industrialka industrialka
1371
BLOG

Przemysł 4.0 - Korporacyjny wyścig absurdów.

industrialka industrialka Badania i rozwój Obserwuj temat Obserwuj notkę 31

image

Decyzja zapadła. Stworzę bloga, na którym będę opisywać różne aspekty mojej pracy. Pracy ciekawej, nietuzinkowej, pozwalającej mi na nieustanny rozwój, a także na obserwację środowiska jakim jest szeroko pojęty przemysł. Proszę Państwa o wyrozumiałość, niekiedy treści mogą kogoś urazić, jednak wszystko co opiszę będzie bardzo subiektywne, widziane tylko i wyłącznie z mojej perspektywy.

Od kilku lat zajmuję się tworzeniem systemu wykorzystującego możliwości płynące z dostępu do najnowocześniejszych technologii: sztuczną inteligencję (AI), rozszerzoną rzeczywistość (AR), predykcję, analizę danych... i wiele innych.

Praca na pierwszy rzut oka niezbyt interesująca. Jak to mówią osoby nie z branży 'Tu coś klikniesz, tam poklikasz... nuda."

A jednak wcale tak nie jest. Kilka lat temu stworzyłam system dedykowany dla przemysłu, który aż kipi od tych wszystkich technologi. Pracując w  korporacji, gdzie oczywiście liczy się człowiek a nie pieniądz (hehe)... mogłam rozwijać swoje dziecko (tak mi przyszło nazywać ten system po tylu latach spędzonych nad jego tworzeniem) najlepiej po godzinach, inwestując własne środki, nie narzekać i cieszyć się z popularności w korpo-sieci jaką mi to przyniosło. Pomijając wszystkie negatywny aspekty, które mogłabym wymieniać i wymieniać, to jednak byłam-jestem dumna z tego, co udało mi się stworzyć.

Czas ten na pewno nie był stracony, a czego się nauczyłam nikt mi nie zabierze. Jeszcze kilka lat temu, kiedy to nawet nie przypuszczałam jak potoczą się moje losy na następne lata nie wiedziałam jak działają korporacje. Jak skomplikowane są uwarunkowania "polityczne", czym rządzą się wewnętrzne sieci wzajemnej adoracji ale i nieprzerwanej konkurencji. Będąc na wielu obiektach przemysłowych poza rozwiązaniami technologicznymi, które niejednokrotnie analizowałam... pojawiły się też wizje i wyobrażenia kadry kierowniczej średniego i wyższego szczebla na temat przyszłości zakładu, implementacji nowoczesnych technologii i tego jakby tu wydać możliwie jak najmniejsze pieniądze, aby zabłysnąć przed najwyższymi (niejednokrotnie poza granicami Polski).

Przemysł 4.O - Ostatnio bardzo na topie, prawda? Co się pod tym kryje? Biorąc udział w wielu konferencjach, tworząc pierdyliard prezentacji na ten temat (każdorazowo wg standardowego schematu), mogę bardzo długo opowiadać co się za tym pojęciem kryje (czysto teoretycznie). Mianem przemysłu 4.0 określa się swego rodzaju rewolucję przemysłową, w której główną rolę pełnią zaawansowane systemy automatyki i sterowania, przesyłu danych, analizy danych, mobilność, prace w chmurach, cybernetyka itd. HI-TECH w czystej postaci. Tak brzmi teoria. Idąc od tego zagadnienia powstało wiele pobocznych: Produkcja 4.0, Zakład na miarę 4.0, Inteligentna Fabryka. Wielokrotnie słyszałam z ust klientów o tym, że wdrażają obecnie politykę 4.0. i muszą podjąć określone  działania, aby temu sprostać. Czasem działania te były narzucane odgórnie, czasem sami musieli się wysilić i coś zaproponować.

Przykładem takich działań są np.: wdrożenie systemu monitorującego pracę maszyn wraz z zaawansowaną anlizą pracy każdej z nich, inteligentne systemy zarządzania budynkiem (coś na wzór BMS), implementację rozwiązań wykorzystujących AR/VR (rozszerzoną lub wirtualną rzeczywistość), aplikacje mobilne/webowe dla utrzymania ruchu etc. Można by tak wymieniać, ważne żeby jakikolwiek punkt projektu wpasował się w implementację nowoczesnych technologii.

W ogólnym rozrachunku tego typu pomysły  były ciekawe, zrozumiałe, można było się nad tym pochylić. Problem pojawiał się wtedy, kiedy zakład który ledwo stoi chciał wdrażać rozwiązania 4.0.  Instalacje do wymiany, maszyny z lat 70., wszystko stare, bez jakiejkolwiek bieżącej konserwacji czy serwisu (naprawiane kiedy już padnie całkowicie), gdzie działa jedna maszyna na pięć.. i oni muszą wdrożyć coś NOWEGO, bo tego wymaga od nich polityka korporacji. I nie ma pieniędzy na wymianę instalacji, ale na nowoczesne technologie i owszem (bo przecież polityka....).

A najlepiej to oni by chcieli tak oczujnikować jakąś maszynę, żeby system podpowiadał im, że np. prawdopodobnie za 7 dni dane łożysko ulegnie zniszczeniu i trzeba pomyśleć o zakupie i wymianie na nowe. Kiedy już klient został uświadomiony, że taki system wymaga odpowiednich nakładów finansowych, długiego zbierania danych wzorcowych, a cała infrastruktura musi być uprzednio zmodernizowana... konieczna była zmiana ów pomysłu, bo przecież jednak COŚ trzeba zrobić. Wtedy mogło to być cokolwiek. "Zróbcie cokolwiek, nawet nie musi działać.. ale musimy stworzyć prezentację, kilka zdjęć.. i wysłać dalej". I tak jest po dzień dzisiejszy.

Wracając jednak do mojego "dziecka" to realia zweryfikowały całość dopiero po 2-3 latach, kiedy to już system działał.

Pomysł stworzenia takiego systemu wziął się właśnie od pilnej potrzeby wdrożenia rozwiązania zawierającego rozszerzoną rzeczywistość (AR). Ktoś gdzieś to wymyślił, klient zwrócił się do nas.. i machina ruszyła. Temat AR nie był wtedy jeszcze tak popularny jak teraz. Większość gdzieś widziała jakieś filmiki, prezentacje... ale nikt nie korzystał. Kiedy więc pojawił się realny projekt, pojawiła się też potrzeba nauczenia całej tej technologii. Wtedy postrzegałam świat zupełnie inaczej, ważna była dla mnie idea, pomysł, to czy dane zadanie było interesujące, czy mogłabym się rozwinąć.. czy byłoby jednocześnie wyzwaniem. Pieniądze? Nie były ważne. Pewnie zrobiłabym to nawet i za darmo. Bardzo nakręcał mnie fakt, że jest to tak bardzo nowe, że nikt mnie tego nie nauczy i muszę sama małymi krokami.  I, że  "jakoś to musi działać" , bo skoro działa gdzieś indziej to będzie działać także tutaj. Spędziłam dnie, noce, miesiące na dzierganiu programu. Samo poznanie technologii zajęło mi bardzo dużo czasu. Pamiętam nawet jak w akcie desperacji tłumaczyłam azjatyckie fora, aby dowiedzieć się jak rozwiązać dany problem. A czas uciekał. Po niespełna roku projekt został zrealizowany. Wtedy widziałam tylko problemy powstałe na etapie tworzenia systemu, nie na etapie użytkowania. Po pierwszym projekcie pojawiły się kolejne.. ale skok technologiczny jaki wydarzył się z roku 207/2018 właśnie w dziedzinie rozszerzonej rzeczywistości sprawił, że musiałam się ciągle uczyć. Ciągle pojawiało się coś nowego. Sprzęt (okulary AR) po roku były już przeżytkiem, do niczego nie nadającym się.


image



Kiedy już osiągnęło to pewną stabilność zarówno software'ową jak i hardware'ową, można było na spokojnie realizować kolejne zadania. Najczęściej były to aplikacje, które pełniły rolę instrukcji dla użytkownika. W okularach widoczne były wszystkie czynności, które użytkownik musi wykonać. Aplikacja potrafi bez problemu rozpoznać każdy element, widoczny przed użytkownikiem. Wskazać miejsce i sposób montażu. Dla mnie super! A dla pracowników? Rzeczywistość wtedy po raz pierwszy tak bardzo mnie uświadomiła, że straciłam wiarę w głęboki sens tego co robię. Żaden pracownik, operator maszyn, monter. Nikt. Nikt nie chciał pracować w okularach. Fajny bajer, to przetestowania... ale nie do pracy. Tak bardzo oczywisty aspekt! Kto normalny zechce pracować w okularach kilka godzin dziennie? A to gorące, bateria krótko trzyma, z perspektywy BHP mocno dyskusyjne. Z wadą wzroku to w ogóle nic nie widać. Najgorzej jednak, jeżeli projekt był realizowany dla zadania, gdzie pracownik pracuje na danym stanowisku ponad 20 lat, zna cały proces od podszewki i na pamięć i teraz nagle ktoś sobie wymyślił, że ma pracować w jakichś inteligentnych okularach. Bez sensu. Tak więc większość projektów umierała po pierwszej prezentacji. Zdjęcia były? Były. Filmik był? Był. Zarząd widział? Widział. Wszyscy się cieszą, gratulują sobie, niejeden kierownik zabłysnął.. ale na tym się kończy.

I tak do tej pory często słyszę: "Zrób nam Pani jakąś aplikację na okulary. I tak nikt nie będzie w tym pracować, ale dobrze byłoby mieć. Nasz klient (wielki gracz na rynku Automotive) wymaga od nas wykazania, że korzystamy z tych technologii, abyśmy mogli startować do przetargów". Teoretycznie nasz klient - nasz pan.. i powiela się te utarte schematy, bo najważniejszy jest pieniądz. Niestety motywacja coraz mniejsza, wiedząc że dany projekt z założenia jest bez jakiegokolwiek sensu.

Byłam kiedyś na jakiejś konferencji, gdzie wychwalano rozszerzoną rzeczywistość i okulary marki DAQRI. Mnóstwo filmów na YT, wielka kampania promocyjna. Dziś wiem, że wszystkie te filmy były zmontowane na potrzeby reklamy, a żadne z tych rozwiązań nigdy nie istniało. Firma z końcem września zwinęła się z rynku, zostawiając wszystkich tych, którzy wydali na okulary $4000 z niczym. Przykłady takie jak te mogę mnożyć. I mimo, że wiem w jaki sposób można wykorzystać tą technologię aby naprawdę była użyteczna, to nikt nie chce podejść do tego w ten sposób. Liczy się prezentacja, atrakcyjny filmik, uścisk dłoni prezesa i radosne komentowanie zasadności projektów w gronie osób, które nie mają o tym pojęcia.




Okiem kobiety na tematy związane z przemysłem, nowoczesnymi technologiami i korporacyjnym wyścigiem szczurów.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie