Panu Profesorowi Wojciechowi Sadurskiemu,
w dniu jubileuszu w "Salonie 24"!
Każdemu kto sądzi, że katolik to z konieczności konserwatysta przeciwny progresizmom takim jak liberalizm czy socjalizm, pytanie o to czy katolik może być konserwatystą wyda się wyważaniem już raz otwartych drzwi, dziwactwem lub najwyżej mizerną prowokacją. Zwróćmy jednak uwagę, że o tym iż katolik może mieć poglądy zarówno lewicowe jak i prawicowe, dyskutuje się często, ostatnio dominują poglądy promujące bliską mi zbitkę katolicko-prawicową. Warto jednak zastanowić się również nad istotą spotkania i powiązania katolicyzmu z postawą konserwatywną – czyż nie jest możliwe, że katolik w imię obrony swego credo nierzadko konserwatyzmu musi się wystrzegać? Z całą pewnością! Tak, jak ogromny obszar liberalny jest dla katolika nie do przyjęcia, tak postawa konserwatywna może go zwodzić na manowce!
Niedawno Pan Profesor Wojciech Sadurski wywołał większą dyskusję w Salonie 24, zadając w swym blogu pytanie – „jak możliwy jest Jacek Bartyzel?”. Konserwatyzm w wersji Prezesa „Klubu Zachowawczo- Monarchistycznego” jest jedną z wielu możliwych i oczywistych postaw w różnorodnym gronie zachowawców. W dyskusji z krytycznym Profesorem Sadurskim stałem w opozycji i broniłem konserwatywnego świata. Chciałbym jednak do tego wrócić. Nie wyczerpaliśmy wystarczająco zagadnienia. Nie dotknęliśmy dostatecznie problemów relacji katolicyzmu, czy szerzej chrześcijaństwa z konserwatyzmem, jak sądzę ich wzajemne powiązanie wielu czytelnikom także w „Salonie” wyda się oczywiste. Teraz właśnie przyjmując inną perspektywę, chciałbym w krótkiej blogowej formie zasygnalizować ten nie tylko akademicki – jak by się z początku wydawało – problem. Wszak chodzi nie tylko o spójność, trzeźwość i uczciwość myślenia ale o czystość wiary i ciągłą pamięć o tym iż mimo silnych powinności w ramach życia politycznego katolik musi myśleć i pamiętać o zbawieniu!
Jak pisze Nikolaus Lobkowicz, w swej cennej i chyba już zapomnianej książce „Czas Kryzysu, czas przełomu” – wydanej przez niezastąpiony „Ośrodek Myśli Politycznej” – za oczywistym aliansem katolika z konserwatyzmem przemawiają trzy historyczne okoliczności. Po pierwsze dzięki wcieleniu się Boga w ludzką postać Chrystusa, historia staje się dla katolika żywym źródłem, katolik nie może przyjąć perspektywy postępu rozumianego jako odrzucanie „przebrzmiałej historii”. Ujmując to najkrócej: historia nie przebrzmiewa jeśli credo ma pozostać żywe!
Drugą okolicznością jest tradycja, Kościół przeważnie stawał po stronie konserwatyzmu. Wśród progresistów wiernych kościołowi katolików raczej spotkać niepodobna, za to pamiętamy licznych, prominentnych przedstawicieli konserwatyzmu, których konserwatyzm czerpał swe źródło z niczego innego jak z żywej wiary. Wymieńmy choćby Josepha de Maistre`a, Donoso Cortesa, warto też wspomnieć Alexisa de Tocqueville`a, czy z Niemców von Baadera, Görresa, czy Müllera. Byli także i tacy – często proweniencji protestanckiej, jak na przykład Carl Schmitt – dla których bycie chrześcijaninem nie miało wielkiego znaczenia praktycznego. Byli wreszcie i tacy, jak Maurras czy Novalis, którzy fascynowali się Kościołem jako instytucją, jednak ostatecznie popadali z nim w konflikt. Wspomnieć dla uczciwości wreszcie należy o ostentacyjnie wrogich kościołowi, antychrześcijańskich konserwatystach, mimo iż to stosunkowo młody nurt. Z drugiej strony, warto dostrzec, że i wśród samych dostojników kościelnych zaistniał nurt lewicowo-progresistowski, ale ostatecznie musimy pamiętać, że tak jak Leon XIII, tak i Sobór Watykański Drugi odrzucił fałszywą wiarę w „postęp społeczno-polityczny” jak i przecenianie postępu w nauce. (Dekret o apostolacie świeckich). Pomimo różnorodności konserwatyzmów, ostatecznie dochodzimy do przekonania, że siła tradycji wskazuje jeden kierunek – konserwatywny.
Po trzecie należy uznać że tradycyjnie progresizm uważał Kościół za swego głównego wroga, fakt szukania porozumienia jest świeży, choć wielu wątpi w możliwość pełnego porozumienia – to także, przemawia ostatecznie za zajęciem postawy konserwatywnej.
Dotychczas przedstawiliśmy znane argumenty wiążące konserwatyzm z chrześcijaństwem. Sprawa jednak nie jest taka prosta. Przeanalizujmy powyższe argumenty zastanawiając się czy naprawdę katolik może być konserwatystą? Lobkowicz pisze: „chrześcijanin właśnie dlatego, że czuje się związany z Synem Bożym, który w określonej sytuacji historycznej stał się po wsze czasy człowiekiem (…) nie może i nie powinien ślepo trzymać się historii i tradycji, lecz musi je wciąż od nowa oceniać w świetle Ewangelii i pytania o wolę Bożą, aby dla swego indywidualnego działania, za które jest odpowiedzialny przed Bogiem, odkryć, co i ile z tej historycznej przeszłości jest dlań tu i teraz obowiązujące.”
W świetle powyższej opinii słabnie również argument o tym, że historycznie progresiści nie byli katolikami. Chrześcijanin nie tylko musi stale rozważać czy przypadkiem nie trzyma się jakichś nieistotnych dla bycia chrześcijaninem elementów tradycji, ale jednocześnie musi pozostawać w czujności, czy przypadkiem jakieś wątki progresistowskie, które w swej ślepocie przeoczył, nie są autentycznie chrześcijańskie. Skrajnym przykładem może być stosunek katolika do „Syllabusa” Piusa IX z 1864 roku, w którym jednym z wymienionych błędów jest gwarantowanie wolności religijnej, co pozostaje w sprzeczności z ostatnim Soborem. Podobnie traci więc na znaczeniu argument historycznego aliansu katolicko-konserwatywnego. Oczywiście możnaby postawić zarzut Lobkowiczowi, że nie dostatecznie jasno rozróżnia warstwy poszczególnych sporów. Czym innym jest dla katolika spór społeczno-polityczny progresisty z konserwatystą, a czym innym są wewnątrzkościelne zmagania pomiędzy modernistami a tradycjonalistami. Linia podziału mogłaby przebiegać w poprzek, wszak możemy sobie wyobrazić konserwatywnego społeczno-politycznie katolickiego modernistę… Aby przekornie odpowiedzieć Profesorowi Wojciechowi Sadurskiemu, inspirowany lekturą Lobkowicza, mógłbym zakończyć pytaniem: jak jest możliwy progresywno-liberalny katolicki modernista? Kolejny banał? Prowokacja? Nie takie to proste…
Mimo iż z wielu powodów uzasadnione jest unikanie przez chrześcijanina progresizmu, jednocześnie warto podjąć refleksję Lobkowicza o tym, iż katolicy nie są wcale zobligowani do konserwatyzmu a wręcz przeciwnie, często powinni „wystrzegać się niedobrej pokusy konserwatywnej”. Ostatecznie warto wciąż rewidować: co jest dla nas naprawdę ważne? kim jesteśmy? i co z tego powinno wynikać dla naszego myślenia, jeśli tylko zechcemy myśleć odważnie…?!
Inne tematy w dziale Polityka