Jasiu Korwin-Mikke, tekstem o para-olimpiadzie, jak zwykle wsadził kij w mrowisko, tyle że tym razem potknął się i... królowa zeżre go na kolację. Nie chodzi mi tu o to, co nasz niedoszły prezydent napisał, ale to czego nie dopowiedział. Zadufany w swojej racji, ocierając się niemal o eliminację wszystkich inwalidów z publicznego życia sportowego ze względu na estetykę i standardy - skąd my to znamy? – przeoczył prosty fakt, że sam zalicza się do tej kategorii. Bo faktem jest, że Korwin- Mikke to para-polityk. Nigdy nie miał i nigdy nie będzie miał wpływu na realną politykę w państwie polskim, a pozostanie jedynie ozdobą kandelabra...
Idąc za ciosem i słynnym już w całym internecie zdaniu:
"Jeśli chcemy, by ludzkość się rozwijała, w telewizji powinniśmy oglądać ludzi zdrowych, pięknych, silnych, uczciwych, mądrych - a nie zboczeńców, morderców, słabeuszy, nieudaczników, kiepskich, idiotów - i inwalidów, niestety."
Mam dla para-polityka następującą propozycję:
"Jeśli chcemy, by polska polityka się rozwijała, w sejmie i na scenie politycznej powinniśmy widzieć ludzi uczciwych, mądrych - a nie zboczeńców, oszustów, słabeuszy, nieudaczników, kiepskich, idiotów – i przegranych, niestety."
Jeśli by przyjąć te standardy jako miernik kwalifikacji do zaistnienia w polityce, to nie tylko że JKM powinien przemykać się przez chaszcze, by go żadna kamera nie dosięgła, ale w salach sejmowych hulał by tylko wiatr...
Ooops. Ciekawe, jaki numer buta nosi para-polityk...
Gdy wieją wichry zmian, jedni wznoszą mury, inni budują wiatraki, a ja? dbam o duszę...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości