Vitus Vitus
423
BLOG

"Ptaszek" Tuska - rzecz o nałogu

Vitus Vitus Rozmaitości Obserwuj notkę 9

 

Jak wielu z was, mam swoje słabostki i wady - miejsca, gdzie etyczne zasady chwilowo zawieszam w bezpłodnej, pozbawionej ducha i odpowiedzialności przestrzeni, jak samotne palto na wieszaku w barze mlecznym. Tam właśnie, w ciemnych zaułkach mojej duszy, ukrywam zgubne nałogi. Tylko czasami - w chwili szczerości - zdobywam się na odwagę i wyznaję, że „chcę robić dobrze, ale tego nie czynię, choć złe rzeczy, których nie chcę czynić - robię”. Nie jestem więc święty, podobnie, jak otaczające mnie tłumy – bez znaczenia czy to lemingi czy mohery, bo ten sam problem. Zawsze istnieje coś z czym się zmagam: złość, gorycz, nienawiść, egoizm, lenistwo i brak samokontroli – najczęściej w seksie, rozrywce, jedzeniu i piciu.
 
Z doświadczenia wiem, że te zgubne nawyki są trudne do pokonania. Faktem jest również to, że wielokrotnie, poprostu brakuje mi silnej woli by je złamać, gdyż zbyt głęboko są we mnie zakorzenione, albo zwyczajnie po ludzku je lubię, ignorując ich coraz mocniejszy, dławiący oddech uścisk. Co roku przyrzekam lekarzowi, że schudnę, zacznę regularnie ćwiczyć i zdrowiej będę się odżywiać. Dziwnym zbiegiem okoliczności, wszystkie te obietnice nigdy nie są spełnione. A to tylko dlatego, że moje nawyki – jak to kiedyś stwierdził Arystoteles – stały się moją drugą naturą, a tę - jak wiadomo - trudno zmienić. 

Jak zatem zerwać z głęboko zakorzenionymi uzależnieniami? Podobno istnieją dwie drogi, które mogą być pomocne. Traktują one poważnie zarówno ludzką słabość, jak i nieustępliwą siłę tkwiącego w nas nawyku. Żadna nie sugeruje bezpośredniego ataku, gdyż może to skończyć się utratą motywacji w starciu z bezkompromisowym przeciwnikiem i uszczerbkiem na zdrowiu. Zbyt gwałtowna próba stłumienia wygłodzonego nałogu, jedynie zwiększa jego siłę i może doprowadzić do jeszcze większego bałaganu. Tłumienie instyktu sterującego tymi procesami, to praktycznie – szczególnie, kiedy oddaje się tej walce całe serce - działanie na niekorzyść własnego zdrowia. Dlatego lepszą strategią jest „wypalenie” złego nawyku poprzez koncentrację na tym co dobre w naszej codzienności, to co nas buduje i pozwala czuć się godnie. Jest to akcja mająca w konsekwencji siłę uzdrowicielską.
 
Ma to działać mniej więcej w ten sposób. Wyobraźcie sobie, że borykacie się z małostkowością i gniewem spowodowanym czymś banalnym – np. w upalny dzień, ktoś wcisnął się przed was w kolejkę po lody... Choć spoceni i spragnieni ochłody (co zrozumiale odsuwa wszystko na dalszy plan), to zamiast skupić się na przełamaniu gwałtownego napływu złości, należy skoncentrować się na swojej wielkoduszności i stanąć w obronie dobrego samopoczucia milczącej większości, czyli spontanicznie zwalić klientowi mordę. Dzięki takiej „hojności” urośniecie nie tylko we własnych oczach, ale całej zgromadzonej gawiedzi - szczególnie płci przeciwnej. Po kilku takich sukcesach można dojść do punktu w swoim życiu, gdzie nie będzie miejsca na małostkowość i dziecinne dąsy, bowiem zostaną one „wypalone” przez własną „hojność”... Taką samą strategię można zastosować przy eliminowaniu wszelkich innych wad i uzależnień – nawet tych politycznych.
 
·      Ile razy głosowaliście na coś czy na kogoś, nie na podstawie własnych przemyśleń i codziennych doświadczeń, ale zasugerowani (niespełnionymi) obietnicami, tylko dlatego, że chwilowy miraż dał wam poczucie wartości – odwdzięczone na koniec postawieniem banalnego ptaszka na karcie wyborczej. „Ptaszek” za ulotne marzenia, aż wstyd się przyznać, że zawarliście swoje nadzieje w jednym gryzmole skreślonym zaczarowanym ołówkiem... Świadomość błędu i brak odwagi do wyznania własnej głupoty wiedzie do kolejnego, i kolejnego „ptaszka”, a na koniec nałógu: nuż tym razem... A przecież wystarczyło sprawdzić cenę tego ołówka, i ile ubyło wam w portfelach... Koniec dygresji. 
 
Następny etap, to zadanie sobie prostego pytania: Dlaczego reaguję właśnie w ten, a nie inny sposób? Dlaczego w pierwszej chwili odczuwam nienawiść, złość, nieokiełznane pożądanie, czy chęć do picia? Gdzie mają swoje korzenie te skłonności? Już sama odpowiedź może być dla was zaskoczeniem. Niezmiennie, najbardziej zakorzenioną przyczyną naszego nałogu jest... miłość. Tak. Ten niszczący instynkt zawsze ma źródło w miłości dla samego siebie, dla własnego życia i zaspokajania jego potrzeb – nawet tych zgubnych. Wystarczy przeanalizować własne marzenia. W nich jesteśmy najczęściej szlachetni, hojni, wielkoduszni i miłujący pełnią serca, nawet jeśli w rzeczywistości jesteśmy samolubni, grubiańscy i pełni goryczy. Posiadamy złe postawy nie dlatego, że nie są one motywowane miłością, ale dlatego, że w tym szczególnym miejscu nasza miłość jest zaśmiecona, zraniona, gorzka, albo egocentryczna.
 
·      Tu następny wkręt. Jak można zauważyć w powyższej ilustracji, zagadka nominacji psychiatry na ministra w rządzie Tuska jest łatwa do rozwiązania. Podobnie, jak slogan o partii miłości. Wyraźnie widać, że „sukcesy” PO zostały poprzedzone solidnymi badaniami naukowymi. Dzięki nim, manipulacja duszami stała się dziecinną zabawą dla specjalistów od markietingu politycznego. Koniec kolejnej dygresji...
 
Tu dochodzę do punktu, w którym mogę wyrwać korzenie nałogu, przez rozpoznanie energii, która go rozpala. Następnie muszę przywrócić tej sile właściwe znaczenie i miejsce w moim życiu. Dać jej nową perspektywę, w której jest miejsce na szacunek, porządek i godność. A to coś zupełnie innego niż represja i dławienie poczucia instynktu. Moja energia musi być nagrodzona i uhonorowana, nawet jeśli walczę o jej dyscyplinę i zdrowie. Być sobą, to pierwszy i najważniejszy krok.
 
I tyle
Vitus
O mnie Vitus

Gdy wieją wichry zmian, jedni wznoszą mury, inni budują wiatraki, a ja? dbam o duszę...

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Rozmaitości