Każda kampania wyborcza, to okazja do prezentacji poglądów, naświetlenia problemów nurtujących społeczeństwo i dyskusji nad racjonalnymi rozwiązaniami. To oczywiście ideał, lekceważony przez większość uczestników. W zamian, środki masowego przekazu, skupiają uwagę wyborców na charakterze i osobowości kandydatów. W czasie, gdy kraj potrzebuje odważnego i gotowego na nowe wyzwania i pozytywne zmiany przywódcę, prasa szydzi z otwartości, bo łatwiej jest szukać haków, szczególnie, gdy oczekują tego „sponsorzy” i sam adresat - wyborcy. Stąd już tylko mały krok do manipulacji, która zatacza coraz szersze kręgi, by na koniec stać się tak wyrafinowaną, że odbiorcy przekazu zaczynają wierzyć w lansowane kłamstwo, choć początkowo byli przekonani co do jego nieprawdziwości. Tkwienie w błędzie doprowadza do komicznej sytuacji, kiedy wierzący w oszustwo przyparci do muru, bezczelnie przekręcają fakty, by pokazać, że to oni mają rację. Jest jeszcze gorzej - są tacy, którzy zaczynają współczuć manipulantom...
Tu zawiera się tajemnica wygranych wyborów. Nie ruskie serwery, zramolałe komisje, martwe dusze, czy kupowanie głosów, ale to co rodzi się w głowie wyborcy, który jest przeświadczony, że oddany w dniu wyborów głos jest jego niezależną decyzją. Cel został osiagnięty. Pajęczyna misternie tworzonych przedstawień mających na celu zastąpienie myślenia łatwo strawnymi zestawami frazesów podkreślających pozytywną odmienność od konkurencji, owija ofiarę w ciepły kokonik...
Tak działa maszynka wyborcza prezydenta Komorowskiego. Zaczęło się od przeciągania głosów sojuszników w układzie –PSL i SLD. Trudno jest uwierzyć, że sukces ludowców w ostatnich wyborach samorządowych, to przypadek, lub błąd w oprogramowaniu. Raczej wynik ugody – podobnie, jak z SLD. Stąd tak mizerne kandydatury na urząd prezydenta tych dwóch partii– Ogórek i Jarubas służący za „wytyczne” dla oddanych czlonków, jak glosować mają. Bo najważniejsza jest stabilna pozycja układu i nawet marne 5 procent ma swoją wartość w każdej gminie...
Kolejnym elementem gwarancji sukcesu jest odchudzanie elektoratu opozycji. Do tego celu dobiera się sługusów systemu, albo usłużnych idiotów. Kor-win już od lat podnieca skrajną prawicę utopią królestwa, stojąc na drodze do zjednoczenia, a nowy nabytek – Kukiz, spełnia zadanie, jakby śpiewał z nut. W ten sposób urywa się blisko 10 procent poparcia dla kandydata PiS – Dudy...
No i wreszcie najbardziej widowiskowa część przedstawienia. Cyrk na kółkach, czyli wóz cyrkowy „Bronkobus”. Wjeżdża cyrk na rynek miasteczka, a tam czeka już na nań grupa ogolonych klakierów, lojalnych do pana, a udających oburzoną opozycję. Biedny Bronek wygłasza przemówienie wśród gwizdów i obelg. Cała Polska patrzy i grzmi z oburzenia, jak tak można traktować głowę państwa. Na koniec Bronek macha ciupagą i wszystkim mniej niezdecydowanym kamień spada z serca. Bronek, zuch. Niezdecydowani, albo pozostają niezdecydowanymi, albo głosują na Bronka... ze współczucia.
I gitara gra. O poparciu Gajosa szkoda klawiatury...
PS.
Do cyrku nie chadzam, bo nie znoszę widoku maltretowanych zwierząt, a w tym przypadku jest tego cala arena wypelniona po brzegi...
Gdy wieją wichry zmian, jedni wznoszą mury, inni budują wiatraki, a ja? dbam o duszę...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka