Europoseł Michał Szczebra przyznał, że jego chrześniacy nie będą uczęszczać na edukację zdrowotną, bo mają inne zajęcia, jak tenis czy nauka języka. Frekwencja w szkołach - włącznie z Warszawą - jest dla resortu edukacji wręcz katastrofalna. Barbara Nowacka tłumaczyła na konferencji prasowej, że odpowiedzialność za taki stan rzeczy ponoszą opozycja i episkopat.
Dzieci z rodziny Szczerby zrezygnowały z edukacji zdrowotnej
Podczas rozmowy w Radiu Zet, dziennikarka Beata Lubecka zapytała Michała Szczerbę, czy jego chrześniacy uczęszczają na lekcje edukacji zdrowotnej. Polityk Koalicji Obywatelskiej odpowiedział, że nie — bo ich plan dnia jest już wypełniony.
– Grają w tenisa, uczą się dodatkowego języka i mają ten czas zagospodarowany – wyjaśnił.
Na pytanie, czy"tenis jest ważniejszy niż edukacja zdrowotna”, Szczerba odpowiedział: – Nie wiem, to pytanie do rodziców, ale zachęcałbym, by rozważyli odpowiednią konstrukcję planu zajęć - odparł.
Dopytywany, czy próbował ich przekonać do uczestnictwa w lekcjach, odparł, że "mają odpowiedzialnych rodziców, którzy rozmawiają z dziećmi o tych kwestiach w domu”. Dodał też, że "jeśli ktoś chodzi na lekcje tenisa, to znaczy, że ma rodziców, którzy wiedzą, czym jest zdrowy styl życia”.
Warszawa: większość uczniów nie chodzi na edukację zdrowotną
Według danych stołecznego ratusza, aż 86 proc. uczniów szkół ponadpodstawowych w Warszawie zrezygnowało z zajęć edukacji zdrowotnej. W szkołach podstawowych ten odsetek wyniósł 57 proc.
– Jak na pierwszy, próbny rok z nowym przedmiotem, jest nieźle, choć powodu do satysfakcji nie ma – oceniła Renata Kaznowska, wiceprezydent Warszawy odpowiedzialna za edukację. – Liczę, że gdy rodzice zapoznają się z materiałem i pojawi się podręcznik, zainteresowanie wzrośnie.
W innych dużych miastach sytuacja jest podobna. W Rzeszowie na lekcje zapisało się tylko 18,6 proc. uczniów, w Lublinie – 27 proc., a w Bydgoszczy – najwięcej, 40,7 proc.
Dyrektorzy szkół zwracają uwagę, że czas jest jednym z głównych powodów rezygnacji. – Uczniowie są przeciążeni. Chcą rozmawiać o zdrowiu, ale niekoniecznie kosztem kolejnej godziny w planie – opowiadała mediom Dominika Naworska, dyrektor ZSP nr 9 w Poznaniu.
Kraków? Tylko co trzeci uczeń chce się uczyć o zdrowiu
W Krakowie udział w edukacji zdrowotnej zadeklarowało zaledwie 33 proc. uczniów. Z danych Urzędu Miasta Krakowa wynika, że to 17 081 uczniów z 51 116 uprawnionych.
– Są szkoły, gdzie na edukację zdrowotną nie zapisał się ani jeden uczeń – przyznała Magdalena Mazur, dyrektor Wydziału Edukacji.
Zainteresowanie maleje wraz z wiekiem uczniów. W szkołach średnich frekwencja jest najniższa. Dla porównania, w Krakowie na religię chodzi 57 proc. uczniów, a na etykę – 5 proc. – To był falstart. Rodzice często kierowali się opiniami polityków i mediów, nie znając podstawy programowej – podsumowała Mazur.
Nowacka wini PiS i Kościół
Barbara Nowacka zabrała głos na temat niskiej frekwencji z edukacji zdrowotnej na dzisiejszej konferencji prasowej. Jej zdaniem, należy poczekać na wszystkie dane ze szkół z całej Polski, by jednoznacznie ocenić zainteresowanie młodzieży nowymi zajęciami, które zastąpiły zlikwidowany WDŻ.
- Gdyby przedmiot był obowiązkowy, nie byłoby takich problemów. Niestety, propganada ze strony PiS i brak znajomości programu nauczania przez episkopat doprowadziły do tego stanu - oceniła minister edukacji narodowej.
Jedna z dziennikarek zapytała, czy Nowacka zamierza "wyciągnąć konsekwencje" wobec PiS i Kościoła za to, że uczniowie "nie skorzystają ze świetnego programu", co sami przyznają w rozmowach z reporterką. Nowacka z uśmiechem stwierdziła, że przedmiot jest nieobowiązkowy i nie ma jak "wyciągać" konsekwencji prawnych czy politycznych wobec opozycji.
Fot. Barbara Nowacka/PAP
Red.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo