Z hasłem: „Zrobimy więcej”, nasz Premier wyruszył na swoją ostatnią pielgrzymkę, by ukajany słowami zaplanowanej rozpaczy – nagle wybiega zza borowikowego kordonu umierająca z głodu kobita w mazowieckim stroju i prosi o pomoc: dla siebie, czworga dzieci i umierajacego męża ( reżyser, reżyser, reżyser...) - paść na kolana i oddać się woli ‘rozumnych’ wyborców. Kolejna szopka – tym razem na kółkach – krąży po Polsce, jak objazdowy cyrk...
Co mnie do tego? Ano nic – ino mi wesoło, bo wychodzi na to, że po konsultacjach z ‘ekspertami’ od ustalonych sondaży Donald Tusk znalazł sposób na przegranie wyborów... W tym samym czasie Komorowski i Schetyna zniknęli ze sceny medialno-politycznej, co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że szykuje się kolejna ‘nocna zmiana’...
Nie pozostaje mi więc nic innego, jak przetłumaczyć hasło przewodnie – „Zrobimy więcej” – na język ludowy, co być może doda nieco pieprzu do nudnej wycieczki po rozkopanej krainie.
Zrobimy więcej:
Długów, dziur budżetowych, afer, niespełnionych obietnic, ministerstw od picu, jednych okienek, dziurawych autostrad, pieniędzy dla koleżanek i kolegów (300 mld powinno wystarczyć na ten rok), orlików i świetlików, niedouczonych (brawo minister Hall), urzędników, łapówek, pomocy dla PSL – rolnicy żyjący na koszt podatników, mandatów – policja też ma prawo wykazać sie swoją użytecznością, niezawisłych sądów i prokuratorów – aby Polska była sprawiedliwa dla wszystkich post-komunistów, itd...
Dalej już mi się nie chce, bo lista zbyt długa. I tyle...
Gdy wieją wichry zmian, jedni wznoszą mury, inni budują wiatraki, a ja? dbam o duszę...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości