Tak, ten pocałunek zasługuje, dzięki swojej sile wyrazu, na godne miejsce w historii, w jednym szeregu z gestem Kozakiewicza na Olimpiadzie w Moskwie, symbolem zwycięstwa spopularyzowanego przez Churchilla, czy słynnego ‘Up yours Dolores’ z tabloidu The Sun... Na razie jednak, zachodnia prasa i salonowe autorytety, kipią z oburzenia, bo to podobno seksizm, takie nieliberalnie (sama Merkel była zaskoczona) i do tego hołdownicze. Nikt nie potrafi zrozumieć takiego zachowania. Co bardziej racjonalni, próbuja tłumaczyć, że to taki polski zwyczaj i wyraz szarmanctwa. Tyle, że Tusk do tej pory za dandysa nie uchodził... Więc coś tu się nie zgadza.
Odpowiedź jest dość prosta. Choć od wyborów upłynęło dobre trzy tygodnie, to spotkanie na szczycie w Brukseli, było dla Tuska pierwszą okazją, by osobiście podziękować kanclerz Merkel za pomoc w wygraniu wyborów... I nie nawiązuję tu wcale do wywiadu-debaty Tomasza Lisa z prezesem Kaczyńskim, gdzie magister maglował do oporu temat insynuacji, że Merkel i Stasi, ale do pro-tuskowej postawy mediów polsko-języcznych, których przeważająca część właścicieli pochodzi z kraju po drugiej stronie Odry...
Tak więc słynny już cmok w tłustą kanclerską łapkę, nie był gestem poddaństwa, polskiego szarmanctwa, ani żadnego tam hołdowania, ale zwykłym ludzkim – co prawda wyrażonym w dość spontaniczny sposób – podziękowaniem za szczodrą pomoc w historycznym sukcesie wyborczym...
I tyle
Gdy wieją wichry zmian, jedni wznoszą mury, inni budują wiatraki, a ja? dbam o duszę...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości
