jacekpiekara jacekpiekara
1550
BLOG

Szambonurek Frasyniuk

jacekpiekara jacekpiekara Polityka Obserwuj notkę 45

Władysława Frasyniuka postrzegam jako szambonurka, którego zadanie od wielu lat jest jedno i ustalone. Otóż w momencie wyznaczonym mu przez jego mocodawców, ma on wychylić głowę z szamba, strzyknąć gównem na Kaczyńskiego, PiS czy innych ludzi znienawidzonych przez t.zw. "salon" (którym to ładnym terminem określa się po prostu środowisko postubeckie i pełofilskie), po czym schować się z powrotem do przytulnej, ciepłej norki. I czekać cierpliwie aż władcy szamba wyznaczą mu kolejne, równie ambitne zadanie. Tak też stało się i w tym tygodniu, w którym Frasyniuk w typowym dla siebie knajackim stylu nazwał Kaczyńskiego “bałwanem, durniem i szkodnikiem” i wylał na niego jeszcze kubeł innych pomyj.

Najbardziej zawsze śmieszą mnie zarzuty Frasyniuka i jemu podobnych głąbów kierowane pod adresem Jarosława Kaczyńskiego i zarzucające temuż Kaczyńskiemu, że nie został internowany. A czy to była wina Kaczyńskiego, do cholery? Myślicie, że facet nie chciał zostać internowany? Przecież w każdym ideowym trzydziestolatku tli się mniejsze lub większe pragnienie męczeństwa (oczywiście ograniczonego, choć skala tegoż ograniczenia zależy już od indywidualnych cech charakteru i umysłu). Nie mówiąc już o poczuciu grupowej solidarności każącej smucić się osobie, która została w domu i nie poszła na imprezkę ze wszystkimi znajomymi. Piszę "imprezka", bo niedogodności jakich zaznali internowani nie należy przeceniać. Warunki dla internowanych notabli "Solidarności" były nawet lepsze niż warunki obywateli, którzy pozostali na wolności. Dobre zakwaterowanie, fajne jedzonko (mnóstwo paczek z zagranicy!), telewizja, minusem były tylko kraty w oknach. Ja tu, proszę państwa, nie konfabuluję, wystarczy sobie poczytać wspomnienia internowanych, zwłaszcza tych którzy do tego okresu swego życia podchodzą ze stosownym dystansem (np. Piotr Wierzbicki). Oczywiście mowa o obozach dla wierchuszki Solidarności, a nie o “internatach” dla zwykłych “roboli”, którzy nie mieli wpływowych i dbających o nich przyjaciół zarówno w PZPR, jak i na zachodzie Europy. W czasie kiedy Polacy marzli i stali w kilometrowych kolejkach po chleb, solidarnościowi bonzowie wylegiwali się w dobrze ogrzewanych pokojach i zażerali się szyneczką oraz pomarańczkami (tak wyglądały te komunistyczne “kazamaty”). Kiedy zwykli ludzie pracowali i wychowywali dzieci, to solidarnościowi bonzowie spędzali czas na miłej lekturze i snuli się w oparach tytoniowego dymu leniwie rozprawiając o pierdołach i nie musząc zajmować się trudami codziennego dnia. Przypomnę na przykład, że jednym z głównych problemów internowanych opozycjonistów była zagorzała dyskusja o tym, czy bojkotować oglądanie w telewizji MŚ w piłce nożnej (Hiszpania 1982), czy też jednak zrobić komunistom tę uprzejmość i Mistrzostwa łaskawie oglądać. Więc niech Frasyniuk nie robi z siebie takiego bojownika i męczennika, zwłaszcza że jedyne czym zajmował się w opozycji to zabawa w “policjantów i złodziei” z milicją. Prawdziwymi opozycjonistami w PRL to byli Jacek Kuroń, Jan Olszewski, Adam Michnik, małżeństwo Romaszewskich, czy Antoni Macierewicz (oczywiście wielu, wielu innych, ale wymieniam tylko najbardziej znane i zasłużone nazwiska), a nie błazenek Frasyniuk, który uciekał przed milicją dla samej sztuki uciekania (no i podobno czerpał niezłe profity towarzyskie z mitu prześladowanego bohatera, zwłaszcza u przedstawicielek płci pięknej). I naprawdę warto jeszcze zaakcentować jeden fakt: w stanie wojennym Kaczyński, nie będący przecież “gwiazdą podziemia”, zrobił o niebo więcej dla polskiego społeczeństwa niż uważany za taką gwiazdę Frasyniuk. Bowiem Kaczyński był między innymi członkiem Komitetu Helsińskiego i autorem fundamentalnego raportu o łamaniu praw człowieka w Polsce, skierowanego do europejskich rządów, a “działalność opozycyjna” Frasyniuka polegała głównie na przebieraniu się w peruki i przemykaniu z jednego mieszkania do drugiego. Krótko mówiąc: jeden w stanie wojennym odwalał ciężką, merytoryczną harówę, a drugi robił sobie jaja i błaznował.

Frasyniuk nie może darować i nigdy nie daruje Kaczyńskiemu jeszcze jednego. Mianowicie tego, że prezes PiS jest w stanie zmobilizować do udziału w manifestacjach dziesiątki tysięcy ludzi (nie mówiąc już o tym ilu ludzi mobilizuje wyborczo). A kto poszedłby na pochód organizowany przez Frasyniuka? Zapewne tylko jego kumple z Wyborczej i TVN i to też pod warunkiem, że dostaliby za to “wierszówkę”.

Jacek Piekara

ps. absolutnie proszę moich kpin z internowania nie rozumieć jako rozgrzeszania komuny z realnych zbrodni. Komuna jest odpowiedzialna za setki morderstw, tortury, więzienia i złamanie życia tysiącom ludzi. Jaruzelski, Kiszczak i dziesiątki innych zbrodniarzy powinny w 1989 roku powędrować na szubienicę. Ja piszę tylko o tym, że "internaty" naprawdę nie były takie straszne, a na przykład mój internowany kolega zawsze wspominał ten okres jako jedno z najfajniejszych wydarzeń w życiu.

Niepoprawny. Wierzący w słowa Herberta, mówiące że "Pan Cogito chce stanąć do nierównej walki. Zanim nadejdzie powalenie bezwładem, zwyczajna śmierć bez glorii, uduszenie bezkształtem".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka