Apple, Amazon i Microsoft. To spółki znane na całym świecie, które stały się synonimem gigantycznego sukcesu. Co je łączy? Otóż:
a) wszystkie należą do czołówki największych przedsiębiorstw świata,
b) wszystkie przyniosły nieprawdopodobne zyski swoim akcjonariuszom,
c) wszystkie po drodze zaliczyły bardzo duże spadki notowań.
Wartość akcji Apple od debiutu na giełdzie w 1980 roku wzrosła 252 razy. Na poniższej tabeli widać roczne stopy zwrotu akcji Apple w latach 1980-2016.

Z kolei poniższy wykres przedstawia notowania Apple w latach 1985-2016.

Jako pierwszy zwraca uwagę niesamowity wzrost notowań. Warto jednak zauważyć, że inwestor, który partycypował w tych zyskach, po drodze dwukrotnie doświadczył spadków (o 82%). Pierwszy taki przypadek miał miejsce w latach 1991-1997, natomiast drugi w latach 2000-2003. Gdybyśmy posiadali te akcje w portfelu i stosowali zasadę odcinania strat, np. w sytuacji spadku cen o więcej niż 40%, to najprawdopodobniej pozbylibyśmy się tych akcji na dobre.
Jeszcze lepiej prezentuje się wykres notowań spółki Amazon, która - od IPO (momentu wejścia na giełdę) w 1997 roku - wzrosła prawie 400-krotnie (roczna stopa zwrotu wyniosła 36%).
Stopy zwrotu poszczególnych lat przedstawia poniższa tabela:

Amazon, podobnie jak Apple, doświadczył także bolesnych spadków. Między rokiem 1999 a 2001 notowania spółki poleciały w dół o 94%! Na osiągnięcie nowego szczytu akcjonariusze Amazona musieli czekać aż do 2009 roku (czyli dziesięć lat).
Nawet gigantyczne wzrosty notowań Apple i Amazona bledną przy wspaniałych wynikach Microsoftu. Spółka Billa Gatesa w ciągu trzydziestu lat obecności na giełdzie przynosiła swoim akcjonariuszom średnio 25% zysku rocznie.

Podobnie jak w przypadku pozostałych spółek, również i tutaj doszło do spadków, które z pewnością poruszyły większość akcjonariuszy. Między 1999 a 2009 rokiem akcje Microsoftu spadły aż o 70%.
Wzrosty zaprezentowanych powyżej spółek muszą robić wrażenie. Jeśli ktoś dąży do osiągnięcia rekordowych stóp zwrotu, to koniecznym warunkiem jest wyszukanie wyjątkowej spółki u progu jej działalności bądź też w momencie, gdy jest ona mocno niedowartościowana. Drugi warunek, to zainwestowanie większości swojego kapitału w akcje wspomnianej spółki. Wówczas mamy szansę na wielką nagrodę… albo druzgocącą porażkę. Osobiście nie lokuję w pojedyncze spółki więcej niż 2-3% kapitału. Wyjątkiem jest firma Gazprom, której mam trochę więcej akcji. Lokowanie powyżej 10% kapitału w akcje jednej spółki, to zbyt duże ryzyko. Czasami przerażają mnie klienci, którzy za wszystkie oszczędności życia kupują akcje jednej czy dwóch firm.
Apple, Amazon i Microsoft to tzw. perełki. Zachwycając się ich sukcesami, zapominamy o dziesiątkach spółek, które również miały duży potencjał, a jednak nie spełniły oczekiwań. To pokazuje, że inwestowanie w pojedynczą spółkę niesie za sobą gigantyczne ryzyko. Nie zawsze uda się nam poprawnie ocenić fundamenty przedsiębiorstwa. Wystarczy przypomnieć sobie losy Nokii, która długo była liderem w swojej branży i wydawała się być jedną z tych spółek, które przyniosą niewiarygodne zyski.
Warto zatem pamiętać, że do wyszukania wyjątkowej spółki konieczna jest świetna znajomość branży, ludzi reprezentujących daną spółkę, a największą rolę w ewentualnym sukcesie i tak ostatecznie odgrywa szczęście. Z kolei, jeśli chcemy uniknąć tymczasowych spadków rzędu 80%, powinniśmy trzymać się z daleka od modnych akcji.
Część inwestorów, w celu obrony przed dotkliwymi spadkami, stosuje stop lossy. Czy zatem wyszukiwanie obiecujących spółek i stosowanie jednocześnie automatycznych zleceń sprzedaży (przy np. 20-procentowym spadku) może przynieść nam duże zyski? Sporo mówią na ten temat dwa poniższe wykresy, które ukazują spadki Apple i Amazona.
Procentowe spadki Apple w poszczególnych latach:

Źródło: Marc Faber
Procentowe spadki Amazona w poszczególnych latach:

Źródło: Marc Faber
Jak widać, nawet spółki tak potężne jak Apple i Amazon mogą mieć spadki - niemal co roku sięgały one 20%. W przypadku stosowania stop lossów, oznacza to sprzedaż akcji i wykluczenie z udziału w przyszłych zyskach.
Nie ma złotego środka. Związanie znacznej części kapitału z jednym przedsiębiorstwem jest zrozumiałe gdy mamy do czynienia z osobą będącą właścicielem spółki, która zna firmę od podszewki i wyróżnia się w branży. W innych przypadkach, kapitał należy dzielić pomiędzy różne aktywa.
Dywersyfikacja
Powyżej wspomniałem o sytuacji, w której akcje Amazona zaliczyły gigantyczny spadek o 94%. Wyobraźcie sobie dwóch inwestorów, z których jeden dostrzegł potencjał tej spółki i przeznaczył na nią 50% środków. Z kolei drugi wolał rozłożyć swój kapitał między różne grupy aktywów i zainwestował w Amazona 5% środków. Bardzo łatwo można wyobrazić sobie różnicę w ich zachowaniu, gdy notowania spadły niemal do zera. Dlatego tak pomocna w zachowaniu zimnej krwi jest dywersyfikacja, która narzuci nam zróżnicowanie aktywów,w jakie chcemy zainwestować nasz kapitał.
W dywersyfikacji nie chodzi wyłącznie o samo podzielenie środków na inwestycje w różne aktywa. Ważne jest również utrzymywanie założonej struktury portfela inwestycyjnego. Przykład: postanawiamy, że nasze 100 tys. złotych zainwestujemy w cztery grupy aktywów. Każde 25 tys. złotych przeznaczymy kolejno na metale szlachetne, akcje, surowce oraz gotówkę. Po jakimś czasie (np. roku) sprawdzamy zmiany w wartości aktywów i dokonujemy ponownego wyrównania ich udziału w naszym portfelu. Jeśli zatem wartość metali wzrośnie o 5 tys., a akcje spadną o 5 tys., to pozbędziemy się 5 tys. w metalach a dokupimy akcje o wartości 5 tys. W ten sposób każda grupa aktywów ponownie będzie miała 25-procentowy udział w portfelu.
Co nam to da? Po pierwsze, pozbędziemy się aktywów, których cena wzrosła (ich potencjał do wzrostu jest teraz mniejszy). Po drugie, nabędziemy aktywa, których cena w ostatnim czasie spadała (większy potencjał do wzrostu). Warto podkreślić, że trzymając się tej zasady, uczymy się również dyscypliny. Szczegółowe rozważania na ten temat znajdują się w artykule „Permanentne modele inwestycyjne i ich długoterminowe wyniki”.
Inwestorzy indywidualni wciąż przegrywają z emocjami
Kluczowe jest zdobycie bezcennej umiejętności nabywania aktywów po niskiej cenie, a następnie sprzedawania po wzrostach. Jest to duże wyzwanie dla inwestorów indywidualnych. Potwierdzają to dane zawarte w raporcie firmy Dalbar. Wynika z nich, że zarówno w samym 2015 roku, jak i podczas ostatnich 30 lat, inwestorzy indywidualni notowali wyniki gorsze niż S&P 500.

Kolorem zielonym oznaczona została średnia stopa zwrotu dla inwestorów, kolorem niebieskim – wynik indeksu S&P 500. Czerwone słupki, to różnica między wynikiem inwestorów a S&P 500.
Jak autorzy raportu uzasadniają te wyniki? Ich zdaniem inwestorzy wciąż nie potrafią sobie poradzić z jednym kluczowym problemem: powszechne jest kupowanie drogich akcji i sprzedawanie ich po spadkach. Większość inwestorów działa w ten sposób, mimo że nie ma to żadnego logicznego uzasadnienia. O wszystkim decydują emocje, wśród których dominuje przede wszystkim chciwość i strach. Należy jednak podkreślić, że strach jest nieporównywalnie silniejszy od chciwości. Pokazują to choćby wykresy dla hossy i bessy na rynkach akcji. O ile wzrosty rozciągają się na 5 lat, to spadki są bardzo gwałtowne i zazwyczaj trwają przez 18-24 miesiące.
Podsumowanie – jak dywersyfikować?
Opisane wyżej niesamowite wzrosty znanych spółek są wyjątkami. Jeśli poważnie traktujemy nasz majątek i nie zamierzamy stawiać wszystkiego na jedną kartę, pozostaje nam jedynie dywersyfikacja. Jakie aktywa powinny zatem znaleźć się w naszym portfelu? W obecnej sytuacji przede wszystkim te najmniej skorelowane z głównymi (rozwiniętymi) rynkami akcji i obligacji.
Pierwszy, naturalny wybór stanowią metale szlachetne. Będzie to rodzaj bezpiecznej przystani w momencie, gdy system monetarny zawali się pod ciężarem długów, a powrót do pozytywnych, rzeczywistych (wyższych niż inflacja) stóp procentowych okaże się niemożliwy. Warta uwagi jest również inwestycja w niedowartościowane surowce rolne, przemysłowe oraz energetyczne.
W ostatnich latach akcje na rynkach wschodzących notowały dużo gorsze wyniki, niż giełda w USA. Warto zatem przeznaczyć część kapitału na spółki np. w Turcji, Rosji, Nigerii czy Chile. Zanim zdecydujemy się na inwestycje w tych krajach, musimy mieć świadomość, że pomimo niskich cen akcji, notowania mogą ulec pogorszeniu, jeśli zdarzy się załamanie w USA. Spadki będą jednak łagodniejsze, niż w przypadku rynków rozwiniętych.
Warto inwestować w różnych krajach. Niepewna sytuacja na rynkach będzie wymuszać interwencje rządów, z czasem coraz bardziej zdecydowane. Inwestowanie w różnych rejonach świata pozwoli nam podnieść poziom bezpieczeństwa na tyle, na ile to możliwe. Przede wszystkim jednak warto rozłożyć kapitał między tanie aktywa oraz zachować co najmniej 20-procentowy udział gotówki. Ostatecznie tanie aktywa zawsze mogą stać się jeszcze tańsze, a i sam rynek lubi “podrzucać” nam różne okazje.
Zespół Independent Trader
Źródło: Independent Trader – Niezależny Portal Finansowy
http://independenttrader.pl/dywersyfikacja-recepta-na-sukces-czy-przecietne-zyski.html