Vitus Vitus
588
BLOG

Czemu blogerzy nie lubią dziennikarzy?

Vitus Vitus Społeczeństwo Obserwuj notkę 65

Odpowiedź, wydaje się być oczywista - większość dziennikarzy manipuluje, łże, jak bure suki, sprzedaje się, jak dziwki w podrzędnym burdelu, ugania się za tanimi sensacjami, niczym paparazzi, zmienia poglądy w zależności od tego, w którym kierunku pluje władza, podlizuje się szemranej elicie, twituje niczym Sikorski i Ziemkiewicz po dwóch setkach wódki, a na końcu ostentacyjnie olewa szarą publikę. Żadnych standardów, liczy się kasa, nowe buty Gucciego, Audi Q7, zegarek Ulysse Nardin i spłata kolejnej raty kredytu zaciągnietego we frankach... Jednak, po chwili zastanowienia, ta frazesowa prawda nie jest jedyną przyczyną braku sympatii i poważania dla dziennikarskiej braci. Nawet to, że z racji uprawianego zawodu są bieglejsi we wszystkich formach przekazu – co nie oznacza, że mądrzejsi – nie spędza żadnemu blogerowi snu z oczu, a tym bardziej nie wzbudza zazdrości. Pienią niesprawiedliwe zasady konkurencji i skala oddziaływania na tabloidalne masy...

Pierwszy przykład z brzegu. Byle dziennikarzyna, co by nie wysmarował i wygadał, ma swoje nazwisko, „rodowód” i bzdurne opinie opublikowane w wielotysięcznym nakładzie, ogłaszane na antenie popularnej stacji radiowej, albo pokazywane na palcach w godzinach największej oglądalności w niebieskim oczku. Dzień po dniu, wbija się to badziewie w gały i uszy odbiorcy. A taki bloger, nie dość, że znikowany, to jeszcze musi przedzierać się przez zgraję nieopierzonych aspirantów, licząc po cichu, że może raz na miesiąc trafi na główną stronę salonu i dotrze do paru tysiaków zainteresowanych. Wywiad w niszowej telewizji Republika, to już prawdziwy rarytas. Wygląda to na starcie mrówki ze słoniem. Chyba że znajdzie się hak na aroganckiego celebrytę, co daje szansę na zabłyśniecie, jak ogień sztuczny na powitanie Nowego Roku – vide Matka Kurka...

Kolejna przyczyna animozii, to zaplecze. Biedny internetowy bajerant jest sam sobie sterem, żegłarzem, okrętem. Sam musi znaleźć temat, w pocie czoła sklecić z tego notkę i zrobić edycję tekstu. A taki pismak, jak nie dostanie gotowca od naczelnego, to skoczy na byle jaki blog, zerżnie pomysł – bo twórczość blogera żadne prawo nie chroni - poprawi interpunkcję, ortografię, składnię i uzna za swoje dzieło. Dla pewności, odda produkt do korekty i voilà. Gdzie wymiar sprawiedliwości? Kiedy ja zerżnę jakiś pomysł, to nazywa się to plagiatem i pod sąd, ale kiedy pracownik byle szmatławca coś mi podpierniczy, to urasta to do rangi poszukiwania kreatywnej inspiracji. Nic tylko walić takiego w pysk, ale nie tak, jak Korwin, tylko szczerze - z echem. Najlepiej w ciemnym zaułku i bez kamer...

No jeszcze jeden, choć nie ostatni, powód awersji do gryzipiórków i innych maskotek– nie inspirują, a jeśli już, to negatywnie. I nie chodzi mi tu o to, że brak im poczucia humoru, kindersztuby, charyzmy, elegancji, dobrego smaku, polotu, że nie są uczciwi ani wiarygodni, ale, że zwyczajnie pozbawieni są empatii. Ich teksty i wypowiedzi, to suche wióry. Nawet kiedy klną, to bez swady i finezji, nie zdobywając się na oryginalość, czyli stworzenie czegoś nowego - to przekład dla tych durni. Kiedy nie czytają z promptera, słowa pie...lę i ch.. stają się podstawową formą komunikacji z otoczeniem. A przecież mogliby zaczerpnąć nieco z naszej bogatej historii. Gdyby taki jeden z drugim, występując przed wielomilionową publiką, nie rzucił pospolitą k...ą, ale zakrzyknął – ‘Dalibóg’, albo ‘sancte Deus’, to wzbudziłby nie tylko sensację, ale i szacunek dla swojej elokwencji. A tak, to wiocha... Tym czasem z blogów, niczym z wulkanu, wypływa rozgrzana lawa emocji, prawdziwych, bez skrępowania i politycznej poprawności. Tu kipi i wrze, jak w krasomówczym tyglu, ale to nie ta mowa.

Dobrze to wszystko podsumował, w swojskim chamskim stylu, niejaki red. Lis:

„ ...My się będziemy porozumiewali, z łatwością. Oni też będą porozumiewali się, z łatwością. Tylko my z nimi i oni z nami nie będą mogli...”

 

Ci z Państwa, którzy chcieliby zmotywować finansowo moje blogowe marudzenie mogą to zrobić płacąc za zakupy starszej osoby w Biedronce. Proszę przy tym ujawnić mój niczek i zaznaczyć, że będę startował w wyborach prezydenckich, bo lubię ogórki... kiszone.

Vitus
O mnie Vitus

Gdy wieją wichry zmian, jedni wznoszą mury, inni budują wiatraki, a ja? dbam o duszę...

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (65)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo