Odchodzimy - mówi na 22 sekund przed katastrofą kapitan rządowego tupolewa. Na wysokości 100 m i 2400 m od progu pasa. Samolot leciał z prędkością co najmniej 260km/h tj. 72 m/s. Przez 22 sekundy przeleciał 1588,89 m. Pojawiają się pytania:
1. Czy jar w tym przypadku miał jakiekolwiek znaczenie?
2. Czy drugi TU154M o numerze bocznym 102 na pdwrocławskich Strachowicach.sprawdzał właśnie możliwość takiej sekwencji?
3. Czy rosyjski MAKowski dokument jest rzeczywiście tak rzetelny jak zapewniał premier Tusk, J. Miller czy L. Wałęsa? Dlaczego nie skorzystali z polskiej ekspertyzy?
4. Czy przez te kilkanaście sekun rzeczywiście drugi pilot nie był w stanie pociągnąć mocniej wolant, co zarzuca mu MAK?
5. Czy ktoś jeszcze z ekspertów powtórzy, że samolot rządowy lądował, a nie jedynie badał taką możliwość?
6. Czy odwoła ktoś zarzuty o presji na pilotach, skoro postanowili odejść zgodnie z procedurą na 100 m?
7. Czy w takim razie jednąym z najważniejszych zaniechań prokuratury nie było odpuszczenie badania szczątków wraku? (w szczególności autopilota)
8. Czemu D. Tusk i rząd wiedząc o tej informacji od grudnia nie podjęli działań mających na celu uchronienie RP od dostania "po pysku" od Rosjan? (komunikat, spotkanie z akredytowanymi dziennikarzami, korpusem dyplomatycznym)
9. Dlaczego przez 22 sekundy załoga w żaden sposób (werbalny) nie zareagowała na brak reakcji samolotu na próbę odejścia?
10. Kiedy ujawnione zostaną zapisy "polskiej czarnej skrzynki", które pomogą wyjaśnić zachowanie w czasie pilotów i reakcje samolotu?
Inne tematy w dziale Polityka
