Kuba z Tomkiem w toalecie

Kuba W. – badacz psich kup, wywołał rwetest w medialnej toalecie. Okazało się, że ktoś ukradł ostatnią rolkę papieru toaletowego marki „Hanebisho”. Niewtajmniczonym zdradzę, że jest to produkt japoński, i ze względu na swoją unikalność w doznaniach podczas domykania ostatniej fazy procesu trawiennego, dość drogi i nie na kieszeń rodziny Kowalskich. Rzecz jasna, to żaden problem w medialnych odchodkach, bo dbałość o upudrowane pośladki gwiazd tańczących na łączach, to sprawa wagi państwowej. Z tego powodu magazyn zawsze pełen miękkiego towaru. Ale, jak to pokazuje życie – do czasu... kryzysu.

A kryzys rządzi się swoimi prawami, i jak brakuje kasy, to trzeba ciąć, a najczęściej tnie się od dołu. Ten proces łatwo zaobserwować na najniższym szczeblu drabiny społecznej – kolejka do Biedronki, to najlepszy przykład. Jeśli chodzi o elity, to na pierwszy ogień idą... toalety. Problem w tym, że kolejkę zobaczyć jest łatwo, ale zmiany w serwisie higieny osobistej, np. w takim TVN – to wymaga już oka eksperta. Ten się trafił i stąd całe zamieszanie.

Kuba przybył w gościnę do Tomka na Woronicza, gdzie elitarni dziennikarze eksponują swoją intelektualną płyciznę. A że był po sutym posiłku w renomowanej jadłodajni Magat, to potrzeba silniejsza od myśli zaprowadziła go do studyjnego wychodka. Już po... uszczęśliwiony i pusty, sięga po pluszowe doznanie, a tu Velvet za 6 złotych prosto z Biedronki – do tego z nadrukiem symbolu GW ( proszę nie kojarzyć, bo mnie zwiną, jak mur). Konsternacja i oburzenie, a potem oświecenie - Juści Tomek wywinąl mi figla, by mi tyłek wyszlifować. Żeby to był Wojnowicki, Almus Fluffy, albo Katrin 490, ale Velvet?

Dalej to już sprawa publiczna ubrana w szaty Newsweeka i listy otwarte. Ja tylko pokusiłem się o ukazanie intymnych kulis gównianej afery...