Szczególnym adresatem tych słów chciałbym uczynić tych, którzy uważają mnie za młokosa krytykującego coś bez życiowego stażu itd, czego dali wyraz w pięknych komentarzach do mojego ostatniego wpisu. Nie pamiętam czasów Solidarności, nie pamiętam stanu wojennego. Zdarzyło mi się II RP i PRL podczas przygotowań do wojewódzkich olimpiad w gimnazjum. I na gruncie tego i gruncie też tego co obserwuję dziś, wyrobiłem sobie pewne poglądy. Być może nie jestem przedstawicielem polskiej młodzieży, np. takiej która w 3 klasie eliarnego liceum w Bytomiu układa ze zniczy przeznaczonych na zbiórkę dla Kresów krzyż i następnie go wyśmiewa. Może nie jestem do końca normalny... Jestem może i człowiekiem, który ma o sobie za wysokie mniemanie - tj. myśli że jest nieugięty moralnie itd. Nie jest tak, mimo moich staran często zdarza mi się potykać i upadać. Na zawsze pozostana jednak dla mnie wzorami ludzie nieugięci i do nich pragnę się zbliżać i od nich uczyć. Mimo swojej własnej ułomności, której nie akceptuję, nie akceptuję też fałszu ze strony innych.
Postawa ludzi, którzy angażowali się w strajki w latach 80. są dziś różne. Mówi się często o zdradzie ideałów Solidarności. Jak szerokie kręgi zatacza ta zdrada, ludzi którzy na codzień szczycą się szlechetną walką w latach 80? Zacznijmy od pani Henryki Krzywonos, o której każde już dziecko chyba słyszało - jak to ona "zatrzymywała komunikację w Gdańsku". Niestety przywódcy tamtych strajków ani IPN nic o tym nie, ponieważ zajezdnia pani Henryki w dzień strajków wyjechała normalnie do pracy, a pani HK dołączyła do strajku kiedy się zorientowała co się dzieje lub kiedy wyłączono prąd na trakcji. Jest to przypadek skrajny - szukanie własnych zasług dla popularności i dowalenie Kaczyńskiemu. Nie trudno szukać przykładów na samej górze - np. pan Prezydent RP czy Donald Tusk. Nie wydaje mi się, żeby postawa uległosći wobec okupanta sprzed 20 lat, skutkująca w tworzeniu z Polski międzynarodowego pośmiewiska (śledztwo smoleńskie) była niepodległościowa. Nie wydaje mi się także, że przykładnemu katolikowi przeszkadza niewielki krzyż pod przyszłym domem.
Tak czy inaczej są jeszcze ludzie, którzy nie zapomnieli albo nie przeinaczyli swoich dawnych idei. Są tacy, którzy nie zgadzają się na Order Orła Białego dla szefa działąjącej przeciwko polskim interesom Gazety Wyborczej. Są też tacy, którym nie wystarcza się moskiewska łaska zakrycia celowo zdewastowanego wraku TU 154. Są też tacy, którzy uważają, że w Polsce religia o którą się walczyło ma miejsce w życiu publicznym. Są tacy, którzy w czasach teoretycznie niezagrożonej wolności, upominać się o hasło "niepodległość". taką osobą jest Edward Mizikowski.
Postać nieznana, działacz Solidarności, organizator antykomunistycznym manifestacji, spędził na rakowieckiej w Warszawie niemalże rok. W l. 90 działał w Związku Piłsudczyków i Związku Strzeleckim. W 2010 roku stanął po stronie walki o prawdę. Przychodząc 10.11.2010 roku na Krakowskie Przedmieście pewnie się nie spodziewał, że w III RP spotka go to ,czego mógł oczekiwać w stanie wojennym. Oto relacja, nie ta, która się pojawiła -że miał 1,6 promila!
"10 Listopada ok. godz. 20.00 Edward Mizikowski stojąc w pobliżu łańcuchów pod Pałacem Prezydenckim zauważył, że jedno ze zdjęć położonych pośród kwiatów znalazło się jakiś metr po drugiej stronie łańcuchów. Zapytał się BOR-owca czy może je zabrać. Tamten powiedział: „Oczywiście”. Gdy przeszedł przez łańcuchy i podszedł do zdjęcia i nachylił się nad nim został zakuty przez BOR-owców w kajdanki i zaprowadzony do kancelarii prezydenta. Tam, jak mówi, otrzymał od kogoś, z tyłu, cios w głowę i stracił przytomność. Gdy ją odzyskał zapakowali go do samochodu i zawieźli do komendy na Wilczą. Gdy samochód ruszył jeden z mężczyzn założył rękawiczki i zaczął go systematycznie bić po głowie i twarzy. Gdy się zasłaniał zaczął go bić i drugi. Na Wilczej zrobili mu badanie alkomatem i byli bardzo zawiedzeni. W końcu jeden powiedział mu, że ma 0,5 promila alkoholu. Na to powiedział, że nigdy dziesiątego każdego miesiąca nie pije.
Wsadzili go do samochodu i zawieźli do Izby Wytrzeźwień na ul. Kolskiej. Po drodze znowu, jak mówi, go pobili bijąc po twarzy i głowie rękami w rękawiczkach. Na Kolskiej domagał się zrobienia mu badania krwi pod katem zawartości alkoholu we krwi. Na to usłyszał: „Jak ci k… pobierzemy krew to będzie to całe wiadro”.
Rozebrano go do slipek, dano długą koszulę i umieszczono w sali z pijanymi. O godz. 6.00 rano 11 listopada zawieziono go na komendę na Wilczą, gdzie go przesłuchiwano. Potem zawieziono go na Kolską po depozyt (jego rzeczy). Potem zawieziono go do prokuratury. Z rozmów na policji zaczął się domyślać, że chcą mu dać sankcję prokuratorską na 30 dni (areszt) za wtargniecie na teren Pałacu Prezydenckiego. Już jednak na Kolskiej słyszał jak upominali się o niego Ewa Stankiewicz i Jan Pospieszalski. W prokuraturze go przesłuchano go i zwolniono nakazując mu jednak stawiać się w komendzie 2 razy w tygodniu.
Wszystkie te informacje uzyskałem w trakcie rozmowy telefonicznej. Pan Mizikowski właśnie, zaraz po wypuszczeniu, przyszedł „pod Krzyż” i Mirka od razu dała mu telefon, by ze mną porozmawiał. Chciał żeby ta rozmowa trwała jak najkrócej (zadawałem mu wiele pytań), bo wszyscy chcieli z nim porozmawiać i go powitać i chciał być jak najszybciej z ludźmi. Nie zdążyłem więc wiele informacji z niego wyciągnąć."
Jest to relacja dr Stanisława Krajskiego (11.11.2010)
www.wobroniekrzyza.wordpress.com
Jeżeli państwo wywalczone przez NSZZ "Solidarność" firmuje dziś takie ataki ( nie jest to bowiem pierwszy - na Krakowskim Obromncy narażeni są na poprawną politycznie młodzież i samych funkcjonariuszy) to chyba jest coś nie tak. A może skoro nie było tego w serwisach informacyjnych, jest to kłamstwo?
Interesuj� si� histori� oraz polityk�. Od zawsze by�em po stronie prawicy. Do moich ulubionych postaci historycznych należy Józef Pi�sudski. Olbrzymim autorytetem jest dla mnie �.p. Prezydent RP prof. Lech Kaczy�ski
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka