

Rob Bell – ewangielicki pastor - ma talent do nowatorskich rozwiązań i jest w pewnym sensie teologiczną gwiazdą rocka wśród ewangelików strzelajacych z biodra. Jego nowa książka Love Wins: A Book About Heaven, Hell, and the Fate of Every Person Who Ever Livedrzuca wyzwanie ortodoksyjnym poglądom na temat nieba i piekła – wielu chrześcijan uznaje to za herezję. Ja – parafrazując i odnosząc do polskiej rzeczywistości - nazywam to nadzieją dla wszystkich aktorów na scenie politycznej, szczególnie usłużnych dziennikarzy i polityków PO.
Autor zadaje dociekliwe pytania dotyczące tradycyjnej biblijnej interpretacji, najbardziej kontrowersyjnej kwestii wiary – życia pozagrobowego - twierdząc, że kochający Bóg nigdy by nie skazał ludzkich dusz na wieczne cierpienie. Wiadomość jest wielce optymistyczna: życie wieczne nie rozpoczyna się po śmierci, ale tu na ziemi i teraz...
"Co jeśli historia o niebie i piekle, której uczono nas na lekcjach katechizmu, jest nie prawdą? Co zrobić, jeśli Jezus mówiąc o niebie, piekle i zbawieniu, miał na myśli coś kompletnie innego, niż to do czego żeśmy przywykli – tradycyjnej struktury zbawienia i potępienia?" Wydaje się, że nie jest to tylko optymizm co do losu tych, którzy nie słyszeli jeszcze Dobrej Nowiny, ale uniwersalna pociecha - piekło jest puste wszyscy zostaną zbawieni !. W wersji pastora ‘heretyka’, niebo jest czymś, co zaczyna się na ziemi - w życiu pełnym dobroci, a piekło wydaje się być bardziej stanem egzystencji niż wieczną pokutą. "Prawdziwe piekło odczuwamy wtedy, kiedy odrzucamy dobre, prawdziwe i piękne życie, jakie Bóg nam podarował"
Jeśli Rob Bell ma rację, a ktoś usłużny podsunie książkę marszałkowi Schetynie, to być może już wkrótce, obrady Sejmu będą rozpoczynały się przy dźwiekach melodii piosenki Johna Lennona: “Imagine there’s no heaven/It’s easy if you try/No hell below us/Above us only sky”.
Gdy wieją wichry zmian, jedni wznoszą mury, inni budują wiatraki, a ja? dbam o duszę...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości