Profesor Rybiński postanowił, na salonowym blogu, zdradzić tajemnice ekonomii, a przy tym dać receptę na jej uzdrowienie. Niestety, jak to bywa z przedstawicielami jego zawodu, skończyło się na obietnicach i mało przekonywującej radzie:
Żeby to zrozumieć, trzeba przeczytać kilkadziesiąt książek o kryzysach w minionych 800 latach, trzeba czytać książki historyczne pokazujące zmiany ustrojowe w średniowiecznej Europie, trzeba poznać dzieje Cesarstwa Rzymskiego po zniszczeniu Republiki i być może dzieje rozwoju schyłku Majów.
Nie powinno więc dziwić, że myśli byłegowiceprezesa Narodowego Banku Polskiego nie znajdują miejsca na szpaltach renomowanych dzienników amerykańskich,Financial Times i Wall Street Journal, nad czym zresztą sam ubolewa. Ekonomiczna alchemia złota ma takie same szanse na przewidywanie nadchodzących wydarzeń, jak wróżenie z fusów, czy taniec szamanów celem przywołania deszczu. Rozumie to doskonale prezes Federal ReservesBen Bernanke, który stał się zagorzałym orędownikiem nowego miernika wzrostu gospodarczego... poziomu szczęścia wśród obywateli. A tu, profesor Rybiński odsyła nas do zamierzchłych wieków.
Tak czy siak, ja wolę liczyć na palcach, co gorąco polecam wszystkim rodakom. Bo tak po prawdzie, do tego właśnie sprowadza się rozumienie wszelkich teorii ekonomicznych, których jedynym zadaniem jest zwykła ściema. A to tylko po to, by uprzywilejowane, albo sponsorowane cwaniaki mieli parawanik, za którym mogą na bezczelę przeprowadzać swoje szemrane interesy. Masz co masz, kupuj na co cię stać, nie wydawaj więcej niż zarabiasz, i myśl o przyszłości swoich dzieci.
Zapamiętajcie więc sobie raz na całe życie – w kapitaliźmie, szczególnie tym w wydaniu byłych komunistów, nie ma darmowych posiłków. To co wygląda na pierwszy rzut oka na złoty interes jest hakiem na leszczy, by wyciągnąć od nich ostatnią złotówę, w zamian za obiecanki cacanki. I nie ma tu znaczenia czy jest to premier Tusk, czy Amber Gold, czy sprzedawca kolumny Zygmunta, bo cel ten sam – wyłudzić i zostawić z pustym portfelem, ku radości tych, co się nie załapali, choć nadal pozostają potencjalnymi ofiarami kolejnego przekrętu.
A więc zacznijmy od prostej palcówki – ta ma większą siłę perswazji i daje natychmiastową satysfakcję bez podatku od dochodu...
Gdy wieją wichry zmian, jedni wznoszą mury, inni budują wiatraki, a ja? dbam o duszę...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości