W meczu finałowym całym sercem kibicowałem drużynie Katarczyków. A niby komu: znanym od lat Europejczykom? Nuda, aż piszczy. Lubię ‘underdogs’, szczególnie, gdy grają za grube pieniądze i motywacja sięga zenitu. To jest prawdziwy sport, a nie jakieś tam wyliczanki, kalkulacje i temu podobne manewry, byle tylko więcej wyskrobać z kasy bogatego sponsora. Bo oczywistym dla mnie faktem jest, że współczesny sport, to nie gra w piaskownicy, gdzie największa babka z piasku wzbudza szacunek całego podwórka i daje poczucie ważności do zachodu słońca, ale życiowa inwestycja, bo na utrzymaniu cała rodzina, z dziadkami włącznie i perspektywa zakupu domu na Mazurach... Jednym słowem, żadna zabawa, ale interes na sto dwa...
Kibicowałem więc Katarczykom, licząc, że ich zwycięstwo, obudzi tabuny durni i zmusi ich do chwili refleksji. A może ten sport, to nie jest to, co drzewiej bywało? A może liczy się coś więcej niż laur na czole? A może, dla wielu z genetycznym darem, jest to szansa na lepsze życie, co niczym nie różni się od naukowców, inżynierów, artystów, a także prostych ludzi, którzy wyruszają w drogę w poszukiwaniu łatwiejszego chleba. Może to samo dzieje się w polskiej polityce? Obiecanki cacanki, kiełbasa na patyku, penis na drucie, cycki z silikonu, szczaw i ulęgałki przy drodze. A na koniec, biedni ludzie inwestują swoje nadzieje w te wygadane mordki, by następnego dnia oglądać ich dezercją do Brukseli...
I w tym rzecz. Świat nie jest już taki, jaki próbują nam malować przeróżne Warzechy, Olejniki, Parandowskie czy wygadane Ziemkiewicze. Pomijam dyżurnych dziennikarzy, bo to oczywiste, chyba że jest się durniem nad durniami... Komorowski, Kaczyński, Duda, Pawlak, a na dzisiejszy koniec niejaka Grodzka bez cycków – i kto jeszcze, co jest bez znaczenia – wzbudzają podobne emocje. Czyż nie jest to zadziwiające?
No, ale Polska to nie Katar...
Gdy wieją wichry zmian, jedni wznoszą mury, inni budują wiatraki, a ja? dbam o duszę...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka