Bekart Bekart
313
BLOG

Szkolonka. Mój głos w sprawie NGO-sów

Bekart Bekart Rozmaitości Obserwuj notkę 9

Za stracony czas, za frustrację, za traktowanie mnie jak idioty urodzonego wczoraj, za przymuszanie mnie do uczestnictwa w tym brudnym przekręcie, a przede wszystkim (!!!) za pytanie mnie jakim byłbym ku*wa kolorem, gdybym był ku*wa kolorem (!!!) - odpowiecie przebrzydłe NGO-osy.

 

Żeby była jasność. Uważam obecny system funkcjonowania organizacji pozarządowych za głęboko patologiczny. Zero odpowiedzialności, niesprawdzalne w większości mgliste cele, a przede wszystkim trucie, za przeproszeniem dupy, normalnym ludziom na idiotycznych szkoleniach i to zwykle za ich pieniądze. Dlatego poniższe zdania mogą być pokłosiem moich skrajnych poglądów i niskiego współczynnika wrażliwości społecznej. Mogą być także pokłosiem tego, że mam rację.

 

Nie wiem ile jest złodziejskich organizacji pozarządowych, ale jeśli byłbym złodziejem, to zapewne byłbym złodziejem inteligentnym, a taki złodziej w dzisiejszych czasach musi mieć swój NGO. Kiedyś złodziej, taki np. Pablo Escobar, chciał zostać politykiem, żeby nie wsadzili go do kicia. Dzisiaj los polityka jest jednak, wbrew pozorom, niepewny, bo opozycja, media patrzy na ręce i każda wyniesiona z kasy pancernej złotóweczka swoje waży, a nawet najbardziej intratne posadki w spółkach są gorące, jak kobiety w piosence zespołu Norbi (albo Kombi)

 

Jak śpiewał zespół Norbi (albo Kombi): na facetów to działa. Dlatego zakłada się organizacje pozarządowe. Pomyślcie o tym, mówię do tych aktywnych politycznie, kiedy ostatnio narzekaliście na nieefektywność szkoleń jakieś fundacji, kiedy ostatnio odwołaliśmy jakiegoś szefa lub szefową NGOosa? Kiedy ostatnio znaliśmy jakiegoś szefa lub szefową jakiegoś NGOosa? Zapytajcie kogoś - którzy politycy są źli - odpowie wam bez pudła. A które NGOosy są złe? Otóż, zgodnie z prawem, wszystkie są bardzo dobre, realizują bowiem publiczny pożytek, moje i twoje dobro. Ów publiczny pożytek został oczywiście zdefiniowany zapewne przez jakiś NGOos, który w celach ma wpisane “1. Tworzenie pozytywnego klimatu i ogólnej możliwości pewnej atmosfery, w której zaistnieć by mogło postawienie się w sytuacji człowieka myślącego, zadającego pytania, także o dobro wspólne i pożyteczny pożytek 2. Tworzenie sytuacji możliwości wydarzeniowości spotkań ludzi z różnych środowisk 3. Organizacja szkoleń”

 

Szkolenia! Skubańcy! Gdy następuje jakakolwiek krytyka NGOosów, tzw. ludzie NGOosów wpadają w panikę i zaczynają krzyczeć “przeprowadziliśmy setki szkoleń, miliony szkoleń, wywołując uśmiech na twarzach, i miliony popuszczeń z radości”. Otóż, przez dziesięć lat mojej pracy w szkole, byłem szkolony kilkadziesiąt razy. I teraz uwaga! Za stracony czas, za frustrację, za traktowanie mnie jak idioty urodzonego wczoraj, za przymuszanie mnie do uczestnictwa w tym brudnym przekręcie, a przede wszystkim (!!!) za pytanie mnie jakim byłbym ku*wa kolorem, gdybym był ku*wa kolorem (!!!) - odpowiecie przebrzydłe NGO-osy.

 

Większość szkoleń, w których brałem udział, przypominała te obozowe Jasełka z “Jak wywołałem drugą wojnę światową” (albo Kombi). Tzn., że niby robimy Jasełka. śpiewamy “Chodźcie, chodźcie mnie was tutaj potrzeba”, ale tak naprawdę chodzi o co innego. Chodzi o podkop. W przypadku szkoleń, podkop prowadzi od państwa, względnie zleceniodawcy korporacyjnego do NGOsa i aby sprawa się udała, podobnie jak z podkopem w obozie jenieckim, potrzebny jest przede wszystkim uśmiech i dużo wzajemnej życzliwości.

 

A teraz, krótki spis wiedzy, którą nabyłem w ramach szkoleń.

 

1. Zdecydowanie najlepszą metodą przylepiania karteczek z imionami jest wykorzystanie papierowej taśmy pakowej. Nie zostawia śladu na ubiorze, z wyjątkiem mechacących się swetrów, nie odkleja się. Same zalety.

 

2. Zdecydowanie najlepszym sposobem na przeprowadzenie szkolenia jest wybranie innej metody przylepiania karteczek. To sprawia, że czas upływa na ponownym przyklejaniu, robieniu nowych karteczek zamiast tych, które się zgubiły. Same zalety.

 

3. Poznałem jedną technikę mnemotechniczną. Tylko jedną, bo pani zapomniała zabrać zeszytu, w którym miała zapisane pozostałe techniki mnemotechniczne.

 

4. Wielokrotnie byłem przekonywany, że uczę w szkole złej, tradycyjnej, nastawionej na zapamiętywanie, a nie na mnemotechniki i aktywizację, która musi się zmienić na nie-wiadomo-jaką.

 

5. Dowiedziałem się, że to nie-wiadomo-jaką to jest bardzo dobrze, bo to jest zadanie nasze, wyzywające do myślenia i aktywizujące.

 

6. Nie zostałem zaktywizowany.

 

7. W domu nauczyłem się obsługi ipada. Dlaczego w domu patrz punkt 8

 

8. Dowiedziałem się, że metalowe elementy konstrukcyjne znajdujące się w ścianach mojej szkoły uniemożliwiają efektywne działanie sieci WI-FI, a przez to przeprowadzenie szkolenia z ipadów.

 

9. Dowiedziałem się, że nie ma kultur lepszych i gorszych, z wyjątkiem tych, które są gorsze, bo nie zgadzają się ze zdaniem “nie ma kultur lepszych i gorszych” oraz oczywiście tych, które nie organizują szkoleń.

 

10. Dowiedziałem się, że moim obowiązkiem jako nauczyciela jest akceptowanie i wcielanie w życie hasła “nie ma kultur lepszych i gorszych” a jak nie to wiadomo co. Będzie gorzej.

 

11. Wreszcie poprzez wielokrotne próby walki z wiatrakami przekonałem się, że najlepszą formą przetrwania szkolenia jest olanie go od początku i czytanie książki.

 

12. Trzeba tylko pamiętać o napisaniu wymyślonego imienia na karteczce, co zabezpiecza nas na wypadek donosu do dyrekcji.

 
 

Lista mogłaby być dłuższa. Wiem, że to co napisałem urazi wielu pracowników tzw. “dobrych NGO-osów”. Rozumiem was i szanuje. Wydaje mi się jednak, że musicie nieco popracować nad radzeniem sobie z negatywnymi emocjami. Dlatego proponuje wam szkolenie, które możemy zacząć już teraz. “Gdybyście byli kolorem czytając ten tekst, to jakim kolorem byście byli” Dziękuje. 10000 zł.

 
Bekart
O mnie Bekart

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości