Yeck Yeck
753
BLOG

Austria - Polska. Udany start reprezentacji w eliminacjach do ME 2020

Yeck Yeck Piłka nożna Obserwuj temat Obserwuj notkę 9

    Przed meczem z Austrią najwięcej emocji wzbudzała dyskusja jak najlepiej wykorzystać nasze trzy eksportowe strzelby: Lewandowskiego, Milika i Piątka. Podjąć pełne ryzyko i posłać w bój od pierwszej minuty całą trójkę, czy może wystawić dwójkę z przodu a trzeciego zostawić w odwodzie. Jeśli tak, to kto obok Lewandowskiego, bo mimo dobrej formy Piątka i Milika, pozycja kapitana reprezentacji jest niepodważalna. A może zacząć ostrożnie, z osamotnionym na szpicy Lewandowskim wspomaganym przez pięciu pomocników. Jak zwykle, ilu kibiców, tylu selekcjonerów i mnóstwo spekulacji.

    Selekcjoner właściwy Jerzy Brzęczek zdecydował się na wariant doskonale znany. Duet Lewandowski - Milik to podstawowy wybór poprzedniego selekcjonera Adama Nawałki, otrzaskany w eliminacjach i finałach ME'16 oraz MŚ'18. Zresztą cały wyjściowy skład został złożony z doświadczonych piłkarzy.

    Aż siedmiu zawodników z wyjściowej "11" grało w finałach ME we Francji :

Szczęsny - Kędziora, Glik, Bednarek, Bereszyński - Grosicki, Krychowiak, Klich, Zieliński - Milik, Lewandowski

a kolejnych sześciu usiadło na ławce - Fabiański, Pazdan, Jędrzejczyk, Cionek, Linetty, Błaszczykowski .

    Jak widać, kiedy był czas na eksperymenty to był czas na eksperymenty, a kiedy przychodzi walczyć o punkty selekcjoner postawił na sprawdzone nazwiska. Najwięcej problemów było tradycyjnie ze skompletowaniem lewej strony. Jedyny lewy obrońca w Polsce na reprezentacyjnym poziomie to podatny na kontuzje Maciej Rybus, który tym razem też musiał opuścić zgrupowanie reprezentacji z powodu urazu. Jego miejsce zajął nominalny prawy obrońca, ale sprawdzany już na lewej stronie, Bereszyński. Przed nim zagrał Zieliński, który klasycznym skrzydłowym nie jest, jednak takie jest też jego wyjściowe ustawienie w Napoli, więc o dyskomforcie nie mogło być mowy. W trakcie meczów często schodzi do środka zajmując pozycję nr "8".

    Mecz zaczął się od uważnej gry obu drużyn, środek boiska był mocno zagęszczony, przez co rozgrywanie piłki było bardzo trudne. Pierwsze próby polskiej reprezentacji polegały na długich przerzutach do Lewandowskiego i Milika. W 7 min. po nieporozumieniu naszych obrońców kąśliwie zza linii pola karnego uderzył Sabitzer, jednak skoncentrowany Szczęsny pewnie to obronił. Pierwszy kwadrans należał do gospodarzy, to oni prowadzili grę, długo utrzymywali się przy piłce. Atakowali głownie naszą prawą stroną, gdzie dużą aktywność wykazywała dwójka Sabitzer - Alaba. Jak wspomniał w komentarzu Jacek Laskowski, ponoć ciepło o pomocniku RB Lipsk wypowiadał się sam Pep Guardiola. Z naszej strony mogliśmy zapamiętać jedynie "magic touch" Roberta Lewandowskiego, który zagrał "no look pass", taki że palce lizać, do Zielińskiego. Tyleż to było jednak efektowne, co bezproduktywne.

    Pierwszy strzał oddaliśmy w 24 min., po rzucie rożnym niegroźnie uderzył Glik. Rożnego mieliśmy jednak nie po przyciśnięciu Austriaków do muru, ale po kiksie obrońcy w niegroźnej akcji. Gospodarze pokazali, że nie są monolitem w obronie. Kilka minut później znów stracili piłkę niedaleko własnego pola karnego i Grosicki groźnie uderzył. Lindner z trudem wybił na róg. Następne minuty nie zmieniały obrazu gry, Austriacy cierpliwie rozgrywali atak pozycyjny, wciąż próbując nas "ugryźć" naszą prawą stroną, choć nominalnie wydawało się, że to lewa jest słabsza. Może o tym nie wiedzieli... My staraliśmy się wyprowadzać kontry, z których niewiele wynikało.

    Pod koniec pierwszej połowy zyskaliśmy przewagę, co zaowocowało kilkoma wrzutkami w pole karne, ale nie udało się nic z tego uszczknąć. Gąszcz austriackich obrońców nie pozwalał na oddanie celnego strzału. Pierwsza połowa, powiedzmy sobie szczerze, nieciekawa, gra była szarpana, mało składnych akcji. Austriacy, mimo przewagi, nie stworzyli sobie 100 % sytuacji, my również nie doprowadziliśmy do bramkowej akcji.

    Trudno wyróżnić któregoś z naszych piłkarzy za pierwszą połowę. Słabo wyglądał środek pola. Klich i Krychowiak ograniczali się głównie do przeszkadzania. Parę razy próbował szarpnąć Zieliński, ale były to indywidualne akcje pomocnika Napoli. Nie miał z kim "poklepać" piłki. Kilka razy ruszył swoją stroną Grosicki, jednak siła złego na jednego i on nie wykreował nic groźnego. Brakowało w naszej grze dłuższego utrzymania się przy piłce, pogrania cierpliwie z jednej strony na drugą, poszukania luki w obronie gospodarzy, a szkoda, bo w kilku zupełnie niegroźnych sytuacjach pokazali, że potrafią się pogubić.

    Drugą połowę Brzęczek postanowił zacząć od zmiany ustawienia, "amerykański" Frankowski zmienił Milika i przeszliśmy na 4-5-1. Ustawienie się zmieniło, filozofia gry reprezentacji Polski pozostała ta sama. Nadal inicjatywa była po stronie gospodarzy, a my nastawiliśmy się na grę z kontry. Tym razem ustawiliśmy wyżej linię obrony, skracając bardziej pole gry. Z jednej strony przyniosło to nam ładne wyjście na pozycję Frankowskiego, po efektownej piętce Lewandowskiego, jednak Frankowski zagrał niecelnie. Z drugiej strony za naszą linią obrony zrobiło się więcej miejsca, co skończyło się niebezpiecznym wypadem Austriaków i Bereszyński musiał ratować się faulem na żółtą kartkę.

    Długo nie pograliśmy w nowym ustawieniu. Po kwadransie kontuzji doznał Zieliński i został zmieniony przez Piątka, więc wróciliśmy do wyjściowego ustawienia 4-4-2. Jak się później okazało nie wyszło nam to na złe. Gra wyrównała się. Ładna akcja Polaków zakończyła się dośrodkowaniem z lewej strony do Piątka, ten wycofał do Klicha, ale jego strzał zablokowali obrońcy. W rewanżu ładnie pociągnął Arnautovic, którego nie mógł dogonić Bednarek, szczęśliwie cała akcja zakończyła się niecelnym strzałem. W 63 min, składna kontra biało-czerwonych. Odważnie pociągnął Frankowski, przerzucił do Piątka , który pięknie zgrał z pierwszej piłki do Grosickiego i niewiele zabrakło aby sfinalizować tę akcję. Rozkręcał się Arnautović. Kolega Fabiańskiego z West Hamu potrafił szarpnąć, trudno było mu odebrać piłkę, wreszcie bardzo ładnie przymierzył z wolnego, na nasze szczęście nie trafił.

    W 68 min. kolejny rzut rożny dla nas, który tym się różnił od poprzednich, że tym razem na placu gry był Bum Bum Piątek. Po zamieszaniu piłka trafia pod nogi Kędziory, strzał z woleja broni Lindner, ale tak, że piłka spada na głowę asa Milanu i wychodzimy na prowadzenie!

    W drugiej połowie Austria nie była już tak poukładana taktycznie jak w pierwszych 45 minutach, poszczególne linie trochę im się porozjeżdżały i stwarzaliśmy więcej groźnych sytuacji. W 74 min. fantastyczna akcja biało-czerwonych, Grosicki przedarł się lewą stroną, podał do Lewandowskiego, a ten pięknym, mierzonym podaniem wypuścił Piątka sam na sam z bramkarzem. Tym razem Il Pistolero minimalnie chybił.

    Niesamowity jest ten Piątek. Bardzo aktywny, ruchliwy, często wychodzi na pozycje, przez co zwiększa swoje szanse na otrzymanie piłki. Stąd biorą się jego gole. Jest takie wyświechtane powiedzenie, że piłka szuka zawodnika. Piątek piłce bardzo pomaga w tym szukaniu. Pokazał się dziś nie tylko jako egzekutor. Schodząc do boków potrafił przytrzymać piłkę, celnie odegrać, jak we wspomnianej akcji z Grosickim, czy w 79 min. gdy pokazał się na skrzydle i dobrze dośrodkował w pole karne, ponownie do Grosika, który jednak nie trafił w piłkę. To z pewnością największy wygrany dzisiejszego spotkania. Trener Brzeczek będzie miał pozytywny ból głowy jak zestawić linię ataku w następnych meczach. Oprócz Piątka na wyróżnienie zasługują także:

Grosicki, który był aktywny cały mecz i kilka razy uciekł obrońcom gospodarzy. Widać, że 5 bramek i 11 asyst w tym sezonie to nie przypadek.

Zieliński, który w bezbarwnej pierwszej połowie był naszym najjaśniejszym punktem .

I tradycyjnie Lewandowski, na którego skuteczność możemy czasem narzekać, ale to ciągle światowa klasa i zawsze daje nam duże pole manewru w ataku.

    Druga połowa znacznie lepsza w naszym wykonaniu, Austriacy "puchli" z każdą minutą. Jednak w końcówce nasi za bardzo się cofnęli i Austriacy zaczęli niebezpiecznie dośrodkowywać w nasze pole karne. Po jednej z nich Janko znalazł się oko w oko ze Szczęsnym,  powinno być 1:1. Na nasze szczęście rezerwowy Austriaków źle trafił w piłkę. Chwilę później mocny strzał Alaby broni Szczęsny. Łyżka dziegciu w beczce miodu tej drugiej, udanej naszej połowy, to końcowe minuty. Momentami była to chaotyczna "obrona Częstochowy".

    Nie ma co jednak wybrzydzać. Trzy punkty na początek z solidnym europejskim średniakiem na wyjeździe muszą cieszyć.


Yeck
O mnie Yeck

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport