Jakub Lubelski Jakub Lubelski
99
BLOG

Kto jadł w wigilię szynkę?

Jakub Lubelski Jakub Lubelski Polityka Obserwuj notkę 7

Rozmowę-rzekę z Ludwikiem Dornem, przeprowadzoną przez Amelię Łukasik i Agnieszkę Rybak dostrzeżono już kilkukrotnie i wykorzystywano do bieżących, publicystycznych analiz. Mamy tu wywołującą pewne emocje tezę o końcu politycznej virtu Jarosława Kaczyńskiego, jak i szereg wspomnień z historii polskiej prawicy. Nawet pobieżne ich przeczytanie pokazuje jak bardzo krytyczny język oponentów nie tylko został zamrożony głęboko w latach `90, a czasem wręcz jak kompletnie nie przystaje do faktów. Ale zostawmy to już. Krytykom tym trzeba dawać odpór kiedy w zadziwiający sposób pojawiają się i dręczą nas swą nudą i ograniczeniem. Nie ma co samemu się tym raczyć.

Zdziwiło mnie, kiedy Paweł Śpiewak w omówieniu książki Dorna pisze, że to jedynie ciekawy zapis politycznych doświadczeń. Myślę, że to jednak coś więcej. Najbardziej urzekła mnie w książce sama zdolność Dorna do wyrażania swych myśli. Nie chodzi tu tylko o niewątpliwą celność i talent, czy słuch literacki, idzie bardziej o coś, co – może nie do końca po myśli Dorna – na własny użytek mógłbym nazwać „prawicą, która przeczytała Gombrowicza”.

Jednym z najciekawszych intelektualnie fragmentów książki jest analiza „dystrybucji szacunku” w społeczeństwie, jednego z podstawowych i najbardziej ulotnych czynników decydujących o pozycji wśród innych. Próba przejęcia roli dystrybutora miała być jedną z pośrednich przyczyn klęski PiSu. Walka trwa. Dobrą ilustracją takiej walki na poziomie relacji jednostek są telefony między polskimi politykami. Otóż Dorn jest uczulony na nie oddzwanianie. Jego zdaniem wielu stosuje tę strategię zupełnie cynicznie i świadomie. Oto tok rozumowania: jak on do mnie dzwoni to znaczy, że to on chce coś załatwić, a jak to on ma sprawę, to jemu zależy, a jak jemu zależy, to niech jeszcze kilka razy spróbuje. I tak ustawiając się na pozycji petenta i oczekującego obniży swą pozycję. Zdaniem Dorna, przez tego rodzaju ceregiele, bardzo często dochodziło do zaniechań, nieporozumień czy wręcz niepotrzebnych konfliktów.  

Obok swej własnej wersji nie powstania koalicji POPiS, marszałek ciekawie rekonstruuje ideowe podziały opozycji lat `70 i te powstałe później. To właśnie tam Dorn upatruje pierwowzoru podziałów z początku lat `90. Ale nie wszyscy chcą się w to wikłać i zaśmiecać sobie głowę. Dla nich krócej. Ktoś kiedyś miał powiedzieć Trzeciemu Bliźniakowi, że w Polsce i tak zasadniczy podział jest taki: jedni na wigilię jedzą karpia, drudzy – szynkę. Dorn był zdumiony, mimo to, pewne doświadczenie kulinarne miało pozytywnie zweryfikować egzotyczną hipotezę, w latach `90 anegdota się sprawdziła.

Co jeszcze? Warto zwrócić uwagę na trzy rzeczy. Kwestia lustracji, dekomunizacji i zasadniczego rozliczenia z przeszłością; ocena środowiska akademickiego oraz ogólna wizja przyszłego konfliktu politycznego, jego znaczenia, potrzebnego Polsce programu politycznego i formy jego prezentacji. Zdaniem Marszałka postkomuniści są już „sprani”. Co to znaczy? Walka o dekomunizację jest już anachronicznym postulatem, musimy żyć z tym zaniechaniem – twierdzi Dorn. Jak „prawicowiec, który przeczytał Gombrowicza”, ilustruje swe przekonanie? - Zapamiętałem z sympatią, jak podczas wręczania jakiejś nagrody w sejmowej Hawełce minister Kalisz robił rzecz niesłychaną. Tam był salceson krajany na grube płaty, on wziął go widelcem i otaczał całym sobą miłośnie. Ten wielki płat salcesonu. Patrzyłem na to i myślałem, że w człowieku, który w taki sposób je, musi być coś dobrego - mówi. To pierwsze odejście od „prawicowej ortodoksji”.

Po drugie, Dorn trawestuje zasadę brzytwy Ockhama – w polityce nie należy mnożyć wrogów ponad potrzebę. Jego zdaniem między innymi na wytaczaniu kolejnych, zbędnych armat polegał błąd PiSu. Jarosław Kaczyński podobno wiedział, że w Polsce środowiskiem, z którym nikt nie wygrał, są akademicy. Mimo to były premier zadecydował o drugiej nowelizacji lustracyjnej i w ten sposób stworzył potwora: siłę społecznego sprzeciwu wśród oportunistów, którzy poczuli się zagrożeni. I dalej już poszło... Ta świadomość i przemyślenie błędów, to drugie odejście od „prawicowej ortodoksji”. Weźmy i trzecie.

Co więc zdaniem Dorna będzie stanowiło oś głównego konfliktu politycznego? Jego zdaniem, tak jak środowiska „Teologii” – spór o podmiotowość. Spór o podmiotowość w relacjach między narodami ma się także przekładać na konkurencyjne projekty polityk gospodarczych, społecznych, infrastrukturalnych i kulturowych. Jednocześnie, zdaniem Dorna każdy „mocny” aksjologicznie projekt w Polsce się rozmyje. Takie jest doświadczenie od Wyspiańskiego, Brzozowskiego Dmowskiego po Rymkiewicza. Dlatego żadnego „szarpania za cugle” czy „gryzienia żubra w dupę” nie będzie. Co zatem możliwe do zrealizowania? Nie rezygnować z celów ambitnych ale owijać w bawełnę, miękkie poduchy podkładać. A tu wielu straciło już nadzieję. Kto więc owinie i podłoży, czy będą to Ci od szynki i salcesonu?

 

Czytaj felietony "Teologii Politycznej"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka