W niedzielne popołudnie lipcowe ciepło jest. I słonecznie jest. Gdyby nie północny wiatr, byłby upał. (W radio twierdzą, że jutro ma być, ale do jutra daleko). Na kąpielisku w Krupskim Młynie dziki tłum, jakby cała gmina w jedno miejsce zjechała. Po obydwu stronach szosy na Zawadzkie autów choby mrówków.
Wzdłuż stoją, w poprzek i na ukos. Parkingu brak. Pływalnię wybudowano w czasach, kiedy samochód miał tylko pierwszy sekretarz i proboszcz. A oni, najwyraźniej, na pływalnię nie jeździli. W zeszłym roku był za to we wsi festyn. Basen został odnowiony i napełniony świeżą wodą.
Drogą wolno sunie policyjny Mercedes. Kiedyś mówiło się, że to suka, ale dziś suka nie licuje z nowoczesną linii nadwozia. W środku dwaj funkcjonariusze, kiedyś mówiło się…, nieważne, co się mówiło. Jeden policjant kręci kierownicą, drugi kręci film – nagrywa zaparkowane przy drodze samochody.
Ponoć zakaz zatrzymywania gdzieś był. Jutro sypną mandatami.
A to Polska właśnie.