JacekKaminski JacekKaminski
6380
BLOG

Skandal w świecie nauki. Zimbardo oszustem

JacekKaminski JacekKaminski Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 52

Świat nauki jest właśnie doświadczany przez spore trzęsienie ziemi. Trzęsienie ziemi jest spowodowane, książką Thibaulta Le Texier, który początkowo chciał po prostu stworzyć projekt komercyjny, na temat osławionego eksperymentu Stanfordzkiego. Ostatecznie jednak wyszedł zupełnie inny projekt, a książka którą napisał nosi tytuł "Historia kłamstwa". Opierając się na rozmowach z uczestnikami eksperymentu stanfordzkiego, oraz taśmach które udostępnił instytut prof. Zimbardo, opisał po prostu historię oszustwa, jakiego Zimbardo się dopuścił przeprowadzając swój osławiony eksperyment, oraz oszustw jakich się dopuszczał już potem.


Więzień 8621


Osławionym więźniem, którego zachowanie przyniosło sukces eksperymentowi był Douglas Korpi. Po kilkudziesięciu godzinach trwania eksperymentu więzień 8621 zaczął cierpieć na silne wahania nastroju, miał zdezorganizowany sposób myślenia, dostawał niekontrolowanych wybuchów płaczu i agresji. Zbadał go jeden ze specjalistów, którzy brali udział w całym projekcie i poinformował więźnia, żeby przestał symulować, ale jeśli chce to może zostać informatorem i może donosić na innych więźniów, co może wiązać się lepszym traktowaniem. Po kolejnych godzinach Korpi zaczął zachowywać się jak człowiek pod wpływem psychozy i musiał zostać zwolniony. Tak w skrócie wyglądał opis podany przez Zimbardo. A jak to wyglądało z perspektywy samego więźnia?


Korpi przyznaje, że całe jego załamanie było po prostu udawane. W tym czasie starał się on dostać na studia doktoranckie i zgłaszając się do eksperymentu, liczył na to, że będzie miał wiele czasu na naukę. Kilkukrotnie prosił strażników o przyniesienie mu książek, a kiedy ci go ignorowali, początkowo symulował bóle brzucha. Zgłaszał też chęć rezygnacji z dalszego uczestnictwa, ale był informowany, że jest to nie możliwe. Ostatecznie zdecydował się po prostu na symulowanie załamania psychicznego. Sam mówi, że każdy kto miał jakąkolwiek wiedzę z dziedziny psychiatrii, mógł dostrzec, że wszystko jest udawane i że bardziej jego zachowanie przypominało histerię, niż psychozę.


Warden


Zimbardo lubi mówić, że eksperyment na dobre rozpoczął się 15 sierpnia, kiedy to strażnicy zaczęli brutalnie traktować więźniów. Trzeba jednak powiedzieć o spotkaniu, które miało miejsce dzień wcześniej, które rzuca światło na to, jak ów eksperyment był przeprowadzany. W jego świetle nie może być mowy, o "spontanicznych" zachowaniach, jakie zaczęli przejawiać normalni, przeciętni ludzie, postawieni w roli strażników. Zimbardo od samego początku traktował ich po prostu jako wspólników. Zimbardo powiedział im

"Nie możemy się nad nimi fizycznie znęcać, ani ich torturować. Możemy za to tworzyć nudę. Możemy kreować poczucie frustracji. Możemy potęgować w nich poczucie strachu. Mamy pełną władzę, oni nie mają nic"

Czy w tym kontekście można było potem opowiadać, że strażnicy bez niczyjego nacisku, spontanicznie zaczęli prześladować więźniów? Chyba nie. To brzmi po prostu jak instrukcja jak mieli się zachowywać i czego się od nich oczekuje.


Ważną postacią eksperymentu był był David Jaffe, zwany w eksperymencie Wardenem(jeden ze strażników). 3 miesiące przed eksperymentem Zimbardo, David wraz z innymi studentami wpadli na pomysł stworzenia własnego więzienia. David przygotował się do swojego projektu rozmawiając z byłym skazańcem więzienia San Quentin Carlosem Prescottem. Studenci profesora, chcąc odwzorować grozę więzienia, opierali się na relacjach Carlosa, oraz stworzyli swój własny system zasad, które to potem zostały przeniesione do eksperymentu Zimbardo. Zimbardo był tak poruszony projektem swoich studentów, że postanowił potem przeprowadzić swój własny. Przypomnę, że Zimbardo mówił, że wszystkie zasady strażnicy tworzyli sami, wykazując się własną inicjatywą i pomysłowością. Wszystko podczas eksperymentu miało się dziać spontanicznie, i wszystkiemu miały być winne zewnętrzne ramy, sytuacja. W rzeczywistości wszystko było kreacją, opartą na relacjach prawdziwego więźnia i grą aktorską.

"Poproszono mnie o zaproponowanie taktyki opartej na moim poprzednim doświadczeniu jako mistrza sadystycznego. ... Odpowiadałem za próbę stworzenia w strażnikach postawy "twardego strażnika"". To są słowa samego Davida


John Wayne


Najbrutalniejszym ze strażników był Dave Eschelman, zwany w eksperymencie Johnem Waynem, z powodu swojego akcentu. Jak się potem okazało sam Eschelman, był aktorem, który do eksperymentu przygotował się jak do roli. Także jego akcent był udawany. Eschelman mówił, że chciał po prostu, żeby eksperyment się powiódł.

"Wierzyłem, że robię to, co naukowcy chcieli, i wierzyłem, że zrobię to lepiej niż ktokolwiek inny, tworząc tę ​​nikczemną personę strażniczą. Nigdy nie byłem na południu, ale użyłem południowego akcentu, który zaczerpnąłem z Cool Hand Luka"


Zimbardo aktywista więzienny


Zimbardo przyznaje, że już przed eksperymentem był swego rodzaju więziennym aktywistą, który działał na rzeczy reformy systemu więziennictwa. Podczas eksperymentu blisko współpracował z mediami, starał się cały czas, żeby wnioski jakie jego zdaniem płynęły z tego projektu były szeroko komentowane. W tym miejscu warto chyba jeszcze raz zacytować Davida Jaffe, który zwraca się do jednego ze strażników. Jego słowa chyba dobitnie pokazują o co w tym wszystkim chodziło. 

"Miejmy nadzieję, że to co uzyskamy z tego badania, to bardzo poważne podstawy do rekomendowania reformy więziennictwa, żebyśmy mogli pójść do mediów i pokazać im "patrzcie, o co w tym wszystkim chodzi""

Wszystko może rozeszło by się po kościach i nikt nie zaprzątał by sobie tym głowy, gdyby nie kilka kwestii. Pierwsza sprawa to sprawa nauki. Jak to się stało, że świat nauki zupełnie lekceważył krytykę tego badania, płynącą od innych autorytetów? Jak to się stało, że przez 50 lat nikogo nie obchodziły nieprawidłowości tego badania, że nikt nie sprawdził twardych danych, że większość świata naukowego podeszła do wniosków bezkrytycznie? Sam Fromm mówił, że autorom eksperymentu wydaje się, że wnioski jakie z niego płyną są takie, że każdy po kilku godzinach z normalnego człowieka, pod wpływem okoliczności, może zmienić się w nic nie wartą uległą kreaturę, lub sadystycznego oprawcę. Jednak jego zdaniem eksperyment jeśli już czegoś dowodzi, to czegoś dokładnie odwrotnego!


Holokaust i walka z opresją.


Eksperyment Stanfordzki jest najpopularniejszym badaniem psychologicznym w historii. Sam Zimbardo jest chyba obecnie najpopularniejszym psychologiem. Jak to możliwe, że jedno kilkudniowe badania dało mu tak wielką sławę?  Myślę, że to badanie po prostu idealnie wpisało się w ducha naszych czasów. Sam Zimbardo jest też człowiekiem o pewnych poglądach i chciał po prostu pewne rzeczy osiągnąć. Chciał reformować, zmieniać społeczeństwo. Bauman opisując powstawanie społeczeństwa nazistowskiego powoływał się na Zimbardo. Sam Zimbardo jest niezwykle popularny w Niemczech. Trudno się dziwić. Wnioski jakie płynęły z jego eksperymentu są w zasadzie proste. Wszystko zależy od czynników zewnętrznych. Oprawca nie jest winny. Winny jest system. Winna jest kultura. To nie źli ludzie, to zło systemu, zło kultury.  Czy tak rzeczywiście jest? No na pewno dziś już wiemy, że nie dowodzi tego eksperyment prof. Zimbardo.


----------


Mała notka edycyjna. Parę miesięcy temu przeczytałem książkę Zimbardo "Gdzie ci mężczyźni" i muszę przyznać, że byłem rozczarowany i trochę zdziwiony. Wcześniej przeczytałem 2 inne jego książki i były ciekawe. Jednak ta ostatnia była przesiąknięta postawą polityczną. Niemą postawą polityczną. Brakowało mi jakichkolwiek przyczyn obecnego stanu rzeczy, brakowało mi dociekań, brakowało mi krytyki pewnych sukcesów naszych społeczeństw ostatnich lat. Zimbardo w swojej książce pisał z grubsza tak. Świat jest super i ok, faceci są do niczego. Wszystkiemu winne porno i gry PC i beznadziejni faceci. To nie była książka naukowa, nawet nie popularnonaukowa. To była manifestacja poglądów politycznych. Świat lewicowo-liberalny jest ok, ale faceci nie nadążają i są do niczego.


I tutaj dochodzimy do pewnego rodzaju trendu w naukach humanistycznych. Te nauki są przeżarte przez ludzi o konkretnych poglądach. Jest wręcz dobrze widziane, że doktorzy, profesorowie są politycznymi aktywistami. Według postmodernistów, nie ma prawdy. Jest tylko interpretacja. Dokładnie taka postawa jest wyraźnie widoczna w postawie prof. Zimbardo.



Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo