Precyzyjnie zaplanowane imprezy, koncerty, wydanie pierwszej autoryzowanej biografii, otwarcie wystawy i ponowne wydanie zremasterowanych płyt – oto plan obchodów 40 – lecia istnienia The Doors. Fani się cieszą, a ja mam mieszane uczucia. Jest coś prawdziwego w opinii Huberta Musiała w dzisiejszym „Dzienniku” o tym, że to pozbawione skrupułów odcinanie kuponów od sławy. Ważne byłoby odpowiedzieć na pytanie, czy każda inicjatywa może istnieć bez lidera-założyciela, bez Ojca projektu?
Są partie polityczne, których istnienia nie sposób sobie wyobrazić bez ich przywódcy. Z drugiej strony, ci przywódcy marzą pewnie o tym, aby zapewnić swej partii silną pozycję i trwały byt na scenie politycznej – z istoty więc, lider zakłada przekazanie dzieła następcy. Czy można to samo powiedzieć o The Doors i Jimie Morrisonie? Kiedyś bardzo żyłem muzyką Doorsów. Nie znam żadnych zapisów czy relacji na temat wyobrażeń Morisona o The Doors bez niego samego. Na pewno wszystko co proponują nam dzisiaj Panowie Manzarek, Krieger, Densmore spotyka się z niesłabnącym zainteresowaniem. To jest oczywiście argument wspierający ich inicjatywę.
Jak pisze Rudiger Safranski, znawca myśli Nietzschego: „Jakieś życie po muzyce istnieje, ale czy się je wytrzyma? „Życie bez muzyki byłoby błędem” – napisał kiedyś Nietzsche. Muzyka daje chwile „prawdziwych doznań”, ale można uznać, że cała filozofia Nietzschego jest próbą trzymania się życia, nawet gdy muzyka przeminie.”
Jedną z moich ostatnich obsesji, jest myśl o tym, że źle dyskutujemy zajmując się polską polityką. Koncentrujemy się na nazwiskach i relacjach odgrywanych na deskach teatru politycznego. Ja chciałbym, żebyśmy powiedzieli coś więcej o historii tego teatru, o jego tożsamości i o jego znaczeniu. Historia i znaczenie The Doors, to w pewnym stopniu drzwi do opowiedzenia czegoś także o naszym teatrze…
„Strange days have fund us
Strange days have tracked us down
They`re goin` to destroy our casual joys
We shall go on playing or find a new town”
Bez względu na to czy przetłumaczymy "Strange" jako obcy, samotny czy dziwny, mozemy te strofę potraktować jako smutny obrazek polskiej kultury politycznej. Jeszcze raz – “cała filozofia Nietzschego jest próbą trzymania się życia, nawet gdy muzyka przeminie”. Czy my nie rozmawiamy ze sobą kompletnie nie dbając o to, że "muzyka polskości" może przeminąć? Ostatni przykład - rozmowa senatora Jarosława Gowina z premierem Jarosławem Kaczyńskim. Kiedy tacy ludzie nie mogą się porozumieć, to jest to jak wyrywanie strun, jak roztrzaskiwanie gitary na scenie - nie celem zwiększenia euforii - to juz początki ciszy... Kiedy słucham PO, wiem, że w większosci Ci ludzie niczego nie rozumieją na temat muzyki polskości (Jednymz wyjatków, jest właśnie senator Gowin). Kiedy słucham PiSu, martwię się o to, że nie tłumaczą doboru reperturau, nie przywiązują wagi do wykonawstwa, nie obawiają się ekscentrycznych interpretacji...
Chciałbym, aby strony każdej z gazet pełne były "muzyki polskości", dopiero na jej tle, powinien toczyć się spór o relację odgrywanych ról, opisy nazwisk i występków… Jeśli to się nie uda, przyjdzie nam się zastanawiać, jak rozmawiać bez tej muzyki… A to może przerosnąć mozliwości wielu z nas... Oczywiście, ktoś może powiedzieć, że ulegam pewnemu złudzeniu. To złudzenie polega na tym, że kiedy trwa się w zachwycie, zwykły świat jest odległy, kiedy dochodzi do naszej świadomości, napawa nas wstrętem. Ani to złudzenie, ani to wstręt, to próba przywrócenia hierarchi naszej uwagi!
Otwórzmy DRZWI i przejdźmy na drugą stronę debaty, szukając "muzyki polskości"!
Inne tematy w dziale Polityka