Zaledwie dwa ni po tym, jak w Gabinecie Owalnym Donlad Trump zapewniał, że nie dojdzie do cięcia amerykańskiego kontyngentu w Polsce, media za oceanem donoszą, że US Army ma się zwijać z Europy Wschodniej. Jak poinformował „Washington Post”, wstrzymane zostaną wieloletnie inicjatywy obejmujące setki milionów dolarów wsparcia militarnego – w tym kluczowy program wzmacniający wschodnią flankę NATO wobec zagrożenia ze strony Rosji. Biały Dom odniósł się do tych doniesień.
Europejski szok po decyzji Trumpa
Według informacji amerykańskiego dziennika, decyzja dotyczy m.in. tzw. Baltic Security Initiative, programu uruchomionego w 2018 r., który zapewniał finansowanie infrastruktury wojskowej i szkoleń w Estonii, na Litwie i Łotwie. Kraje bałtyckie – mimo że należą do grona państw NATO wydających ponad 2 proc. PKB na obronność – opierają się na amerykańskich środkach, ponieważ ich gospodarki są zbyt małe, by samodzielnie utrzymać rozbudowaną infrastrukturę wojskową.
„To nie tylko realne pieniądze, ale i symboliczny sygnał wsparcia wobec Moskwy” – zauważyła w rozmowie z „Washington Post” Lauren Speranza, ekspertka Center for European Policy Analysis.
Europejscy dyplomaci cytowani przez gazetę nie kryją obaw, że krok Trumpa zostanie odebrany na Kremlu jako zachęta do dalszych działań destabilizacyjnych. „Rosjanie naprawdę liczą się tylko z amerykańskim żołnierzem, flagą i dolarami” – podkreślił anonimowo jeden z urzędników UE.
Waszyngton wysyła sprzeczne sygnały
Oficjalnie Biały Dom tłumaczy swoją decyzję koniecznością „koordynacji z Europą” oraz chęcią, by sojusznicy przejęli większą odpowiedzialność za własną obronę. Pentagon dodaje, że to zgodne z priorytetami administracji – skoncentrowaniem uwagi na Chinach, bezpieczeństwie granic USA i obronie wewnętrznej. "Perwszego dnia swojej drugiej kadencji prezydent Trump podpisał rozporządzenie wykonawcze w sprawie ponownej oceny i reorganizacji pomocy zagranicznej Stanów Zjednoczonych. Działanie to zostało skoordynowane z krajami europejskimi, zgodnie z rozporządzeniem wykonawczym i powtarzanym od dawna naciskiem prezydenta na zapewnienie, by Europa wzięła na siebie większą odpowiedzialność za własną obronę" - brzmi komunikat Białego Domu.
Nie brak jednak sprzeczności. Jeszcze w lipcu sekretarz obrony Pete Hegseth publicznie chwalił kraje bałtyckie za zwiększanie wydatków na armię. Równolegle w Departamencie Obrony trwały prace nad wygaszaniem wsparcia. To wywołuje chaos zarówno w stolicach europejskich, jak i na Kapitolu.
Kongres w opozycji do Trumpa
W amerykańskim Kongresie, gdzie nadal istnieje ponadpartyjne poparcie dla NATO i dla Ukrainy, decyzja Białego Domu przyjęta została z dużym sceptycyzmem. Senatorowie podkreślają, że nie wiedzą jeszcze, jakie dokładnie środki zostaną wstrzymane i czy obejmie to także finansowanie dla Ukrainy.
Co więcej, istnieje ryzyko, że nawet jeśli Kongres uchwali środki na programy bezpieczeństwa, Pentagon będzie mógł je „przerejestrować” – czyli wykorzystać w inny sposób bez zgody ustawodawców. To otwiera pole do kolejnych konfliktów między Białym Domem a Kongresem.
Polska i region na rozdrożu
Podczas niedawnej wizyty prezydenta Polski w Waszyngtonie Trump zapewniał, że amerykańscy żołnierze nie zostaną wycofani znad Wisły. „Jeśli już, to raczej dodamy więcej” – stwierdził. Jednocześnie jednak administracja sygnalizuje możliwość ograniczenia obecności wojskowej w innych częściach Europy.
Dla Polski, Litwy, Łotwy i Estonii to szczególnie wrażliwy moment. Rosja, choć osłabiona wojną w Ukrainie, pozostaje realnym zagrożeniem. Redukcja amerykańskiego wsparcia może osłabić odstraszanie i wystawić wschodnią flankę NATO na test, którego nikt w Europie nie chce doświadczyć.
Zmiana doktryny czy gra polityczna?
Eksperci cytowani przez „Washington Post” wskazują, że obecna polityka wpisuje się w szerszą strategię Elbridge’a Colby’ego, szefa polityki Pentagonu, który od lat argumentuje, że USA nie są w stanie równocześnie finansować wsparcia dla Europy i prowadzić rywalizacji z Chinami. Priorytetem staje się więc Pacyfik.
Jednocześnie krok Trumpa ma także wymiar polityczny. Prezydent chce pokazać wyborcom, że twardo egzekwuje zobowiązania sojuszników i ogranicza wydatki za granicą. Problem w tym, że w praktyce może to oznaczać osłabienie wiarygodności USA jako lidera NATO – co zauważają zarówno komentatorzy amerykańscy, jak i europejscy.
Fot. Donald Trump, prezydent USA/PAP/EPA
MK
Inne tematy w dziale Polityka