Przemysław Wiśniewski zadebiutował w reprezentacji Polski w hicie eliminacji MŚ 2026 przeciwko Holandii i… wypadł bardzo dobrze. Polacy wywieźli z Rotterdamu cenny remis 1:1 po przepięknej bramce Matty’ego Casha. W tle tej sportowej historii jest jednak głośna sprawa karna ojca piłkarza, byłego obrońcy Jacka Wiśniewskiego, oskarżonego o udział w gangu, który — według śledczych — rozważał napad na dom Roberta Lewandowskiego. To opowieść o debiucie pod presją i o tym, że "grzechy ojca" nie są winą syna.
Wieczór, który buduje kadrę — i nazwisko Wiśniewskiego
Rotterdam znów okazał się dla Polaków miejscem twardej wymiany ciosów. Holandia prowadziła po stałym fragmencie, ale w końcówce meczu przepiękną bramkę strzelił Matty Cash i zrobiło się 1:1, które "Biało-czerwoni" dowieźli już do końca. Dla Jana Urbana to wynik, który daje oddech i punkt.
Bardzo dobrze w tym meczu wypadł nasz debiutant ze środka obrony, Przemysław Wiśniewski. Serwisy z ocenami zgodnie podkreślały spokój, siłę w pojedynkach i dobre czytanie gry przez młodego zawodnika.
I właśnie w tym miejscu futbol splata się z niewygodnym życiorysem — nie Przemysława, tylko jego ojca.
Więcej o samym meczu przeczytasz tutaj:
Ironia losu: z Lewandowskim w jednej jedenastce
Symbolika była mocna. Wiśniewski debiutował u boku Roberta Lewandowskiego — piłkarza, którego dom w Monachium miał w 2016–2019 r. przewinąć się w rozmowach przestępczej grupy. Według materiałów śledczych opisywanych przez media, „skok” nie wyszedł poza etap luźnych rozważań; nie podjęto realnych przygotowań. To granica istotna: od sensacyjnych opowieści do ustaleń sądu droga jest daleka.
Skąd w ogóle ten wątek znalazł się w obiegu? Odpowiedź prowadzi do toczącej się sprawy karnej i zeznań kluczowego świadka.
Co naprawdę jest w aktach: grupa „Młodego”, zarzuty i wątek „Monachium”
Na ławie oskarżonych w osobnym postępowaniu zasiada Jacek Wiśniewski — były stoper m.in. Górnika Zabrze, Cracovii i Wisły Płock, ale przede wszystkim ojciec Przemysława. Prokuratura zarzuca mu udział w zorganizowanej grupie przestępczej kierowanej przez Grzegorza L., ps. „Młody”, która miała działać na Śląsku, w Małopolsce i Wielkopolsce. Wątek monachijskiej willi Lewandowskich pojawia się w opisach śledztwa i publikacjach prasowych jako rozważany, lecz niewprowadzony w życie scenariusz. Sprawa jest w toku — a o winie przesądzi wyłącznie sąd.
W relacjach mediów przytaczających treści z akt i wypowiedzi „małego świadka koronnego” (Grzegorza L.) przewija się także stwierdzenie, że po jednym z napadów „Młody” miał szantażować Jacka W., grożąc krzywdą Przemysławowi i wymuszając dalszą współpracę. To element materiału procesowego i jako taki podlega ocenie sądu — nie kibiców.
Nawet jeśli nagłówki żyją sensacją, boisko rządzi się inną logiką. Tam liczy się forma, decyzyjność i to, czy wygrywasz swój pierwszy pojedynek.
Dwóch Wiśniewskich, dwie ścieżki. Syn idzie swoją
Jacek Wiśniewski zostawił po sobie w ekstraklasie reputację twardziela, a po karierze piłkarskiej zaliczył epizod w MMA (KSW 20 — porażka z Kamilem Walusiem przez TKO w 1. rundzie). Przemysław — inny rocznik, inne szkolenie, inna szatnia — wchodzi do reprezentacji z konkretem, który nie podlega polemice: z solidnym debiutem w meczu o punkty. To są jego minuty i jego odpowiedzialność.
I wracamy do Rotterdamu, bo to on nadał tej opowieści ramy — sportowe, a nie kryminalne.
Zostawmy sensacje, pamiętajmy o faktach
Remis z Holandią to punkt, który może ważyć w tabeli. Dla Wiśniewskiego — dowód, że potrafi unieść reprezentacyjne tempo i ciężar okoliczności. Dla reszty: przypomnienie, że domniemanie niewinności obowiązuje, a medialne spekulacje nie zastępują wyroku.
Historia z "planem Monachium”, w który miał być zamieszany Jacek Wiśniewski, pozostaje w aktach i publikacjach, a na boisku Przemysław Wiśniewski zapracował na prostą ocenę: można na nim polegać – a nie oceniać za rzekome "grzechy ojca".
MP
Przemysław Wiśniewski podczas meczu z Holandią, fot. EPA/MAURICE VAN STEEN
Inne tematy w dziale Sport