
Wszedł do biura przez wejście awaryjne – był spóźniony.
„Lepiej żeby mnie szef nie zobaczył.” pomyślał, poprawiając otłuszczony krawat.
Szybko wbiegł po schodach na drugie pietro, gdzie znajdował się dział kontroli..
Przywitał wszystkich gromkim – „Już jestem.”
Po czym zniknął w toalecie...
Na krótko, ale taką już miał rutynę - wszystko według hierarchi potrzeb.
Po spełnieniu fizjologicznego obowiązku, umył ręce – ponownie poprawił krawat.
Ruszył w dalszą drogę
Nie omieszkał zatrzymać się przy maszynie do kawy.
Nalał sobie duży kubek i odetchnął z ulgą...
Powolnym krokiem skierował się do swojej dziennej celi.
Usiadł. Włączył komputer, Wziął głęboki oddech.
Napił się kawy i wlepił gały w monitor.
Minął dzień....
Z życia inżyniera wzięte
Gdy wieją wichry zmian, jedni wznoszą mury, inni budują wiatraki, a ja? dbam o duszę...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości