Official White House Photo by Shealah Craighead
Official White House Photo by Shealah Craighead
Jakub Dudek Jakub Dudek
1332
BLOG

Opozycjo, przestań straszyć

Jakub Dudek Jakub Dudek Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 28
Okładka „Newsweeka” nie jest wypadkiem przy pracy. Część opozycji i sympatyzujących z nią mediów od lat bazuje na strachu przed sfałszowaniem wyborów. Całkowicie bezpodstawnym. Budowanie atmosfery zagrożenia staje się to juz niemal rutynowym elementem politycznej walki.

Zaczyna sie od słów. „7 maja 2020 r. skończyła się w Polsce demokracja.” napisała na Twitterze posłanka Koalicji Obywatelskiej Kamila Gasiuk-Pihowicz. Wpis uzyskał ponad 1200 polubień, zatem można stwierdzić, że nie była w swojej opinii odosobniona, i że jej osobliwa teoria trafiła na podatny grunt. Wszakże o końcu demokracji mówiła też w styczniu 2017 zastrzegając, że zakończy się ona wraz z wejściem w życie nowelizacji ustaw o Krajowej Radzie Sądownictwa oraz o Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury (obie w życie weszły). Jednocześnie już lipcu wyrażała nadzieję, że „oficjalne wyniki będą na korzyść demokracji” mając zapewne na myśli wynik wyborczy Rafała Trzaskowskiego z którym demokrację utożsamiała, zdobiąc wpis zdjęciem z ówczesnym kandydatem w wyborach prezydenckich. Nie można jednak odmówić opozycji konsekwencji, wraz za teorią o zagrożeniu demokracji musi iść wątpliwość wobec jej fundamentu, a zatem rzetelności procesu wyborczego. Stąd od 2018 roku przy okazji każdych wyborów ujawnia się mieszane partyjno-społeczne organizowanie sieci wolontariuszy ten proces kontrolujących. Stało sie to już na tyle istotnym elementem opozycyjnego krajobrazu, że niedawne posunięcie Donalda Tuska z ogłoszeniem posła Sławomira Nitrasa odpowiedzialnym za kontrolę wyborczą odebrano powszechnie jako ważny ruch wewnątrz partyjnych rozgrywek w Platformie Obywatelskiej, gdyż taka nominacja ma jakoby oznaczać delegowanie Nitrasa na absolutnie newralgiczny odcinek.


Trudno tu nawet mówić o formule „ufaj ale sprawdzaj”, w retoryce opozycji dominuje raczej narracja, że wybory nie zostaną przez władzę sfałszowane dopiero wtedy, gdy przypilnowany zostanie absolutnie każdy obwód głosowania. Właśnie to „pilnowanie wyborów” jest frazą szczególną, bo z góry zakłada zły zamiar tych którzy je przeprowadzają. Tyle tylko, że to nie sam PiS czy inna partia rządząca jest za to odpowiedzialna, nie za sam proces liczenia glosow. W nim biorą bowiem udział przedstawiciele zgłaszani przez wszystkie komitety wyborcze - tak partii rządzących jak i opozycji sejmowej i pozasejmowej. Dla przykładu - aby sfałszować wybory w jednej komisji w wyborach do Sejmu i Senatu w 2015 roku musiałoby dojść do spisku sięgającego nominatów zarówno PO jak i PiS, partii Razem i partii KORWiN, a także innych ugrupowań będących wobec siebie w całkowicie wrogich stosunkach. Tylko na czyją korzyść miałoby się odbyć takie hipotetyczne fałszerstwo? Jest to wizja absurdalna. Mimo to, na użytek propagandy przedstawiana jako bardzo prawdopodobna, lub wręcz domniemana. Jednocześnie, co paradoksalne, osłabianie wiary w procesy demokratyczne prowadzi do rosnącej w ostatnich latach frekwencji wyborczej. Istnieje jednak druga strona medalu - cementowanie plemienności i podsycanie wystarczająco szkodliwej polaryzacji. Wszakże wyborcy karmieni są przez polityków maksymalną podejrzliwością wobec drugiej strony, oskarżanej o niemal zbrodnicze zamiary. Są to cechy dyskursu które już na stale zadomowiły się po drugiej stronie Oceanu Atlantyckiego, w czym przoduje Donald Trump, który nie poprzestal tylko na straszeniu widmem sfałszowania wyborów, ale posunął sie także do odmowy uznania ich wyników. 


Mimo wszystko uważam, że groźba sytuacji porównywalnej z tą z 6 stycznia 2021 roku, gdy zwolennicy Trumpa przypuścili szturm na budynek Kapitolu jest odległa. Jako naród wciąż reprezentujemy wysoką kulturę polityczną, w której agresja występuje niemal wyłącznie w formie werbalnej. Protesty aborcjonistek z 2021 jakkolwiek ostre retorycznie i wulgarne estetycznie, posuwające sie do chuligańskich malowideł na kościołach i obiektach publicznych nie przeobraziły się ani w starcia z użyciem przemocy na dużą skalę ani w masowe niszczenie mienia, co we Francji stanowi już niemal tradycję, z paleniem samochodow na czele. Konfederacyjny styl uprawiania przez Polaków polityki o którym pisał filozof Dariusz Karłowicz nie prowadzi już, na szczęście, jak w XVII wieku do rokoszu i faktycznego, a nie tylko deklaratywnego wypowiedzenia posłuszeństwa legalnej władzy wraz z zamiarem odsunięcia jej siłą, i w ogóle w sposób inny niż jak poprzez udział w wyborach. Co najlepiej chyba dowodzi, że proces wyborczy nie jest w Polsce zagrożony, skoro uczestniczą w nim i namawiają do udziału w nim nawet ci publicznie najbardziej pesymistycznie wobec tego stwierdzenia nastawieni.

Jakub Dudek
O mnie Jakub Dudek

Bloger, publicysta, komentator. 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura