7 sierpnia oficjalnie odwołano, planowane na wrzesień, spotkanie Baracka Obamy z Władimirem Putinem[1]. Decyzja amerykańskiego prezydenta mieści się w rządzącej stosunkami dyplomatycznymi od setek lat zasadzie wzajemności - jest bezpośrednią reakcją na udzielenie przez Moskwę azylu Edwardowi Snowdenowi, i jako taka nie powinna nikogo dziwić. Bardziej interesująca jest tu bowiem odpowiedź Kremla.
Strona rosyjska oświadczyła, iż posunięcie Obamy jest „rozczarowujące”[2], a także dowodzi, że „USA nadal nie są gotowe, by budować [z Rosją] relacje na równoprawnych zasadach”[3]. Odwołajmy się jeszcze w tym miejscu do wywiadu, którego (7 sierpnia) udzielił jednej z gruzińskich telewizji Dmitrij Miedwiediew. Rosyjski premier stwierdził m. in., że „jeśli Gruzja lub jakiś inny kraj - nie ważne, Ukraina, czy jeszcze jakieś inne państwo - staje się członkiem odpowiedniego sojuszu wojskowo- politycznego [NATO], to my faktu tego ignorować nie możemy”, oraz że Rosji „nie podoba się” również członkostwo w Sojuszu Północnoatlantyckim państw bałtyckich (co stanowi pewne novum, o czym więcej poniżej). Miedwiediew dodał też, że w NATO „nikt Moskwy nie słucha i nikt jej nie zaprasza”[4]. Cytowane wypowiedzi tylko pozornie nie są ze sobą związane. Wpisują się one w spójną i względnie stałą wizję rosyjskiej polityki zagranicznej, czy nawet szerzej - wizję miejsca Rosji na arenie międzynarodowej. Ostatnie napięcia na linii USA - Rosja należy interpretować właśnie w takim szerszym kontekście.
Relatywnie często można spotkać się z opinią, że na Kremlu dominuje „myślenie w kategoriach zimnej wojny”, co miałoby tłumaczyć rosyjską politykę zagraniczną. Określenia te, choć częściowo trafne, wydają się zbyt nieprecyzyjne. Sugerują one, jakoby Moskwa nadal postrzegała ład międzynarodowy jako bipolarny, widząc siebie jako jednego z dwóch głównych graczy na poziomie globalnym. Tymczasem trudno racjonalnie zakładać, że rosyjscy decydenci nie są świadomi wielobiegunowości współczesnych stosunków międzynarodowych. Co więcej, większe znaczenie dla zrozumienia działań Rosji na arenie międzynarodowej ma nie tyle sam konflikt zimnowojenny, co okres lat 90. ubiegłego wieku. Wtedy to, za rządów Borysa Jelcyna,doszło do transformacji ustrojowej z jednej strony i znaczącego jej osłabienia z drugiej, także w wymiarze wewnętrznym (niech za przykład posłuży kryzys finansowy z 1998 roku). To właśnie wydarzenia tego okresu powodują obecną wśród przynajmniej części rosyjskiego społeczeństwa (a także elit politycznych) postawę „tęsknoty za Związkiem Radzieckim”, i dalej - rosyjskie dążenie do odbudowy swojej potęgi. Sprowadza się to zasadniczo do dwóch kwestii: utrzymania wpływów Moskwy w państwach obszaru poradzieckiego (dotyczy to zwłaszcza członków Wspólnoty Niepodległych Państw), oraz doprowadzenia do uznania Rosji przez innych graczy za mocarstwo. Te dwa strukturalne wymiary rosyjskiej polityki zagranicznej nazwać można geopolitycznym i psychologiczno - prestiżowym. Propagowana, od 2008 roku przez administrację Baracka Obamy, „polityka resetu” raczej nie będzie mogła tego zmienić (w obliczu obecnych napięć pozostaje kwestią otwartą, czy „reset” zostanie w ogóle utrzymany). Odpowiedzi, których premier Miedwiediew udzielił we wspomnianym wywiadzie, wpasowują się w pierwszy z tych wymiarów. Reakcja Kremla na odwołanie wizyty w Moskwie (a nawet sprawa Edwarda Snowdena) - w wymiar drugi. Rosja sprzeciwia się obecności NATO na obszarze poradzieckim (w szczególności dotyczy to projektów rozszerzenia Sojuszu o nowych członków), gdyż godzi to w jej interesy na obszarze uznawanym przez nią za uprzywilejowaną strefę wpływów. Kreml akcentuje w swej retoryce problem równoprawności stosunków z Waszyngtonem, ponieważ USA są mocarstwem w skali globalnej. Idąc dalej, uznanie Rosji za równego (czy też „strategicznego”) partnera w sensie psychologicznym przydaje jej atrybut mocarstwowości. Sprzeciwienie się żądaniom amerykańskim i przyznanie azylu Snowdenowi to z kolei udowodnienie, że Moskwa może sobie pozwolić na samodzielność w stosunkach międzynarodowych i nie uleganie światowemu hegemonowi.
Czym innym jest jednak spójność wizji polityki zagranicznej, a czym innym jej zasadność. Zabieganie o nierozszerzenie NATO o Gruzję czy Ukrainę jest zrozumiałe, ponieważ państwa te nie określiły jeszcze ostatecznie (mimo kwietniowych deklaracji premiera Iwaniszwilego[5]) swojego miejsca na arenie międzynarodowej (kierunek zachodni - Unia Europejska i Sojusz Północnoatlantycki - czy inny kierunek, w tym przypadkurosyjski?). Jednakże krytyka członkostwa Litwy, Łotwy i Estonii nie wydaje się sensowna - państwa te blisko dwie dekady temu wyraźnie określiły (co ważne, nie tylko w sferze retoryki) swoją prozachodniość, a nawet, w pewnym stopniu, antyrosyjskość. Ponadto, istotniejszym wyzwaniem dla Rosji zdaje się polityka zagraniczna Chińskiej Republiki Ludowej. Chodzi tu głównie o aktywność Pekinu w Azji Centralnej. Chiny są zainteresowane tym obszarem przede wszystkim ze względu na jego znaczące bogactwa naturalne. Wszystkie państwa Azji Centralnej są członkami Wspólnoty Niepodległych Państw (przy czym Turkmenistan pozostaje z WNP stowarzyszony), co sytuuje je we wspomnianej uprzywilejowanej strefie wpływów rosyjskich. Może to prowadzić do eskalacji rywalizacji z ChRL o omawiany obszar (pomimo działalności Szanghajskiej Organizacji Współpracy- wszak jej istnienie samo w sobie nie eliminuje ambicji politycznych Moskwy i Pekinu). Dodajmy jeszcze, że państwa Azji Centralnej, w przeciwieństwie do państw bałtyckich czy też państw Europy Środkowej, nie przynależą przecież ani do NATO, ani tym bardziej do UE. Tym samym rozbudowa wpływów Kremla w krajach takich jak Kazachstan jest dla Rosji perspektywą realniejszą. Kierunek wschodni można zatem uznać za daleko bardziej racjonalny wektor rosyjskiej polityki zagranicznej.
Konkludując, podkreślmy raz jeszcze, że analizowane powyżej działania są wysoce spójne z prezentowaną przez Kreml koncepcją miejsca Rosji na arenie międzynarodowej. Zawierają się w sklasyfikowanych wyżej dwóch strukturalnych wymiarach polityki zagranicznej: geopolitycznym i psychologiczno- prestiżowym. Pamiętajmy, by konkretne posunięcia i komunikaty płynące z Moskwy zawsze interpretować w ich świetle, przynajmniej dopóki na rosyjskiej scenie politycznej nie dojdzie do poważniejszych zmian.
Adrian Koładka – stażysta Instytutu Kościuszki
Joanna Świątkowska – konsultacja merytoryczna
Przy wykorzystaniu materiału prosimy o wskazanie jako źródła Instytutu Kościuszki
Inne tematy w dziale Polityka