Autor: Per Bylund
Tłumaczenie: Monika Sznajder
Będąc Szwedem, nie raz słyszę wypowiedzi, że Szwecja jest rzekomo wspaniałym krajem, reprezentującym „kwitnący socjalizm„, który stanowi przykład dla reszty świata. Spora część moich znajomych z innych krajów chwali m.in. szwedzką politykę recyklingu i akcje rządu kładącego nacisk na przymus w kwestiach ochrony środowiska.
Szwecja odniosła rzekomo sukces, o jakim inne rządy jedynie marzą: stworzyła wydajny i zyskowny krajowy system ochrony środowiska poprzez przetwórstwo odpadów (recykling) na szeroką skalę. I wszyscy obywatele są w to zaangażowani! Każdy recyklinguje!
To ostatnie zdanie jest zresztą prawdziwe: naprawdę wszyscy recyklingują. Wynika to jednak z przymusu rządowego, a nie z własnej woli. Krajowa, monopolistyczna firma zajmująca się zabieraniem odpadów nie przyjmuje już śmieci: zabiera wyłącznie odpady biodegradowalne. Każdy inny rodzaj śmieci, który przypadkiem znajdzie się w koszu, może prowadzić do kary pieniężnej (wcale niemałej), a całe sąsiedztwo może spodziewać się zwiększonych opłat za usługę (tzn. nawet jeszcze większych podwyżek niż dotychczas, bo państwo i tak podnosi ceny corocznie lub co dwa lata).
Co zatem robi się ze śmieciami? Większość domów ma znaczną liczbę koszy na rożne odpady: osobno baterie, odpady biodegradowalne, drewno, kolorowe szkło, inne szkło, aluminium, inne metale, gazety, papier twardy, papier niemieszczący się w poprzednich kategoriach oraz plastik różnego rodzaju. Należy oczyścić materiały przed wyrzuceniem — kartony na mleko nie mogą być poddane recyklingowi, jeżeli jest w nich wciąż mleko, puszki metalowe nie mogą zaś mieć zbyt dużej ilości papierowych nalepek.
Szwedzi są zatem zmuszeni do oczyszczania własnych odpadów, zanim je posortują według odpowiednich kategorii. Mówią, że to jest przyszłość, a środowisko na tym korzysta. A co z gospodarką?
Sprawa nie kończy się na większej ilości pracy w domu i dodatkowej przestrzeni zajmowanej w kuchni przez różne rodzaje koszy. Co robi się ze śmieciami, które nie są zabierane? Firma zabierająca odpady (która obecnie raczej się nie przemęcza, bowiem świadczy swoje usługi zazwyczaj raz na dwa tygodnie albo nawet raz na miesiąc, pomimo iż opłaty wydają się zagadkowo wzrastać z roku an rok) akceptuje tylko określone rodzaje śmieci, zazwyczaj jedynie biodegradowalne resztki jedzenia. Ale nie martwicie się — panujemy nad wszystkim.
Władze ustanowiły centra zbiórki odpadów w większości rejonów zamieszkanych przez ludzi, gdzie można pozbyć się swoich śmieci. Centra te oferują liczne kontenery — każdy przeznaczony na inny rodzaj odpadów, oznakowany odpowiednim kolorem, aby można było łatwiej znaleźć ten odpowiedni. Oznacza to jednak, że przed przyjściem trzeba mieć oddzielone aluminium od innych metali, a gazety od innych papierów. Nie chciałbyś przecież wyrzucić brudnego kartonu po mleku czy pomieszanych papierów, nieprawdaż?
Wydaje się jednak, że ludzie tak właśnie robią. Oszukują, myśląc, że lepiej na tym wyjdą. Władze zareagowały, utrudniając oszustwo. Pierwszym krokiem była zmiana kształtu kontenerów, aby utrudnić wrzucanie do nich „nieodpowiednich” śmieci. Na przykład, kontenery przeznaczone na szkło posiadają małe okrągłe otwory na butelki, a te przeznaczone na papier twardy i karton mają otwory przypominające wyglądem otwór skrzynki pocztowej (trzeba zatem — takie jest prawo! — zgnieść wszystkie pudełka przed ich wrzuceniem do pojemnika).
Ten system nie sprawdził się jednak. Ludzie nadal oszukiwali. A im bardziej władze to utrudniały, tym trudniej było pozbywać się śmieci, nawet jeżeli miało się szczery zamiar umieszczenia ich w odpowiednim miejscu. Tak więc ludzie szli do wyznaczonych miejsc i zwyczajnie zostawiali wszystko obok kontenerów — po co sprawiać sobie kłopot? Władze odpowiedziały, wyznaczając płatnych szpiegów w centrach zbiórki śmieci (!), aby przyłapanych oszustów móc pociągnąć do odpowiedzialności karnej. (I faktycznie odbyło się kilka spraw sądowych, podczas których sądzono ludzi za nieprzestrzeganie tych przepisów!). Czy muszę mówić, że system szpiegów również nie zadziałał? Po zakończeniu dość zagorzałej debaty w mediach szpiegowanie na terenie centrów składowania śmieci zostało zniesione.
Nie pytamy się tutaj o to, czy władze są świadome tego, co popycha ludzi do działania, ponieważ już teraz mamy liczne przykłady rozmiaru rządowej niewiedzy. Czy recykling działa? — oto jest pytanie. Z punktu widzenia rządu — prawdopodobnie tak; z punktu widzenia środowiska — zdecydowanie nie.
Przymusowy recykling sprawdza się tak samo, jak inne centralnie zaplanowane systemy: zwiększa i centralizuje władzę, podczas gdy oczekiwane rezultaty nie następują. W takim rozumieniu system recyklingu działa: ludzie sortują swoje śmieci — nie mają wyboru. Ponadto, państwowe firmy zajmujące się zabieraniem odpadów, zarabiają więcej niż poprzednio, podczas gdy mają mniej pracy. Społeczeństwo się denerwuje, ale nie reaguje. Szwedzi na ogół często się uskarżają (o wszystko!), ale nie przeciwstawiają się — są przyzwyczajeni do manipulowania przez rząd; godzą się na taki los od 1523 r.
Ten wymuszony system recyklingu podzielony jest na kilka warstw: konsument („producent” odpadów) wykonuje najwięcej pracy, selekcjonując, czyszcząc i transportując śmieci do centrum ich zbioru. Następnie, wyznaczone przez rząd firmy opróżniają kontenery i przewożą materiały do centrów regionalnych, gdzie są one przygotowywane do przetworzenia. Na kolejnym etapie wszystko zostaje przetransportowane do scentralizowanych zakładów, gdzie odpady są przygotowywane do ponownego użycia lub spalenia. Na koniec pozostałości zostają sprzedane firmom oraz osobom indywidualnym po subwencjonowanych cenach, aby można było dokonać wyborów „przyjaznych środowisku”.
Interesujące w kwestii planowania recyklingu na styl sowiecki jest to, że system jest oficjalnie dochodowy. Z założenia jest on wydajny w użyciu zasobów, jako że przetwarzanie materiałów wiąże się z mniejszym zużyciem energii niż na przykład górnictwo czy produkcja papieru z drewna. Jest również gospodarczo dochodowy, ponieważ rząd osiąga dochód ze sprzedaży przetworzonych surowców i produktów uzyskanych w procesie recyklingu. Przerób śmieci kosztuje mniej, niż wynosi zarobek ze sprzedaży efektów recyklingu.
Jednakże rzekoma dochodowość recyklingu istnieje wyłącznie w ramach pospolitej logiki myślenia rządu: „oszczędza się energię”, ponieważ rząd nie liczy czasu ani energii zużywanych przez dziewięć milionów ludzi czyszczących i sortujących swoje śmieci. Władze wraz z badaczami doszli do konkluzji, że koszty (a) wody i elektryczności zużytej do oczyszczenia domowych śmieci, (b) transportu z centrów zbiórki odpadów oraz (c) ostatecznego procesu recyklingu są mniejsze niż koszty wyprodukowania tych materiałów od zera. Oczywiście, w tych badaniach nie bierze się pod uwagę ani ogromnych kosztów zawiezienia śmieci do wyznaczonych miejsc przez mieszkańców ani energii i kosztów związanych z tuzinem koszy potrzebnych w każdym domu.
Z ekonomicznego punktu widzenia szwedzki recykling jest tragedią. Wyobraźmy sobie, że całe społeczeństwo wydaje pieniądze i poświęca czas na oczyszczanie swoich śmieci i wożenie ich po okolicy zamiast pracować albo inwestować w produktywną działalność! Według rządowych zapisów więcej pieniędzy wpływa niż się ulatnia — dlatego sądzi się, że recykling jest dochodowy. Ignoruje się jednak koszty przymusu.
Rządowi księgowi wskazują również na cięcia kosztów, których byli w stanie dokonać dzięki scentralizowanemu systemowi zabierania śmieci. Owe „cięcia” dotyczą jednak głównie obsługi, podczas gdy społeczeństwo ponosi coraz większe opłaty. Ostatnio pojawił się problem rzadkiego opróżniania kontenerów (typowy przykład rządowych „oszczędności”), które w związku z tym pozostają pełne, co oznacza, że śmieci gromadzone są obok, podczas gdy zleceniobiorcy siedzą bezczynnie: w końcu płacone mają za wywóz według grafiku. Rezultat? Choroby i szczury. Gazety donosiły o „inwazji szczurów” w Sztokholmie i innych szwedzkich miastach w ostatnich latach.
Jeżeli rozważymy koszty w kategoriach finansowych oraz kategoriach straconego czasu i zwiększonej emisji spalin, to wcale nie jest to proces przyjazny środowisku. Dodając zdenerwowanie i większe ryzyko zachorowań, szwedzki recykling jest tak beznadziejny, jak każdy rządowy plan.
System jest tak wysoce autorytatywny w swej strukturze, stylu i zarządzaniu, że można się było tego spodziewać. Być może jest bardziej technologicznie zaawansowany niż niegdyś sowiecki, ale jest on oparty na rozkazie, a nie wolnej woli wynikającej z rzeczywistego zainteresowania i bodźców. Ciekawe jest jednak to, że system jest zbyt socjalistyczny nawet dla szwedzkiej przodującej socjalistycznej gazety „Aftonbladet”. Czwartego stycznia 2002 r.Lena Askling napisała na temat systemu wywozu śmieci w następujący sposób:
My [konsumenci] powinniśmy sortować, kompostować, pakować, przechowywać i transportować śmieci. Powinniśmy kontynuować to niedorzeczne przechowywanie śmieci w małych koszach w mieszkaniach i willach. Następnie powinniśmy zawieźć te cuchnące, cieknące worki do wyznaczonych kontenerów lub do centrów zbioru odpadów, które wydają się zawsze wypełnione po brzegi.
Dlaczego, na Boga, rząd nie wprowadzi „rynkowych bodźców”, aby zachęcić przemysł i producentów do stworzenia racjonalnych opakowań i systemów pozbywania się odpadów, które pozwoliłyby na zysk z recyklingu, produkcji energii i przyszłego importu? Być może system przyjazny konsumentom i standardom higieny byłby alternatywą dla obecnego śmieciowego chaosu?
Podczas, gdy ja czekam na wywóz śmieci, myszy panoszą się w moich śmieciach.
Nawet Askling, która zarabia na życie, propagując socjalizm, wie, że szwedzki system recyklingu nie sprawdza się i potrzebny jest tutaj wolny rynek.
Proszę, oświećcie mnie — na czym polega ten tak często obwieszczany sukces systemu?
Instytut Ludwiga von Misesa
Instytut Ludwiga von Misesa
ufundowany we Wrocławiu w sierpniu 2003 r. jest niezależnym i nienastawionym na zysk ośrodkiem badawczo-edukacyjnym, odwołującym się do tradycji Austriackiej Szkoły ekonomii, dorobku klasycznego liberalizmu oraz libertariańskiej myśli politycznej.
Na blogu publikowane będą przede wszystkim komentarze naszych ekspertów oraz informacje dotyczące działalności Instytutu Misesa. Aby przeczytać więcej tekstów, zapraszamy na naszą stronę
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka