Instytut Wolności Instytut Wolności
1118
BLOG

Polacy w instytucjach unijnych – niewykorzystany potencjał

Instytut Wolności Instytut Wolności UE Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Polacy stanowią zaledwie 5% urzędników Komisji Europejskiej, chociaż ze względu na liczbę ludności przepisy przewidują dla nas 8,2% miejsc. Jesteśmy, wraz z Rumunami, najsłabiej reprezentowani na wyższych stanowiskach o charakterze kierowniczym – pracuje na nich tylko 160 Polaków, a powinno nas być dwukrotnie więcej. - zauważył Adrian Purzycki w artykule dla "Polski w Praktyce". Nowy numer tego czasopisma znajdziesz pod linkiem: https://instytutwolnosci.pl/propozycje-dla-ue-2/, a tekst Adriana Purzyckiego poniżej. 


Unia Europejska nie jest obcym i zewnętrznym bytem, nieproszonym gościem, ingerującym w nasze krajowe sprawy, choć taki przekaz kreują niektóre ośrodki medialne i politycy. Jest wspólnotą, do której aspirowaliśmy, by – po latach życia za żelazną kurtyną – odzyskać pełną łączność z kulturą polityczną Zachodu. Unia to także (lub przede wszystkim), jak trafnie wskazują realiści, wspólnota interesów. W praktyce silniejsze państwa często forsują swoje stanowisko kosztem słabszych partnerów. Droga do realizacji wymiernych interesów nie wiedzie jednak przez sale plenarne – jest subtelnie ukryta między gabinetami i procedurami, na które Polska wskutek braków kadrowych ma ograniczony wpływ. Zamiast zatem zżymać się na kolejne niekorzystne dla nas decyzje zapadające w Brukseli, zadbajmy o należytą reprezentację i kształtowanie polityki Unii u samych jej podstaw.

Armia urzędników 

 

Według różnych szacunków 60-70% przepisów prawa krajowego w państwach członkowskich stanowi implementację bądź wprost transpozycję przepisów kształtowanych w ramach prawa pochodnego UE (tj. dyrektyw, rozporządzeń, decyzji, rozmaitych aktów sui generis wydawanych przez organy unijne itd.). Oznacza to, że krajowe legislatywy mają znacznie ograniczony zakres swobody kształtowania przepisów w stosunku do prawodawstwa UE – a ono z kolei pozostaje pod przemożnym wpływem posiadającej wyłączną inicjatywę ustawodawczą Komisji Europejskiej.

Skoro kluczowe aspekty polityki unijnej są właściwie od podstaw opracowywane w Komisji – może warto właśnie tam skupić swoje wysiłki i zasoby personalne? Wydaje się to oczywiste, zwłaszcza że Komisję na wszystkich prawie szczeblach tworzą profesjonalni urzędnicy, dobierani na podstawie postępowania konkursowego i sprawujący swoje funkcje poza kadencyjnością typową dla organów pochodzących z wyborów.

Najpotężniejszy organ wykonawczy Unii zatrudnia całą armię urzędników – łącznie we wszystkich Dyrekcjach Generalnych i służbach wchodzących w skład Komisji (36 departamentów) pracuje około 32 tys. osób!

Uprzedzając często stawiany zarzut przesadnego zbiurokratyzowania Unii, zauważmy dla porównania, że mniej więcej tyle samo (33 tys. pracowników) liczy administracja urzędów miasta Birmingham, a administracja centralna mającej zaledwie 10 mln ludności Portugalii zatrudnia aż 400 tys. osób. Tymczasem urzędnicy Komisji Europejskiej opracowują regulacje i przepisy wpływające na życie ponad 0,5 miliarda ludzi w 28 krajach. 

Nic zatem dziwnego, że w celu zapewnienia proporcjonalnego rozkładu etatów urzędniczych pomiędzy poszczególnymi państwami członkowskimi Komisja opracowała tzw. „wskaźniki odniesienia”, stanowiące – wyrażony procentowo – pożądany udział personelu pochodzącego z każdego kraju. W pierwszym okresie po rozszerzeniu Unii wskaźniki oznaczały pulę stanowisk bezwzględnie zarezerwowaną dla nowych państw. Jednak od 2011 roku nie organizuje się już konkursów preferujących nowe państwa członkowskie i w związku z tym musimy się bardziej starać o nasz udział w europejskich organach. 

Polska reprezentacja 


Tu dochodzimy do kluczowego zagadnienia – polskiej reprezentacji w strukturach Komisji, a właściwie – naszego niedoreprezentowania. Zgodnie z ostatnim wydanym przez Komisję raportem[i] dotyczącym „równowagi geograficznej” w dostępie do stanowisk urzędniczych – Polacy stanowią zaledwie 5% urzędników Komisji, chociaż ze względu na liczbę ludności przepisy przewidują dla nas 8,2% miejsc. Sytuację pogarsza dodatkowo struktura naszego zatrudnienia w KE – co trzeci Polak pracuje na niedecyzyjnych, asystenckich stanowiskach z grup funkcyjnych AST lub AST-SC (są to głównie stanowiska sekretarskie i techniczne, o które ubiegać się mogą osoby ze średnim wykształceniem). W przypadku rzeczywistych stanowisk urzędniczych z grupy funkcyjnej AD nasi rodacy w dużej mierze zajmują poziomy AD5-AD8 (przy czym poziom AD5 to zupełne minimum – pierwsza pozycja, na którą aplikują świeżo upieczeni absolwenci uczelni). Na niższych poziomach zaszeregowania mieścimy się zatem w przewidzianych normach. Jesteśmy natomiast, wraz z Rumunami, najmniej liczną nacją europejską na wyższych stanowiskach o charakterze kierowniczym, tj. na poziomach AD9-AD12 (jest tu tylko 160 Polaków – a powinno nas być dwukrotnie więcej!). Najwyższe szczeble urzędnicze – szefowie departamentów i dyrektorzy generalni – obejmują poziomy AD13 – AD16 (ostatni to mniej więcej poziom komisarza – tutaj dysproporcje pomiędzy Polską a pozostałymi dużymi krajami UE są najbardziej rażące: Polacy zajmują tylko 38 z 2753 stanowisk, co stanowi 1,38%!)[ii].

Nasuwa się pytanie: dlaczego jest tak źle i co możemy z tym zrobić? Przecież wszyscy zgadzamy się, że kompetencje i przygotowanie merytoryczne naszych kadr uległy znacznej poprawie w ciągu 15 lat członkostwa w Unii. 

Zyskaliśmy pokolenie, w którym powszechne są dyplomy zagranicznych uczelni, doświadczenie zdobyte w międzynarodowym środowisku, znajomość języków obcych, w tym roboczych języków UE – angielskiego, niemieckiego i francuskiego. Przydatność każdego z nich to temat na osobne opracowanie, ale w unijnych strukturach najlepiej jest znać co najmniej dwa z wymienionych. Wszystko to jednak nie wystarczy, by zbudować silną kadrę w Komisji – a przyczyn tego stanu jest kilka. 

Kariera w Brukseli 

 Przede wszystkim ciągle jesteśmy za słabo wyedukowani w zakresie możliwości robienia kariery w Brukseli. Brakuje kursów, studiów podyplomowych, kampanii informacyjnych, które przygotowywałyby Polaków do rekrutacji na unijne stanowiska urzędnicze, a to dość skomplikowana i czasochłonna procedura. 

Pewne nadzieje można wiązać z oddolnymi inicjatywami osób, które albo aktualnie pracują, albo po latach zatrudnienia w strukturach UE wróciły do kraju i chętnie dzielą się doświadczeniami.

Do takich inicjatyw należy powołane 7 lat temu Stowarzyszenie Network PL czy Fundacja Akademia Kadr Europejskich, która prowadzi kompleksowy kurs dla zainteresowanych pracą w instytucjach unijnych przy współpracy ze Szkołą Główną Handlową w Warszawie. Uczestnicy Akademii są m.in. zapoznawani ze wszystkimi modułami egzaminu wstępnego EPSO (Europejskiego Urzędu Doboru Kadr), obowiązkowego dla każdego kandydata na urzędnika Komisji Europejskiej, w tym z testami numerycznymi, językowymi, symulacją wymagającej samodzielności sytuacji w miejscu pracy (tzw. symulacja e-tray), sprawdzianem pracy w grupie roboczej itd. 

Takie przedsięwzięcia to jednak kropla w morzu potrzeb – przywołany raport Komisji dotyczący zatrudnienia z poszczególnych państw wskazuje na niską zdawalność egzaminów EPSO w Polsce. Podkreślmy, że bez zaliczenia tego etapu nie ma się szans na regularną posadę unijnego urzędnika. 

Stosowną edukację i promocję zatrudnienia w UE należałoby rozpocząć już wśród studentów, zachęcając ich do aplikowania na płatne kilkumiesięczne staże, prowadzone przez poszczególne organy unijne. 

W ramach takiego stażu absolwent zdobywa pierwsze szlify i – przede wszystkim – zyskuje okazję do wyrobienia sobie dobrych kontaktów w Brukseli. 

Wymierne korzyści 

Solidnym argumentem przemawiającym za zatrudnieniem w brukselskiej centrali pozostają warunki finansowe. Pensja początkującego urzędnika na poziomie AD5 to ok. 4,5 tys. EUR; osoby zatrudnione na poziomie AD8 zarabiają już 6,6 tys. EUR; wyższe stanowiska kierownicze mogą się poszczycić zarobkami od 7,5 tys. EUR dla poziomu AD9 do 11 tys. EUR dla poziomu AD12. Zarówno dla mieszkańców Polski, jak i dla obywateli krajów południa Europy są one o wiele atrakcyjniejsze niż na przykład dla Niemców, co znajduje odzwierciedlenie w ilości osób chętnych, by przystąpić do egzaminów EPSO. Nadmieńmy jednak, że – choć do EPSO startuje mniej Niemców i Holendrów – uzyskują oni częściej dobre wyniki, umożliwiające zatrudnienie. W tym kontekście warto też przypomnieć, że urzędnicy pracujący dla organów UE odprowadzają podatek nie do własnego państwa, ale do… samej Unii! Ta w zamian oferuje im korzystne zabezpieczenie socjalne i wysoką emeryturę. 

Choć korzyści finansowe i wygody związane z pracą dla Unii są znaczne, potencjalni urzędnicy powinni pamiętać przede wszystkim o etosie swojej pracy. Pomimo wymogu bezstronności i nieangażowania się po stronie partykularnych interesów krajowych, wszyscy – koniec końców – reprezentują w jakiś sposób optykę wyniesioną ze swoich ojczyzn. 

Warto więc, by Polacy w unijnych organach integrowali się ze środowiskiem europejskim, lecz jednocześnie – utrzymywali dobre relacje między sobą i z krajem. 

W ten sposób zbudujemy markę i wpływy polskie w Brukseli łatwiej, niż nasi europosłowie podczas, często gorących, obrad Parlamentu Europejskiego. 

Zwiększenie pozytywnego wkładu naszych kadr we wspólną politykę UE będzie wyśmienitym sposobem na zażegnanie radykalnie eurosceptycznych nastrojów, pojawiających się także w Polsce. Trudno być entuzjastą Unii, gdy widzi się w niej tylko biurokratycznego molocha, na którego decyzje nie mamy rzeczywistego wpływu. Potraktujmy zatem zaangażowanie polskich urzędników w Unii jak wielkie wyzwanie, które może zakończyć się win-win situation na wielu poziomach, o ile w europejskiej drużynie będziemy mieli więcej naszych zawodników. 

[i] Sprawozdanie KE: https://eur-lex.europa.eu/legal-content/PL/ALL/?uri=CELEX:52018DC0377R(01)

[ii] Dane z dn. 1 stycznia 2019 r. są dostępne tu: https://ec.europa.eu/info/sites/info/files/statistical-bulletin-20190101.zip 

Publikacja finansowana w ramach programu Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego pod nazwą „DIALOG” w latach 2017–2019 

ADRIAN PURZYCKI - Absolwent prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim. Od 2012 r. zawodowo związany z branżą IT w różnych obszarach. Od 2018 r. aplikant adwokacki przy Okręgowej Radzie Adwokackiej w Warszawie. Interesuje się zastosowaniem nowych technologii (sztucznej inteligencji, blockchain) m.in. w usługach prawniczych i administracji publicznej.


Instytut Wolności jest niezależnym od partii politycznych think tankiem nowej generacji, założonym przez Igora Janke, Dariusza Gawina i Jana Ołdakowskiego. Zapraszamy na stronę Instytutu Wolności.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka