Lunka1969 Lunka1969
921
BLOG

O damskim biuście ... szczerze

Lunka1969 Lunka1969 Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

Pewien syn bardzo bogatego przedsiębiorcy miał wkrótce ukończyć studia prawnicze. Zapytany przez swego ojca, o jakim prezencie marzyłby z tej okazji, przyszły absolwent wymienił markę modnego, sportowego samochodu w alufelgami, mocnym silnikiem, w kolorze czarnym. Synonim elegancji. Luksusu. Prestiżu. Tak bardzo pasującego do jego przyszłego zawodu i życiowych aspiracji.Nie był więc ów młodzian specjalnie zaskoczony, gdy po otwarciu prawdziwego ,dobrze zmrożonego francuskiego trunku z Szampanii dostrzegł na stole elegancko zapakowane pudełko.

-To prezent dla ciebie od nas na nowy start w życiu, rozpakuj- powiedział ojciec.

Po odwinięciu warstw ozdobnego papieru oczom młodego mężczyzny ukazał się egzemplarz Biblii z dedykacją od Rodziców. Rozczarowanie świeżo upieczonego magistra było tak wielkie, że zaniemówił. Spodziewał się raczej trzymać w ręku upragnione kluczyki, odpalić samochód i przejechać się nim po okolicy. A zamiast tego… książka?

 Przez moment ważył ją w dłoniach a potem, ogarnięty nagłą furią, wybiegł z domu, trzasnąwszy drzwiami z mocnym postanowieniem, że nigdy więcej nie przekroczy progu domu, gdzie tak okrutnie zażartowano z jego marzeń. -Rodzice mają mnie za kogoś strasznie naiwnego- myślał z rosnącym poczuciem gniewu. Nasze drogi od dziś muszą się rozejść.

Po piętnastu latach od tego wydarzenia otrzymał od matki telefon z wiadomością o śmierci ojca. Mama prosiła go stanowczo by ze względu na szacunek dla niej, skoro już nie dla Zmarłego…. Syn przybył na uroczystość ostatniego pożegnania.Wzięty prawnik wykreślił więc ze swego wypełnionego po brzegi kalendarza kilka spotkań i piękną limuzyną pojechał pod adres swego dzieciństwa.

Po wejściu do jadalni zastał na stole ten sam egzemplarz Biblii, który stał się zaczynem jego konfliktu z rodzicami. Wziął go bezwiednie do ręki. Przekartkował. Wewnątrz znalazł kopertę z krótkim liścikiem: „Najszczersze gratulacje z okazji ukończenia studiów. Mamy nadzieję, że wychowaliśmy Cię tak abyś zawsze był naszą dumą i chlubą. Abyś zawsze potrafił podejmować wszystkie decyzje odpowiedzialnie i samodzielnie. I abyś nigdy nie miał wątpliwości, na czym zbudować swoje życie. Na czym się oprzeć, by było ono satysfakcjonujące. Tej pewności i satysfakcji gorąco Ci życzymy. Mama i Tato”. Do koperty dołączony był czek, wystawiony z tą samą datą kiedy otwarto w domu szampana na cześć pomyślnego ukończenia przez niego studiów. Czek na sumę równą cenie samochodu, o którym tak bardzo marzył.

Przyśpieszyć i nie zwariować na zakręcie

Pozostając w klimacie motoryzacyjnym, zaryzykuję tezę, że nasze życie rodzinne u progu XXI przyśpieszyło z prędkości początkowej równej maksymalnej wydolności pojazdu kołowego zaprzężonego w konie, typu dyliżans, do prędkości rakiety kosmicznej.

Oto media doniosły dziś o wczorajszym Marszu Milczenia , ubranym na biało pochodzie oburzonych ludzi, którzy zaprotestowali  przeciwko śmierci 24- letniego Dawida, który tydzień temu, w sercu miasta, na oczach świadków, zginął pchnięty nożem po tym, jak stanął w obronie swojej narzeczonej. Pijany zabójca ( 1.5 promila alkoholu w wydychanym powietrzu) przyznał się do winy i w areszcie tymczasowym oczekuje na proces. Oskarżony przyznał się do winy. Rodzice ofiary wydali zaskakujące oświadczenie, że nie czują gniewu w stosunku do zabójcy lecz modlą się o jego nawrócenie. Wykazali tym samym niezwykłą klasę i szlachetność. Tak po ludzku powinni życzyć oprawcy, by spotkał go podobny los.

W tym tygodniu obchodzimy ogłoszony przez Kościół Katolicki Tydzień Wychowania. Bezradność rodziców i nauczycieli wobec przemocy, coraz większe kolejki u szkolnych psychologów oraz w poradniach leczenia zaburzeń na podłożu niedostosowania społecznego budzi zrozumiałą grozę. I choć nadal istnieje prężna grupa utalentowanych pedagogów i psychologów, skrupulatnie wprowadzająca w życie „kontrakty w sprawie norm postępowania w placówkach oświatowo-wychowawczych” ( rodzaj pisemnej umowy, wynegocjowanej z „trudnym uczniem/uczennicą ) to jednak nikt nie kryje, że jest ciężko. I zapowiada się jeszcze gorzej. Głównym środowiskiem wychowawczym dla dziecka powinna być jego rodzina. Nie zwalimy wszystkich obowiązków na szkołę bonie tylko w jej murach upływa życie naszych dzieci. Żyjemy w dwóch rozdzielnych światach: realnym i wirtualnym. W tym drugim  istnieją gry, w których mamy „2, 3 lub 4 życia”. Możemy zabić i wciąż mieć szansę by nasz nieszczęśnik „zmartwychwstał” i nadal brał udział w grze. Niestety, w realnym życiu po uśmierceniu człowieka  jego  życie zostanie mu zwrócone jedynie przez Pana Boga w dniu Sądu Ostatecznego. Wierzą w to także Rodzice ofiary krakowskiego nożownika. I na tej podstawie zbudowali swe przesłanie ufności, że dobro zwycięży w końcu nienawiść.

Rozsądni ludzie przynajmniej raz do roku robią kontrolne badania lekarskie. Serwisują samochody by uniknąć wypadku na drodze. Może czas „wstawić do serwisu” nasze rodzinne tradycje, głoszone przez nas poglądy, zweryfikować, czy ilość i jakość poświęcanego naszym dzieciom czasu na ważne rozmowy o ich codziennych problemach i niepokojach wieku dorastania są  wystarczającą POLISĄ NA ŻYCIE DLA MŁODYCH? A może nasza „ polisa” nie jest zbyt rozbudowana, może  zawiera tylko „punkty obowiązkowe”,  może na bardziej rozbudowaną wersję polisy skąpimy CZASU? Lakoniczne, rzucone w powietrze: No, jak tam oceny w szkole? I ewentualną awanturę po powrocie ze szkolnej wywiadówki ( „ Wstyd rodzinie przynosisz! Co za tępak z ciebie! Czy to jest naprawdę moje dziecko czy zrobił cię sąsiad?- zakrzyknie czasem sfrustrowany, przepracowany i niedospany ojciec). Tylko  kontrolujemy i wymagamy zamiast kontrolować, wymagać i wspierać. Wolny czas spędzamy głównie przed telewizorem zamiast nauczyć syna lub córkę  pozytywnych wzorców rozładowania nabuzowanej energii poprzez sport i wspólną aktywność fizyczną. Sport na stres i smutek. Zamiast alkoholu i rękoczynów.Aby odnaleźć się w niełatwych wymogach współczesności i zmieścić wszystko o czym marzymy w ciasne ramy naszego zabieganego życia, zbyt łatwo odpuszczamy czas na

Rozmowy twarzą w twarz.

Czy na pewno wiemy, z kim dzielimy ten sam adres? Czy mamy jeszcze o czym wspólnie rozmawiać?

 A może w naszym domu za dużo czasu poświęcamy GOŚCIOM a za mało sobie ? Zupełnie nieopatrznie do naszych domów wkradli się „nowi członkowie rodziny” : celebryci, aktorzy, politycy, którzy z różnej wielkości i rozdzielczości ekranów dzielą się z nami życiowymi poglądami. Może to czasem ich krytykujemy i oceniamy przed odbiornikiem radiowym czy telewizyjnym lub pod blogerskimi pseudonimami?  Temat zastępczy, by uciec od naszych własnych, niewygodnych spraw? Halo, tu będzie ważne GŁOSOWANIE. Wszystkie media czekają w napięciu, by pokazać ich wynik na czerwonym pasku. A tymczasem nasza córka ZAGŁOSOWAŁA sama. I wybrała seks z chłopakiem przygodnie poznanym w dyskotece albo na internetowym czacie.  Włączamy radio i słyszymy lekką i zabawną receptę na kryzys związku „Znów się zepsułeś I wiem, co zrobię, Zamienię cię, Na LEPSZY MODEL”. Więc nasze dorastające dzieci testują „modele”. Sprawdzają, do-pa-so-wu-ją się.  Córka lub syn w wolnym związku? Komu to przeszkadza? TAKIE CZASY! NORMALKA! A ty w tym czasie, niepomny tego, co już się zmieniło bezpowrotnie, oglądasz

 Głosowanie na ekranie

Sfrustrowani, zlekceważeni, wykorzystani w mig znajdujemy bezpieczne pole do wyładowania naszych „granatów emocjonalnych”. Niektórzy robią to bez szkody dla zdrowia najbliższych, komentując i narzekając w gronie starych kumpli. Inni topią smutki i frustracje w nałogach.

„Wyłącz ten komputer, gówniarzu! Nie gadaj godzinami przez komórkę! Nie mam maszynki do drukowania dwusetek! Nie dość, że politycy durni to jeszcze dzieci mam durne! Co za los! Co za kraj!”

 

Pędzimy i w tym pędzie tragedia zatrzymuje nas tylko na kilka sekund refleksji. A potem nie wcielamy w życie wielu postanowień. Bo życie to nie worek bez dna. Mieści tyle ile mieści i kropka. A może by tak opróżnić nasze życie raz na jakiś czas ze śmieci? Z pozbawionej wartości rozrywki, z idiotycznych sposobów zabijania czasu?

Bo kontury tego , co określamy ZASADAMI i WARTOŚCIAMI rozmazują się pod wpływem zbyt wielu bodźców. Bo jesteśmy ciągle nakręcani, rozpraszani, indagowani. Bo rozmieniliśmy się na kilkanaście tysięcy czynności dziennie. Bo poszerzają się nasze horyzonty ale zamiast przynosić lepszą jakość życia, pogłębiają uczucia frustracji i licznych braków. Wyostrzają się nasze pragnienia. Windują nasz poziom wymagań do granicy absurdu..

Bo tak trudno być niezmordowanym optymistą, pracoholikiem, pasjonatą i na dodatek zrównoważonym człowiekiem , pełnoetatowym rodzicem i ognistym , nigdy nie nasyconym kochankiem . Życie zaczęło uwierać jak przyciasny kołnierzyk koszuli. Przychodzi wobec tego pokusa aby

Poluzować ten kołnierzyk?

Zbyt wysoko podniesiona poprzeczka w życiu wyzwala poczucie beznadziejności, osamotnienia, niezrozumienia, braku życiowej  równowagi. Rodzi strach o jutro. O pracę. Wydolność kredytową. Zdrowie. „Ubierzta się” się w związku z tym w niekrępujący swobody dresik i „Róbta co chceta!”

Rachunek sumienia

W związku z ogłoszonym w ostatnich dniach przez Kościół Katolicki „Tygodniem Wychowania” wierni zachęcani są do szczerego rachunku sumienia. Ile możemy zmienić w swym postępowaniu by łatwiej nam było się ze sobą porozumiewać? By ze słownika socjologów nie wykreślono wkrótce pojęcia „rodzina”? By nie zostały po niej tylko „związki konsumpcyjno- partnerskie”?

 Czy  rodzic NOWOCZESNY może być jednocześnie  stanowczy, wymagający i konsekwentny? Jaki dajemy przykład rozwiązywania problemów bez radykalnych cięć ( „on jest niereformowalny, terapia nic nie da. Bierzemy rozwód). Dlaczego każdy poważniejszy kłopot w małżeństwie, rodzinie, traktujemy jak komórkę nowotworową, którą należy bezwzględnie wyciąć, skoro lekarze zapewniają , że należy jeszcze spróbować mniej drastycznej terapii? Jak podzielić ten galopujący świat na dwa światy równoległe? Świat mamy, świat taty, świat nowych partnerów a i  często  nowego rodzeństwa? Dlaczego tak często nie udaje się zszyć z tych „rozerwanych gałganków” w ciepłą, przytulną „ kołdrę”, chroniącą  nas skutecznie przed zawieruchą codzienności? Dlaczego tak rzadko, mimo deklaracji : „Wierzę” z Dekalogu wybieramy tylko niektóre punkty, stawiając im „Fejsbukowe Lajki” a inne lekceważymy, jak instrukcję w GPS gdy prowadzi nas według nieaktualnej mapy? Czy znajdujemy czas na lekturę Pisma Świętego czy też drażni nas ona jako przeżytek a na nawoływanie  o bardziej duchowy styl życia odpowiadamy zapisując się na zajęcia jogi lub praktykując buddyzm? Czy kontrolujemy jakie idee są przekazywane naszym dzieciom w szkołach, do których uczęszczają? Czy stać nas na mobilizację i wzięcie pod lupę swoich rodzinnych przyzwyczajeń, rozkładu dnia, jakości rozmów prowadzonych z dziećmi a przede wszystkim : czy czas, zarezerwowany na te rozmowy znajduje się na „pasku naszych zadań priorytetowych”?

 Do refleksji nad tym, czy stanowimy dla naszej progenitury przykład godny naśladowania skłania samo życie. Tu i tam mówią a nawet krzyczą głośno:

 Wiemy i pomożemy!

 To, czy damy dzieciom skrzydła i korzenie zależy między innymi, od tego gdzie przyłożymy uszko. Czy do „modnego kanału opiniotwórczego”, z którego nieustannie płynie świeża papka z „niezawodnymi przepisami jak żyć” czy poszukamy głębiej, podczas osobistej rozmowy z poleconym i godnym zaufania specjalistą psychologiem. A może wybierzemy spokojny wieczór „Unplugged”? Wyłączymy wszystkie urządzenia z gniazdek elektrycznych , ustawimy status: off Line i usiądziemy przy kubku herbaty z fajnymi przyjaciółmi, którzy niejedno przeżyli i wyszli zwycięsko z ciężkiego kryzysu? Może zerkniemy na przykład ludzi, którym wiatr często wieje w oczy, którzy zmagają się z ciężką chorobą lub wychowują w skromnych warunkach kilkoro dzieci? Którzy czerpią siłę z wierności a nie z upartego dążenia do „poprawiania” wyłącznie materialnego statusu życia?

Posłuchać zamiast wyszydzać. Wyciągnąć wnioski i uratować rodzinę. Bo jako całość i jedność mamy tendencję do skuteczniejszego oparcia się manipulacji.

Jak wychowywać?

 Psychologowie proponują wyznaczanie jasnych granic. Prosty przekaz. Konsekwencję. Najpierw obowiązek, potem przyjemności. Skrupulatne dotrzymywanie słowa. Własny dobry przykład. Umiejętność przyznania się do własnych błędów. Nie oferowanie uczuć „Pod warunkiem, że…”. Nie krępowanie się dawania wsparcia i racjonalnych pochwał. Powstrzymywanie się od krytyki ( „Bo ty zawsze… bo ty nigdy….), zwyczaj nazywania rzeczy po imieniu. Akceptacja .Brak pozwolenia na podkopywanie poczucia własnej wartości. Racjonalny nonkonformizm , przejawiający się zaufaniem do własnych uczuć i przekonań. Odwaga stanięcia w ich obronie.

Trzeba także ogromnego poczucia realizmu. Zdaniem dr Andrzeja Wiśniewskiego z Polskiego Towarzystwa Psychologicznego, jako rodzice powinniśmy dać swoim dzieciom prawo do buntu. ”Młody człowiek musi się zbuntować, nawet na złość rodzicom odmrozić sobie uszy. Wartością jest nie to, że on w ten sposób obroni swoje poglądy ale że wyznaczy granice między sobą a rodzicami”- podkreślał specjalista w wywiadzie, udzielonym jednemu z magazynów o profilu poradnikowym. Byle tylko ten bunt nie wymknął nam się spod kontroli i nie wepchnął nas do grona bezradnych, przegranych życiowo rodziców, którzy nie zasługują na szacunek .

Akceptacja? Wychowywanie bez dulszczyzny i hipokryzji. Szczerość . Ale przede wszystkim Szacunek dla ciała. I wyczulenie, że ciało to nie towar. Czy chcielibyście obejrzeć wraz z przyjaciółmi nagą sesję fotograficzną waszej matki lub babci ( wykonaną w młodości)?Powiesz: obca kobieta to co innego. Ale ona jest ( lub kiedyś będzie) także czyjąś matką….

Małe dzieci, małe kłopot, duże dzieci, duży….

 Po rodzinnym  niedzielnym obiedzie, gdy już przeszliśmy do ciasteczka i ploteczek o życiu pozaszkolnym licealistów, nasz drugoklasista  postanowił zwierzyć się jakie tematy cieszą się największym zainteresowaniem w gronie jego rówieśników. I wyszła z tego… poważna rozmowa o damskim biuście. Że to nie zabawka lecz organ, który żywi i który przez większość męskiego życia wzbudza uczucia uwielbienia i pożądania. Że niejednego już kompletnie zaślepił , niejednego uczynił niewolnikiem i niejedną zepchnął na manowce. Ku ułudzie szczęścia i rozkoszy. I ..że skoro jest ON tak istotny przez całe nasze życie, to należy mu się szacunek.

Poniżej, „przyczynek” do naszej rodzinnej dyskusji.  Co sądzicie o tym utworze? Czy ma on jakieś walory edukacyjne? Jak wygląda (ła )wasza dyskusja z dziećmi na tematy dotyczące płci odmiennej? Bo mam nadzieję, że nie zamiatacie tematu „pod dywan”? Jeśli tak, obawiam się, że „wróci na wokandę” bez waszego udziału…. Na czacie.

 

 

Lunka1969
O mnie Lunka1969

Bez Pana Boga, zielonej herbaty, książek, zwierząt przy boku, radia przy uchu,nie byłabym sobą. Wierzę w prawdziwą przyjażń i miłość. Cenię ludzi, mających dystans do własnych wad. Czasem troszkę nostalgicznie, czasem filozoficznie. Z sercem na dłoni. Nie znam się na polityce. Bliżej mi do psychologii i literatury.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo