FYM opublikował dzisiaj bardzo ważnąnotkęna temat identyfikacji ofiar. Wahałem się długo, zdecydowałem się jednak zamieścić swoje osobiste odczucia z pobytu wówczas w Moskwie, uzupełniając znane już fakty:
1. sprawa pobierania DNA - pobierano je w NOVOTELU przed lotniskiem w niedzielę, kłamiąc, że odleciały do Moskwy w poniedziałek rano. Ci sami ludzie tym samym sprzętem pobierali je jeszcze od rodzin w poniedziałek ok. godz. 11. Jest to ważna informacja w kontekście wejść ABW do mieszkań niektórych osób poległych pod Smoleńskiem. Co ważne, były to w zasadzie osoby związane z opozycją.
2. Temat wejść do domów pojawił się w poniedziałek rano podczas spotkań z Cichockim i Arabskim. Odpowiedzią była pilna konieczność pobrania materiału DNA. Pilność taką podważyły Rodziny wspominając, że przecież od nich pobierano DNA w niedzielę wieczorem. Skłamano wówczas, że samolot z próbkami wyleciał już do Moskwy.
3. W Moskwie okazało się, że Rosjanie używają innej metody pobierania DNA, więc polskie próbki były nieprzydatne. Po co więc ABW je zbierała? Osobną kwestią jest przechowywanie przez ABW katalogu znaków szczególnych VIPów, podobnie jak to ma miejsce w wojsku (karty uzębienia, znaki szczególne).
4. To minister Arabski po wypowiedzi jednej pani psycholog z Katowic odradzał Rodzinom wyjazd do Moskwy. Mówił o drastycznych przeżyciach na całe życie i że lepiej sobie tego oszczędzić. Pobrane próbki w pełni wystarczą, a wszystkim zajmie się rząd. W efekcie doszło nawet do głosowania, kto chce lecieć, kiedy, a kto zostaje. Kilka osób opuściło salę.
5. W Moskwie Rosjanie zrobili wszystko, o co prosili Polacy. Z polskiej strony był tam Najder, Arabski i Kopacz. Rosjanie udostępnili hotel, przejazdy w konwojach (co ciekawe, przez całe lotnisko Domodiedowo ustawiono szpaler milicjantów i służb). Problemy wizowe praktycznie nie istniały.
6. Chaos wprowadzała polska strona - przekładane spotkania o niczym na godz. 1-2 w nocy.
7. Przebieg identyfikacji zależał w zasadzie od prokuratura, który kierował zespołem(grupą - jeszcze psycholog/lekarz plus tłumacz). Pecha miały te osoby, które trafiły na prokuratora spoza Moskwy, który nie radził sobie w tym centrum.
8. Polscy patamorfolodzy siedzieli pod ścianą w sali konferencyjnej.
9. Ja miałem to szczęście, że trafiłem na młodego prokuratora z Moskwy i świetną lekarz/psycholog (polska psycholog była jej cieniem, nie wiem po co tam w ogóle z nami była). Tłumaczem był Rosjanin- student, rodziło to pewne drobne problemy. Chciałbym zaznaczyć, że identyfikowałem osobę będącą chyba jednym z największych wrogów Kremla. Nie miało to jednak żadnego przełożenia na całą procedurę.
10. Procedura polegała na tym, że bliscy protokolarnie mieli opisać denata i po tych opisach jego poznać. Prokurator miał tabelkę z numer zwłok, opisem (wzrost, płeć, zarost...), opisem rzeczy przy nim znalezionych, ubrań. Bliski opisywał osobę, prokurator sprawdzał tabelkę i wysyłał lekarza do obejrzenia zwłok. Ja poprosiłem lekarza, żeby wydrukował z internetu zdjęcie bliskiego i to znacząco ułatwiło całą procedurę.
11. Niestety nie pamiętam, ile pozycji liczyła wówczas tabelka. Faktem jest, iż jeszcze w środę minister Kopacz mówiła Rodzinom, które nie zidentyfikowały bliskiego, że cały czas przywożone są nowe ciała. Usłyszałem także, iż w piwnicy zakładu znajdują się jeszcze ciała w stanie możliwym do identyfikacji, ale muszą jeszcze przejść rosyjską procedurę SEKCJI ZWŁOK.
12. Doszło także do jednej bardzo strasznej sytuacji, Rodzina, która szukała ciała bliskiego przez dwa całe dni, widziała ich kilkadziesiąt, w końcu postanowiła obejrzeć wszystkie ciała. Okazało się, że ciało ich bliskiego wskazała już wcześniej jako swojego bliskiego inna Rodzina. Sprawę osobiście "odkręcała" minister Kopacz.
13. Nas również spotkała ta sama dezinformacja co Panią Wassermann. Już jadąc w niedzielę do Warszawy radio podawało, że ciała są w strasznym stanie w wyniku pożaru. Osoba będąca przy przejmowaniu ciał w Moskwie przekazała nam, że ciało naszego bliskiego jest w strasznym stanie. Na miejscu wszystko okazało się całkowitą nieprawdą. Nigdzie, także w rosyjskiej tabelce, a także przeglądając rzeczy znalezione przy ciałach, nie było nic o poparzeniach. Wyglądało raczej z opisów, że duża część osób została po prostu zdekapitowana. Jedynie na jednym dowodzie osobistym był ślad nadpalenia.
14. Faktem jest także, iż do tej pory nie udało się odnaleźć zegarka naszego bliskiego (nie było go także wśród rzeczy zgromadzonych w Mińsku Maz.).
15. Rosjanie zapewnili ubrania dla ciał do trumien. Były one jednak wszystkie dobrej jakości. Polska strona nie poinformowała bliskich, iż można zabrać własne ubrania. Polscy księża wkładali do trumien obrazki i różańce.
16. Rodziny mogły zabrać ubrania zmarłych. Były one składowane w oddzielnej sali w foliowych ponumerowanych workach. Ubrania mojego bliskiego były jednak strzępami bardzo mocno zalanymi w paliwie lotniczym.
17. Rozważaliśmy otwarcie trumny w RP (żeby mogła pożegnać się reszta Rodziny, włożyć jakieś pamiątki). Trumny były zalutowane, udało nam się jednak ustalić, że za zgodą inspektora sanitarnego można trumnę otworzyć. Wstępnie taka zgodę nawet uzyskaliśmy, ale zrezygnowaliśmy jednak z otwarcia.
18. Zamieszanie z winy ściągniętych do Moskwy konsulów nastąpiło z dokumentami niezbędnymi podobno do pogrzebu w RP. Potwierdzenie identyfikacji otrzymywały Rodziny od Rosjan, musieli oddać je jakiemuś konsulowi (kręciło się dużo osób mówiących po polsku, szczególnie w miejscach wyznaczonych do palenia), lecz wydawali sprzeczne komunikaty. SPrawa wyszła dopiero podczas kolejnego nocnego spotkania.
19. Okazało się, iż przedstawiciel polskiego rządu (m.in.Najder)przyglądali się wcześniej ciałom, je wstępnie identyfikując. Taką informację w ten sposób mogła także uzyskać Pani Wassermann. Identyfikacja taka jednak nic nie znaczyła dla procedury. Musiała jej dokonać osoba bliska, chociaż zgodnie z prawem mógł tego dokonać także konsul.
20. Swoją drogą dziwi mnie zupełne pominięcie roli ministra Jacka Najdera, odpowiadającego w MSZ za politykę bezpieczeństwa, z olbrzymim doświadczeniem zdobytym między innymi podczas pobytów w Afganistanie, po 10 kwietnia 2010 roku.
Podsumowując, w moim odczuciu, państwo rosyjskie wywiązało się ze swego zadania, miało już duże doświadczenie w tego typu identyfikacjach. Strona polska nie miała jednak pojęcia o rosyjskich procedurach. Przedstawiciele rządu powtarzali na każdym kroku, że Rosjanie idą nam na rękę, na naszą prośbą wychodząc poza swoje przepisy (np. wkładanie rzeczy osobistych do trumien). Zarzuty moim zdaniem należy mieć do trójcy Kopacz, Arabski, Najder - Rosjanie robili swoje.
Inne tematy w dziale Polityka