Jacek Ka. Jacek Ka.
139
BLOG

(R)ewolucja już trwa.

Jacek Ka. Jacek Ka. Polityka Obserwuj notkę 8

 

Rewolucja ta rozpełzuje się od kilkunastu lat. Rewolucja związana jest ściśle z technologią, z jej szybkim rozwojem i coraz szerszą dostępnością. Generalnie obecny stan rzeczy jakieś 20 lat temu istniał raczej jedynie w książkach science-fiction i/lub w głowach niesfornych naukowców-marzycieli-futurologów. Znaczy niewielu się to wydawało prawdopodobne, że tak to dzisiaj może wyglądać...

Zastanawiałem się ostatnio jak ta nowoczesność technologiczna może wpłynąć na politykę i polityków. W tym obszarze mi jakoś tak najbardziej sprawy śmierdzą, no i są tacy, którzy twierdzą, że polityka ma decydujący wpływ na większość rzeczy wokół nas… Ale to już raczej nieprawda jest. Nie da się jednak ukryć, że polityka jest absorbująca i potrafi napsuć człowiekowi trochę krwi i nerwów.

W sumie mierzi mnie ta cała szopka, cyrk na pokaz, w którym nic nie jest takim na co wygląda, gdzie ludzie z jednej i drugiej strony gadają dyrdymały o czymś czego nie ma, lub co istnieje w niewielkim zakresie. Obecny system, w którym dane jest nam funkcjonować to jakaś parodia, tylko nie wiadomo czego. Niby mamy na coś wpływ, a w rzeczywistości nie mamy, ciągle próbuje się nami manipulować uważając za jakąś bezkształtną masę imbecyli bez rozumu, gorszego gatunku, który nagle nabiera znaczenia gdy trzeba rozkręcić szopkę zwaną wyborami powszechnymi. A my dajemy się na to nabrać, bierzemy udział w ich konfliktach, konfliktujemy się sami, angażujemy się, idziemy na te wybory i głosujemy – odpowiedzialność, troska o kraj i takie tam ... A potem ci, których wybraliśmy i tak robią co chcą, spełniając jakieś swoje prywatne, czasami chore ambicje lub po prostu zaspokajając bezrefleksyjnie swoje żądze posiadania władzy i kasy dla nich samych… A my nie mamy kontroli i nie możemy nic zmienić – tamci tak się urządzili, że działają jak oddzielna kasta, kasta rządzących spośród których tylko można wybierać tych naszych przedstawicieli i zbawców mających czynić wszystko co najlepsze dla nas i tylko dla nas, bo my przecież – naród, społeczeństwo, rodacy najważniejsi…

No i w tym wszystkim jeszcze tzw. media działają, świadome, czy może nieświadome bycia przedmiotem i podmiotem manipulacji w trójkącie politycy – media – zwykli obywatele , przy czym zwykli obywatele będący ustawieni od samego początku na niezbyt uprzywilejowanej pozycji utrzymujących finansowo i mentalnie dwie pozostałe strony dostają z tego wszystkiego najmniej najwięcej dając… O mediach się jednak rozpisywał nie będę. Chciałem nawet i szukałem tego, co napisałem na ten temat do I.Jankego pod jego postem z 23 grudnia 2008. Post był o wojnie, do której dążyć ma w 2009 roku Rosja z Putinem na czele, ale tego posta jak się okazało już nie ma, znaczy zniknął w odmętach bazy danych salonu24 usunięty pewnie przypadkowo przez jego właściciela. Ale nie o tym…

I to był kontekst moich rozważań, tło i punkt wyjścia.

Potem było proste pytanie – czy i w jakim kierunku ten obecny stan może się zmienić, żeby to nowe po zmianach było bardziej akceptowalne od starego i dawało jakieś sensowne perspektywy na przyszłość? I jak w ogóle na to wszystko może wpłynąć technologia?

No i co?

...No i coś tam zaiskrzyło, pomyślałem, trochę poszukałem w sieci no i poukładałem w miarę spójną całość. Nie wiem, czy poszedłem za daleko, wydaje mi się, że to co mi wyszło jest całkiem realne, a przynajmniej prawdopodobne i do tego przeze mnie pożądane. Po prostu chciałbym, żeby rzeczywistość poszła w tym kierunku. No a jak wiadomo oczekiwanej rzeczywistości trzeba trochę pomóc ;-)...

Wygląda na to, że zmiany w polityce, zmiany w systemie demokratycznym już się zaczęły. I do tego jak najbardziej są one związane z rozwojem technologicznym a ściślej z rozwojem różnych narzędzi do komunikacji, internetem, komórkami itp…

Ale od początku…

Pierwszym elementem, takim najbardziej rzucającym się w oczy jest to, co m.in. my w tym tu miejscu robimy. Chodzi o możliwość, która wcześniej nie istniała, mianowicie o to, że szerokie grupy obywateli mogą właściwie bez żadnych ograniczeń pomiędzy sobą rozmawiać, toczyć dyskusję, bez pośredników, bez cenzury, bez mediów… Informacja nie jest już w tej chwili domeną jakiegoś zawodu, czy zawodów, informacja stała się, a przynajmniej staje się coraz bardziej wolna, niezależna i niezmiernie szybka. Dodatkowo sam przekaz informacyjny przestał być jednostronny – jakby na to nie patrzeć, to w necie może się toczyć jakaś rozmowa. Właściwie każdy ma szansę coś przekazać od siebie lub na jakiś temat z kimś podyskutować. Może na razie trochę jakość pozostawia do życzenia, ale ta jakość też może się i powinna zmienić in plus… Jakoś tak mam wrażenie, może to tylko nadzieja, że wraz ze wzrostem wpływu internetu na rzeczywistość wzrośnie też jakość samego przekazu. Z resztą obydwie te rzeczy są raczej ze sobą skorelowane…

No dobra, ale co się dzieje w samej polityce, w systemie demokratycznym?

Najważniejszą rzeczą jaka tu zachodzi, to zmiany dotyczące systemu głosowania w wyborach a ściślej samego sposobu głosowania. Chodzi o tak niewinną rzecz jak sprawa głosowania przez internet, czy zastosowanie do głosowania specjalnych maszyn elektronicznych, zwanych przez niektórych głosomatami . W sumie można by powiedzieć, że to żadna istotna zmiana, to tylko taka opcja, coby frekwencję zwiększyć i przyspieszyć liczenie głosów – nic więcej. I do tego obarczona wieloma problemami – tak oczywiście można do tego podejść. Bo rzeczywiście przeniesienie samego aktu głosowania do internetu upowszechnia tylko ten akt, ale samo w sobie nic za bardzo nie zmienia. I OK.

Ale jak napisałem. To tylko wstęp, niewinny początek zmian o znacznie szerszym i rewolucyjnym charakterze… Mam przynajmniej taką nadzieję ;-).

Bo technologia ma to do siebie, że się lubi szybko rozpowszechniać i wraz z tym rozpowszechnianiem w niedługim czasie robi się relatywnie całkiem tania. No i wyobraźmy sobie sytuację, że niedługo będzie tak, że głosować będzie można tylko przy wykorzystaniu specjalnych maszyn do tego przeznaczonych, a odpowiednio opracowane, przejrzyste również dla osób postronnych procedury pracy całego systemu zapewniać będą maksymalne bezpieczeństwo, szybkość oraz eliminację pomyłek i ewentualnych prób fałszowania wyników. I potem sobie wyobraźmy, że te maszyny, znaczy każda z nich kosztowała będzie tyle, co przeciętny komputer, albo i połowę tego. I pójdźmy dalej – możliwe będzie, żeby takie urządzenie, nazwijmy go terminalem do głosowania będzie mogło bez problemów być zainstalowane w każdym domu, albo w prawie każdym. Generalnie stanie się ono na tyle powszechne, że każdy potencjalny użytkownik-obywatel w ciągu 15 minut będzie mógł z niego skorzystać...

Niemożliwe?

No nie byłbym tego taki pewien, znaczy nie takie rzeczy wydawały się ludziom niemożliwe, by potem stać się faktem… Ale załóżmy, że to jednak się wydarzy. I co dalej?

No co dalej… Zastanówmy się teraz ile może kosztować przy czymś takim organizacja przeciętnego głosowania? Chyba niewiele. Największy koszt to początkowe wdrożenie. Samo utrzymanie takiego systemu, to już raczej koszty relatywnie niskie, a sam jednostkowy akt wykorzystania w tym wszystkim, to właściwie nic. No a jak to takie nic, to zaraz nasunie się pytanie dlaczego nie można by częściej dokonywać różnych wyborów niż raz w roku? a potem dlaczego zamiast wyborów wybierających polityków później głosujących nad jakimiś rozwiązaniami, nie moglibyśmy sami, jako obywatele danego kraju, jakiegoś regionu, czy innej mniejszej lub większej społeczności bezpośrednio głosować nad tymi rozwiązaniami, a przynajmniej niektórymi z nich? ewentualnie, w wersji mniej rewolucyjnej, dlaczego nie moglibyśmy używać takiego narzędzia do ciągłej kontroli poczynań naszych wcześniejszych wybrańców?

Ano właśnie – dlaczego by nie? Przecież jak najbardziej można. A nawet trzeba!!!

No i tu doszedłem do sedna. A sednem jest to, że takie wprowadzenie technologii informatycznej do procesu wyborczego może w pewien sposób odświeżyć naszą zmurszałą demokrację, może być pewnego rodzaju powrotem do korzeni, do demokracji bezpośredniej, która kiedyś tam w Atenach podobno się narodziła i przez jakiś czas istniała…

Ale to nie wszystko.

Nie wszystko choćby dlatego, że nowa rzeczywistość nigdy nie jest czystym odbiciem starej. Ale to banał jest, podobnie jak wszystko co do tej pory napisałem… ;-)

No dobra, to ktoś pewnie teraz zapyta, jak będzie wyglądał ten nowy system wyborczy wykreowany po wprowadzeniu i upowszechnieniu się elektronicznych metod głosowania? No i ja powiem, że nie wiem – bo skąd mam niby wiedzieć? Możliwości jest wiele, to trochę jak wróżenie z fusów a ja wróżką przecież nie jestem ;-)...

Ze swojej strony widziałbym tylko w tym nowym systemie taką jedną opcję, możliwość, dla mnie jak najbardziej ważną i niosącą za sobą dużo istotnych konsekwencji. Mianowicie wprowadziłbym do tej bezpośredniości w uczestniczeniu w wyborach jednak taki element pośredniości…

Znaczy wprowadziłbym taki typ wyborcy, który mógłby jednocześnie być przedstawicielem jakiś innych wyborców, którzy oczywiście sami będą tego chcieli. Osoby, takie musiałyby zadeklarować, że można na nich cedować swoje głosy. Za tą deklaracją szły by też pewne zobowiązania, choćby takie, że ktoś taki musiałby potem uczestniczyć w jakiś wyborach. No i głosując oddawałby on po prostu swój głos również za tych wszystkich, którzy wcześniej na niego swój głos scedowali. Zakładam po prostu, że nie każdy być może chciałby w tej nowej demokracji uczestniczyć, znaczy nie każdy może mieć czas, czy tam może chcieć. Poza tym niektórzy może mogą mieć świadomość tego, że nie za bardzo są w stanie w sposób odpowiedzialny podjąć jakąś decyzję. Mogliby tacy obywatele po prostu oddać swoje głosy w czyjeś ręce. Przy czym oddając taki głos powinna być możliwość określenia do kiedy i ewentualnie w jakim zakresie taki głos oddaje. Jednocześnie raczej w każdej lub chwili taką decyzję można by cofnąć... Czyli, ktoś, kto np. kocha Jarkacza, albo Tuska mógłby oddać mu swój głos na jakiś maksymalny, dopuszczany przez prawo czas i potem się polityką nie interesować jednocześnie mając świadomość tego, że jego głos się nie marnuje i jest w dobrych rękach. Oczywiście taką osobą, na którą swój głos się ceduje może być dobry wujek, kolega, którego za wystarczająco mądrego, odpowiedzialnego i/lub mającego podobne do naszych interesy uważamy.

Każdy taki obywatel, na którego głosy można by cedować byłby swego rodzaju politykiem. Co więcej łatwo można by takich nowych polityków hierarchizować i np. spośród nich rekrutować ludzi, którzy potem pisaliby ustawy, czy inne akty prawne poddawane pod późniejsze głosowanie ogółu obywateli. Jednocześnie przez to, że swój głos można by w każdej chwili wycofać, to taki polityk mógłby z dnia na dzień zostać swej władzy pozbawiony. W sposób prosty, poprzez sumę pojedynczych decyzji poszczególnych obywateli.

No i to chyba tyle tego przydługiego tekstu dotyczącego NOWEGO, które jak dla mnie (r)ewolucyjnie nadchodzi. Mam nadzieję, że to powyżej jest w miarę zrozumiałe i choć trochę ciekawe… Co do meritum, to ja czekam, pomagam i temu nowemu kibicuję. Bo jak dla mnie tego typu NOWE jest samo w sobie czymś dobrym i lepszym od starego, które teraz jeszcze wydaje się całkiem solidnie niestety trwać. Ale to pozory. Takie NOWE jest po prostu świeże, ciekawe i daje jakąśtam nadzieję. A poza tym świat musi się zmieniać. Bez zmian ludzie często się za bardzo nudzą, popadają w marazm i zapominają o sprawach istotnych i w ogóle… A poza tym chętnie zobaczyłbym jeszcze za swojego istnienia moment odejścia w niebyt tej polityki, co jest teraz…

A na koniec jeszcze bonus, czyli ważna definicja cyber, czy tam e-demokracji skądśtam znaleziona w sieci:
Cyberdemokracja jest formą ustroju politycznego, wyprowadzoną z demokracji, w której dzięki nowym, opartym na zaawansowanej technice formom komunikowania zwiększony jest stopień i częstotliwość partycypacji politycznej społeczeństwa, które ma możliwość zabierania głosu i podejmowania decyzji w bieżących sprawach, poprzez glosowanie bezpośrednie, wybór przedstawicieli, wybór członków grup eksperckich; przedstawiciele i eksperci na każdym etapie prac podlegają kontroli społeczeństwa, które ma ostateczny wpływ na podjęcie decyzji; cyberdemokracja charakteryzuje się także zwiększeniem ilości niezależnych organizacji i instytucji działających w określonej sferze, mających prawo współdecydowania w sprawach tych sfer dotyczących omawianych na szczeblu państwowym; proces decyzyjny w cyberdemokracji opiera się na zorganizowanym systemie czystej informacji, znajdującym wyraz w postaci niezależnych instytucji działających w zgodnie ze skonsultowanymi ze społeczeństwem regułami.

Jak dla mnie, to chyba najwyższy czas aby (r)ewolucję trochę przyspieszyć ;)...


Źródła i materiały okołotematyczne:

Demokracja na pół bezpośrednia - Alvin Toffler.
Meandry Cyberdemokracji – Piotr Aptacy

Kiedy zagłosujemy przez internet? – Andrzej Maciejewski
Kręte ścieżki e-demokracji – Borys Czermiejewski
Demokracja bezpośrednia i semi bezpośrednia
Kulturowe przestrzenie Internetu – Piotr Aptacy
Deficyt demokratyczny w systemie globalnym – Włodzimierz Anioł
Demokracja online – nowa moda, przyszłość czy zagrożenie?
Demokracja bezpośrednia, bez zdobywania większości
Perspektywy wprowadzenia cyberdemokracji w działalności uczelni – Leszek Porębski
Blog dotyczący cyberdemokracji na bloxie
Cyberdemokracja – Piotr Rutkowski
Stanowisko ISOC w sprawie głosowania elektronicznego w wyborach powszechnych
O cyberdemokracji w wikipedii
O głosowaniu elektronicznym w wikipedii
Przykłady głosowania elektronicznego w wikipedii
Urządzenia do elektronicznego głosowania

Portale bardziej lub mniej związane z tematem:
www.e-glosowanie.org
www.przejrzystapolska.pl
www.demokracjabezposrednia.org
www.egov.pl – Forum Nowoczesnej Administracji Publicznej

Jacek Ka.
O mnie Jacek Ka.

Mój e-mail: jacekkam@gmail.com

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka