabiegu”.
Wyniki nie przyszły. Zbyszek dowiedział się od pielęgniarki zabiegowej, że jest zasada, przepis, że pacjent ma być po zabiegu czternaście dni pod obserwacją. I raczej ani dnia krócej...
W każdym razie we wtorek po obchodzie Zibi spakował bagaż, przebrał się i czekał. Ale najpierw przyszedł ksiądz. Zbyszek przyjął komunię. Klamra zapięta. Jezus przyszedł drugi raz, więc można iść do domu. Był szczęśliwy. Czuł, że Ktoś jednak go pilnuje.
Druga przyszła doktor prowadząca. Zbyszek widział ją drugi raz. Pierwszego dnia Profesor dał jej jego akta. I teraz przyszła z papierami na wyjście. Młoda, początkująca pani doktor. Ale bardzo miła i jeszcze uprzejma i serdeczna.
Na koniec przyszła Elżbieta. Jeszcze tylko poszli do pani zabiegowej po ostatnie wytyczne na czas rekonwalescencji. I mogli wreszcie jechać do domu.
I tyle. Póżniej Zbigniew miał jeżdzić co miesiąc na kontrole. Kilka dni po wyjściu pojechał do Centrum Onkologi. Ale tam tylko potwierdzili, że jest wyleczony.
" Opowieści marne". Fragmenty z większej całości, wyrwane z kontekstu. Historie z życia wzięte.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości