Nie wiedziałem, co takiego odkrywczego powiedział Staszewski, ale po przeczytaniu peanów na jego cześć, doszedłem do wniosku, że warto zgłębić myśl zagubionej owieczki, która przyłączyła się do wybranego stada...
Oszukuję - nie 'zanurkuję'... Dlaczego? Temat przerabiany przez dobre kilkanaście wieków pod tytułem: 'Powrót syna marnotrawnego', który, tak szczerze pisząc, uwiera mnie, jak kamyczek w bucie. Ale ludziska się cieszą, więc tym razem bez sarkazmu, bo nareszcie ich codzienność wpadła w światła reflektorów celebryty, i zamigotała kolorem 'tęczy'. W szarości medialnej bijatyki pojawił się promyk nadziei. Nastąpiło doznanie ważności własnej misji, za sprawą szczerego wyznania nawróconego artysty.
Jak zwykle w takiej sytuacji, ktoś zawsze podważy znaczenie takiego wydarzenia, bowiem przy szatańskich wyznaniach Nergala - wyniesionych na medialne parnasy - spowiedź Staszewskiego nie urasta do miary pzeciwwagi na wyborczej szali. Jest jednak coś nowego w tej niezdrowej rywalizacji o głosy polskich dusz, bowiem rodzi się szansa na sukces, wzbiera zdrowy optymizm pośród gnębionych przez 'spadochronową' klikę...
A to zaczyna być groźne dla tych aroganckich, a jednocześnie zbyt zmęczonych władzą... Coś się zacina, coś zgrzyta. Gadanie o niczym i walka z własnym cieniem, nie napędza już skorumpowanej koniunktury - notowania lecą na łeb, jak złoty na giełdzie... Jak długo można żyć na kredyt obietnic - tym razem to likwidacja PIT i inne bzdury wymyślone przez ministra Rostkowskiego, którego jedyną odpowiedzia na 700 mld długu jest szczekanie na opozycję, że nie przedstawiła alternatywnej ustawy na poprawienie sytuacji finansowej państwa.
Nie znam Staszewskiego, choć wiem, że ta gwiazda polskiej muzyki rockowej może być pierwszą kroplą w morzu powracającego rozsądku... Oby nie za późno.
I tyle.
Gdy wieją wichry zmian, jedni wznoszą mury, inni budują wiatraki, a ja? dbam o duszę...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości
