W dzisiejszej „Rzeczpospolitej” warto zwrócić uwagę na artykuł Artura Bazaka – „Lewicowy intelektualista w trzech odsłonach”. Bazak przenikliwie charakteryzuje kolejne pokolenia lewicy rekonstruując ich wzajemne związki. Celem nowego pokolenia lewicy jest według Bazaka „odejście od "polityki bez przeciwnika", przywrócenie antagonizmu jako zasady organizującej ład społeczny i polityczny, obnażenie liberalno-demokratycznego konsensu z jego ukrytymi mechanizmami wykluczania. Dzięki ich wydobyciu na światło dzienne może dopiero dojść do demokratycznej walki o hegemonię. Bo demokracja w tej wizji to nic innego niż oczyszczone pole walki ideologicznej.”
Głos Artura to chyba pierwsza poważna próba po prawej stronie, zrozumienia i przygotowania się do odpowiedzi na projekty środowiska „Krytyki Politycznej”. Tekst Artura Bazaka jest ważnym, intelektualnym świadectwem tego, o co spierał się od zawsze z krakowskimi środowiskami prawicy – jak rozumieć prawdę iż „strategia przemilczania trickstera (Sławomira Sierakowskiego – przyp. J. L.) prowadzi nas do marginalizacji”. Jako że przyglądałem się z bliska tym sporom, sam jestem ich stroną, a jednocześnie wiele się od Artura nauczyłem, chciałbym przedstawić swoje naiwne stanowisko, jakie prezentowałem przed dwoma laty polemizując z innym członkiem środowiska „Krytyki Politycznej”. To mój 50 post, niechaj będzie on świadectwem tego, jak niesymetrycznie i w jak skomplikowany sposób, dezaktualizują się niektóre diagnozy. Nie wstydzę się swej naiwności i niechaj będzie to wskazanie tego, że współmyślenie w przyjaźni to fundament budowy każdego, każdego środowiska…
W objęciach „nowej prawicy”
„Wezwanie do namysłu nad nowoczesnym programem polskiej prawicy paradoksalnie prowokuje Magdalena Pustoła artykułem „Nowe wymiary lewicy” („Rz”, 30.11.05 Nr 279). Prowokuje, gdyż żadna z propozycji jakie przedstawia nie jest specyficznie lewicowa. Autorka, ogłaszając koniec polityki socjalnej nowej lewicy (wiadomo, że wszyscy jesteśmy socjal-liberałami!), chce przenieść zarzewie „zablokowanego dotąd” sporu na poziom światopoglądowy, moralny, tu bowiem lewica może – jak mówi – „sporo ugrać”. Przekonany o tym, że polska prawica czasem szkodzi samej sobie, „okrywając mgłą tajemnicy swe własne poglądy” – jak pisał o amerykańskich konserwatystach XX wieku Russell Kirk – chciałbym pokazać, że możliwe jest artykułowanie przez prawicę poglądów, jasno wynikających z wartości chrześcijańskich, ale bez oparów mgły.
Prawicowa obrona praw homoseksualistów
W ironicznej prognozie przyszłych rządów PiSu Pustoła obawia się o przyszłość parad równości, nauczycieli-gejów, edukacji, oraz prowokacyjnych artystów. Zabranianie parad równości uważam za błąd prawicy. Zanim jednak organizatorzy przystąpią do kolejnej manifestacji, byłbym wdzięczny za udzielenie odpowiedzi na następujące pytania.
Czy możliwe jest żeby środowiska wywodzące godność człowieka z różnych źródeł, często inaczej pojmujące wolność, pracowały razem na rzecz obrony rządów prawa w polskiej demokracji? Czy możliwe jest wspólne przeciwstawianie się dyskryminacji osób homoseksualnych w przypadku prawa do pracy czy zajmowanych rozmaitych funkcji społecznych? Nie znajduję bowiem żadnego (a jeżeli taki jest to niech prawica go przedstawi) argumentu dlaczego miało by się dyskwalifikować osoby homoseksualne jeżeli rzetelnie pracują w biurach, projektują domy czy przypisują chorym recepty. Uważam, że wszystkie środowiska prawicowe powinny zadeklarować zaangażowanie w obronę prawa do pracy osób homoseksualnych. Prawica winna także zwrócić się zdecydowanie przeciw agresji społecznej kierowanej przeciw osobom homoseksualnym. Warto jednak widzieć tę agresję w szerszym kontekście. Jak słusznie zwróciła uwagę Liliana Sonik (To nie nienawiść, „Rz”, 24.11.05) marsze równości prowokują do dyskusji nad biedą homoseksualistów, natomiast niczyjej troski nie budzą rzucający kamieniami kontr-manifestujący. Pozostawieni bez programów edukacyjnych i socjalnych „wcześniej czy później, wdrożą w Polsce scenariusze znane z francuskich przedmieść."
Prawicowa lekcja pluralizmu
Innym problemem jest natomiast maniakalne żądanie równości środowisk homoseksualnych. Moim prawem w ramach pluralizmu jest nie zgadzać się z czyjąś wizją życia. Mam prawo do własnego wartościowania i nigdy nie uznam równości „związku partnerskiego” z tradycyjnym małżeństwem jako zalążkiem przyszłej rodziny. Powinienem być „tolerowany” przez środowiska homoseksualne, tak jak ja „toleruję” ich wybory i obraną drogę do szczęścia (a uważam, że mają do tego prawo, choć zapytany o zdanie przedstawię odmienną wizję wywiedzioną z Dekalogu i nauczania kościoła). Czy zatem jestem „homofobem”? Czy kogokolwiek krzywdzę? Opowiadam się za prawicą, której nie będzie się musiała obawiać grupa homoseksualnych Polek i Polaków.
Czy w tak poszukiwanym przez Magdę Pustołę „pragmatycznym porozumieniu” nowoczesnej lewicy z prawicą w sprawie praw obywatelskich, wszelkich konstytucyjnych wolności pozostanie jakiś punkt sporny? Jeśli prawica bez lęku podzieli powszechnie przedstawiony powyżej punkt widzenia zniknie wyimaginowana w tym względzie tożsamość lewicowa. Podkreślam, proponowany punkt widzenia dotyczy równego statusu kobiet, wolności wyrażania swoich opinii, ochrony praw obywatelskich homoseksualistów itd. Mniemam jednak, że lewicy może chodzić o coś więcej. Bo w samej kwestii praw człowieka lewica chyba nie ma patentu na bycie liderem…?
Żeby jeszcze odnieść się do „problemu geja-nauczyciela” – uważam, że nauczyciel powinien być przekazicielem wiedzy, ale i przede wszystkim wychowawcą. Seksualność nie ma tu nic do rzeczy. Ani wychowawca heteroseksualny ani homoseksualny nie zaszczepią uczniom określonej seksualności. Mogą jedynie „promować” swoją wizję świata, z którą ja jako przyszły ojciec mogę się skrajnie nie zgadzać. Jest to ciekawy, znacznie szerszy problem – jak radzić sobie z ideologizacją w szkołach? Problem nauczyciela homoseksualisty jest moim zdaniem problemem wynikającym z nadmiernej demonizacji z prawej strony i z nadmiernego napawania się cierpiętnictwem przez nową lewicę
Asymetryczna życzliwość
W sprawie „sztuki obrażającej czyjeś uczucia religijne” rozumiem, że Magdalena Pustoła opowiadać się będzie za czymś co można by nazwać nieograniczonym prawem do ekspresji. Wnioskuję tak po ironicznym pytaniu czy artyści prowokujący będą wsadzani do więzienia na rok czy może od razu na trzy?
„Dzieła” o los których troszczy się Magda Pustoła są tworzone dla szokowania i uzyskania rozgłosu. To brzydka prawidłowość demokracji, którą akceptuję w imię wyższych korzyści jakie niesie ze sobą ten często szkaradny ustrój (jednak najlepszy z możliwych). Powinniśmy się wspólnie zgodzić, że nie należy nikogo obrażać. Jeżeli ktoś ma takie intencje to zasługuje najpierw na pouczenie a w razie nieskuteczności na przemilczenie lub ostracyzm. Środowiska skupione wokół LPR często robiły „złą robotę”, bijąc na alarm po ukazaniu się jakichś bezbożnych okropieństw. Chrześcijanie mocno zaangażowani i prawdziwie przeżywający swoją religijność na co dzień, powinni zdecydowanie zaangażować się w projekty pozytywne, przedstawiające swoją wizję życia, swoje rozumienie dobrych relacji człowieka z Bogiem i z bliźnim. Bicie na alarm przyczyni się do skutków wprost przeciwnych do oczekiwanych. Swoją drogą to ciekawe, że Magdalena Pustoła domaga się – jak rozumiem – „prawa do sztuki obrażającej czyjeś uczucia religijne” oczekując jednocześnie ze strony tradycyjnie usposobionej części Polaków – akceptacji, troski i delikatności w stosunku do osób prowadzących życie według zasad sprzecznych z chrześcijańskim systemem wartości. Taka asymetryczna życzliwość jest albo brakiem konsekwencji albo wynikiem ideologicznej – delikatnie mówiąc – jednostronności. Jak więc jest?
Szerokie ramiona prawicy
Nowoczesna prawica musi zmierzyć się z problemem obrony kobiet przed przemocą, musi uwrażliwić się na problemy kobiet w pracy. Wierząc w tradycyjny model rodziny jako najważniejszej komórki społecznej zachodniej cywilizacji, nie powinna obawiać się prawica marszów równości i z góry zakładać iż polscy homoseksualiści mają jakieś niecne plany. Przestrzegał bym przed uprzedzaniem faktów. Troska i wyrozumiałość wobec osób o odmiennej orientacji seksualnej nie wyklucza wierności swoim przekonaniom a sprawi, że lewica będzie zmuszona do poważniejszego przemyślenia swoich programowych postulatów. Uważam, że prawica opierająca się na chrześcijaństwie może dać najgłębsze świadectwo obrony prawdy, troski o wolność drugiego i realizację nakazu tolerancji. Najpiękniej wyłożył to J. H. H. Weiler w swej Chrześcijańskiej Europie referując encyklikę Redemptoris missio: „Kiedy jestem tolerancyjny? Gdy akceptuję coś, co mnie obraża. Gdy opieram się pokusie narzucenia moich przekonań innemu. Jeśli nie mam przekonań, jeśli nie ma we mnie pokusy narzucania moich przekonań, jeśli jestem obojętny wobec innego, nie potrzebuję tej cnoty. Im prawda jest ważniejsza, im bardziej bezwzględna, bardziej żywotna, tym większa tez pokusa, by ją wszystkim narzucić. (…) Jan Paweł II jest surowy: opierajcie się pokusie, panujcie nad pokusą. Kościół proponuje, niczego nie narzuca!”
Przyjął się taki pogląd, że prawica jest nieludzka, nieczuła na problemy zwykłych ludzi, a także – jak pisze Pustoła – że w sposób sztucznie wykreowany narzuca narodową jedność i moralną wspólnotę. Chcę przekonać, że prawica nie musi wzywać do bicia homoseksualistów ani kobiet, lecz, że przystosowana do współczesnych wyzwań, jest w stanie podjąć wszelkie jak dotąd problemy podnoszone jako wyznaczniki nowej lewicy przez Magdę Pustołę. Jej wymarzone – jak rozumiem – przyszłościowe postulaty znajdują się „w objęciach prawicy”.
Relektura tego nieaktualnego już tekstu w świetle dzisiejszej publikacji Artura, pozwala rozpocząć fundamentalną dyskusję, na temat nowych relacji – lewica – prawica nowego pokolenia Polaków. Zapraszam…
Inne tematy w dziale Polityka