Zaczęło się od wywiadu Komorowskiego dla GW, gdzie stwierdził, że krzyż trzeba usunąć. Potem konserwator zabytków powiedział, że na postawienie tablicy, czy pomnika nie ma zgody. W międzyczasie GW trzymała rękę na pulsie i podgrzewała atmosferę.
Komorowski i reszta ferajny musieli zdawać sobie sprawę, że doprowadzi to do eskalacji konfliktu. A można było to załatwić w bardzo prosty sposób. Potwierdzić postawienie tablicy, ogłosić konkurs na projekt, ustalić termin postawienia i po sprawie. Tak powinna postąpić władza, gdyby chciała załatwić sprawę, tak aby wszyscy byli mniej lub bardziej zadowoleni i uniknąć konfliktów. Gdyby chciała…
Potem stało się to do czego dojść musiało. Ośmieszeni, poniżeni w mediach ludzie, którzy trwają i modlą się pod krzyżem narażeni są na ataki pijanej hołoty, wychowanej na Wojewódzkim i gazecie.pl. Na ogół przy biernej postawie policji. Sposób działania policji, to kolejny dowód na to, że władza aprobuje istniejący stan rzeczy. Nie mam pretensji do policjantów, bo policjanci są od wykonywania poleceń przełożonych. Gdyby wolą przełożonych było ochronić ludzi pod krzyżem, to tak by się stało, ale najwyraźniej tak nie jest.
Państwo jest m.in. od tego, aby chronić słabszych i bezbronnych. To państwo nie wywiązuje się ze swoich podstawowych zobowiązań.
W całej sprawie nie chodziło o krzyż. Ale meritum sprawy już się zatarło. W przestrzeni publicznej używa się haseł „bitwa o krzyż”, „obrońcy krzyża”. Teraz to już tak naprawdę nie ma znaczenia. Teraz najważniejsze to chronić ludzi tam pod krzyżem, bo państwo tego nie robi i nie chce robić. Na jutro na 23:00 zapowiedziana jest „pokojowa” manifestacja przeciwników krzyża, którzy wprost zapowiadają, że będą chcieli usunąć krzyż. Może dojść do linczu tych zaszczutych, umęczonych ludzi.
Kto może pomóc, niech przyjdzie jutro wieczorem pod pałac prezydencki.
Motłoch znów w akcji
Inne tematy w dziale Polityka
