Tomasz Adamek dostał znak od Najwyższego, że czas kończyć zabawę z boksem. Trudno było o sygnał wyraźniejszy niż ciężki nokaut z bardzo średnim pod względem umiejętności bokserem jakim jest Molina.
Bardzo przykre jest w tym wszystkim, że Adamek doczekał się ton chamskiego "hejtu", na który jako wielki mistrz naprawdę nie zasłużył. Adamek stoczył fantastyczne walki w wadze półciężkiej i junior ciężkiej (znakomicie oceniane przez światowych ekspertów m.in magazyn "The Ring") i kilka bardzo przyzwoitych walk w wadze ciężkiej. Miał pecha, że za czasów jego najlepszej formy, w wadze ciężkiej rządzili Kliczkowie, którym ze względu na warunki fizyczne i minimalną siłę ciosu (jak na wagę ciężką) nie mógł w żaden sposób zagrozić. Zdaniem wielu ekspertów dramatycznie złym pomysłem było też zatrudnienie nieudacznego trenera Rogera Bloodwortha, który w Adamku popsuł wszystko co dobre i nie nauczył go niczego wartościowego.
Na szczęście swoim hejterom Adamek może powiedzieć: "będę myślał o was przez całą drogę do banku", ponieważ na walkach w wadze ciężkiej zarobił tyle (i dobrze zainwestował), że starczy i jemu i jego dzieciom i dzieciom jego dzieci. A teraz powinien znaleźć sobie jakieś fajne hobby (może trzeba pogadać z Małyszem?).
W każdym razie ja spędziłem, oglądając walki Adamka, kilka ładnych, emocjonujących godzin i za to warto mu podziękować...
Jacek Piekara
ps. nawiasem mówiąc sądzę że Molina nie był najodpowiedniejszym rywalem na powrót do gry. To średni bokser, ale odporny i z piorunującym ciosem. Może na "przetarcie" trzeba było wybrać kogoś z kim pierwszy błąd nie byłby ostatnim...
pps. mam tylko nadzieję, że Adamek nigdy nie da się namówić na jakiś cyrk w rodzaju KSW, bo szkoda by go było.
Niepoprawny. Wierzący w słowa Herberta, mówiące że "Pan Cogito chce stanąć do nierównej walki. Zanim nadejdzie powalenie bezwładem, zwyczajna śmierć bez glorii, uduszenie bezkształtem".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Sport