Beverley Beverley
286
BLOG

List gończy

Beverley Beverley Sądownictwo Obserwuj temat Obserwuj notkę 18

Wolę nie ryzykować. W praktyce oznacza to, że unikam polskich lotnisk i przebywając w Polsce nie siadam za kierownicą samochodu, co by stwarzało polskim władzom możliwość ujęcia mnie i doprowadzenia do zakładu karnego. Jak się okazuje to wystarcza, żeby na terenie Rzeczypospolitej poruszać się dość swobodnie, nawet z takim obciążeniem jak wystawiony przez sąd list gończy. Prawomocny wyrok w mojej sprawie zapadł w czerwcu 2015 roku – kara łączna wyniosła rok pozbawienia wolności. Od tego czasu Sąd Rejonowy Warszawa Praga – Południe rozpatrywał moje wnioski o odroczenie wykonania wyroku oraz o ułaskawienie. Na rozpatrzenie tych wniosków czekałem do sierpnia i września 2016 roku – jak widać sądowi się nie śpieszyło. Wniosek o ułaskawienie, który został zaopiniowany pozytywnie trafił następnie do Prokuratury Krajowej i na tym trop się urwał. To znaczy – przestano mnie informować jak przebiegają postępy (lub ich brak) w mojej sprawie.


Przebywając ostanio w Polsce dowiedziałem się, że policja chciałaby ze mną “porozmawiać”. Wiadomo co to oznacza w praktyce. Panowie policjanci zostawili w moim ostatnim miejscu zamieszkania wizytówkę z prośbą o kontakt (sic!). Ponieważ wiedziałem, że oni wiedzą, gdzie tak naprawdę przebywam, zaraz po powrocie do Anglii zadzwoniłem na komisariat na toruńskim Rubinkowie. Uprzejmy pan sierżant poinformował mnie, że w styczniu 2017 roku wystawiono za mną list gończy. Poradził, żebym czym prędzej zadzwonił do sądu w Warszawie. Nie wiedziałem po co właściwie mam tam dzwonić – niechętnie to zrobiłem. Pytam panie sekretarki czy mogą mi udzielić jakichś informacji. Okazuje się, że nie mogą, ponieważ w sądzie na Terespolskiej nie ma akt mojej sprawy i że mam dzwonić do Prokuratury Krajowej. No to dzwonię na Rakowiecką. Tam mi mówią, że akta mojej sprawy już dawno (30.12.16) odesłali z powrotem do sądu wraz z decyzją Pana Prezydenta. Jak łatwo się domyślić Pan Prezydent nie skorzystał wobec mnie z prawa łaski. Szkoda tylko, że mnie o tym nie poinformowano (oczywiście sąd wie, że od 12 lat mieszkam w Anglii - a nawet zna mój adres), a gdy próbuję się tego dowiedzieć na własną rękę to mnie okłamują(?), że nie mają akt mojej sprawy. Chyba że w tym sądzie na Pradze panuje taki “bajzel”, że rzeczywiście sami nie wiedzą akta której sprawy mają u siebie, a które gdzieś tam wysłano.


Trudno – przebywając w Polsce dalej będę przemykał bocznymi uliczkami jak szczur, unikając konfrontacji z funkcjonariuszami policji i straży miejskiej. Zwracam tylko uwagę jak w Polsce wykonuje się wyroki. Najpierw wsadza się kogoś do aresztu i trzyma tak długo, aż przyzna się do wszystkich zarzutów. W moim przypadku wymiarowi sprawiedliwości bardzo zależało na tym, żebym przyznał sie do wypowiedzenia słów: “Nie mogę załatwić premiera, załatwię ciebie”. Ten premier to oczywiście dzisiejszy Prezydent Europy. Gdy “dobrowolnie” poddałem się karze wypuścili mnie na wolność – zresztą zgodnie z umową – jakby zapominając o tym, że do końca orzeczonej kary pozostały jeszcze ponad trzy miesiące. Jednak wszystko wskazuje na to, że sobie o mnie przypomnieli. Bardzo dobrze – ja też o nich pamiętam i jestem zawsze gotowy wrócić do mojej sprawy, zwłaszcza w perspektywie omawianych ostatnio publicznie patologii polskiego wymiaru sprawiedliwości.


A tak przy okazji – sędzia, który przetrzymywał mnie w areszcie bez wyznaczenia daty rozpoczęcia procesu to pan Marcin Patro, który na forum publicznym zaistniał za sprawą niejakiego Staruchowicza, któremu zdaje się podatnicy będą musieli wypłacić odszkodowanie za czas jaki spędził w areszcie. Natomiast prokurator, którego wyznaczono do sporządzenia aktu oskarżenia (też mu się nie śpieszyło) to pan Bartosz Tomczak z Prokuratury Rejonowej Warszawa – Śródmieście. Wspominam o tych panach, bo pisałem na nich donosy gdzie tylko się da, tak aby Dobra Zmiana miała na nich “haki”. Obaj panowie mają zdaje się “gientkie” kręgosłupy, więc jeszcze mogą się przydać.


PS Aha, jeszcze jedno – moją korespondencję cenzurował niejaki Łączewski Wojciech, który niestety nie orzeka już w sprawach karnych. Czy naprawdę polskie sądownictwo może sobie pozwolić na rezygnowanie lekką ręką z tak doświadczonych fachowców?

Beverley
O mnie Beverley

były korwinista, obecnie trochę socjaldemokrata

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo