Vitus Vitus
1255
BLOG

Marucha i Pinokio

Vitus Vitus Polityka Obserwuj notkę 20

Pisałem przed debatą, że Komorowski zaskoczy Dudę werwą, humorem i ciętą ripostą, ale będzie stał w narożniku chowając się za podwójną gardą. Jedyne, co odbiegło od mojego scenariusza, to fakt, że Komorowski, prawdopodobnie znudzony akademickimi wykładami Dudy, postanowił nieco ubarwić starcie i zamiast uników zmienił taktykę i wyprowadził serię kąśliwych i celnych ciosów. Nawet jeśli nie godziło to pozycji prezydenta, to jednak spełniło swoje zadanie, bo wzbudziło u widzów emocje. A emocje prowadzą do nieracjonalnych decyzji... I w tym rzecz.

Komorowski zaprezentował się, jako Gajowy Marucha – niechętny do wszelkich zmian, ale duchowo bliższy polskiemu kosmopolicie niż rosyjskiemu patriocie; niby zwalczający kontrolę i integrację państwa w życie obywatela, a jednak patrzący na ręce; uznający poprawność polityczną za oznakę tchórzostwa i stadnego myślenia, choć z partią kroczy ramię w ramię dla bezpieczeństwa. Kłamał, ale jego mocny głos sprawił, że brzmiał wiarygodnie. Wypadł lepiej, niż zwykle, czym podekscytował  grupę emerytek pod wodzą Elizy Kopacz, do tego stopnia, że zaczęły skandować, na ile to pozwalały im nadszarpnięte wiekiem  gardziołka: „Kochamy pana, panie Sułku!” i „Nie ma lepszego od Komorowskiego!”...

Duda – faworyt, synonim zmian, młot pneumatyczny PiS mający za zadanie rozbić w pył magdaleński beton - był zbyt polakierowany, usztywniony i ugłaskany. Niczym święty Jan Chrzciciel głosił myśli, mile widziane na spotkaniu kółka różańcowego, ale mało przydatne w starciu na śmierc i życie pod żyrandolem. Parafrazując złotą myśl z Pinokio - Za odwagę i za serce należy mu się zostać prawdziwym mężczyzną, ale do leśniczówki droga jeszcze daleka...

Komorowski apelował do niezdecydowanych i mobilizował własny elektorat, podczas gdy Duda, niczym na wykładzie w aulii, przemawiał do przysypiającej studenckiej braci. Gdzie piwo, a gdzie woda mineralna. Zabrakło ognia i iskier. Publice zaserwowano stare tricki i wytarte frazesy. Nawet numer z kartką nie wzbudził żadnej sensacji. Ciekawiej byłoby, gdyby prezydent poszedł za ciosem i zademonstrował swoje umiejętności akrobatyczne - wskoczył na pulpit Dudy i zamachał, zwiniętym w rulonik papierem, niczym ciupagą... A tak, wiało nudą i zalatywało starocią.

Następna debata, to szansa dla Dudy, pod warunkiem, że zamieni uwierające trzewiki na modne vansy, wyskoczy z drewnianego gorsetu i pokaże luz z bluessem – może nawet zagrać hejnał mariacki na saksofonie. Prezydent Komorowski nie zademonstruje niczego nowego, bo niczym stara lokomotywa, może sobie sapać, dyszeć i dmuchać, ale w Pendolino się nie przemieni...

No to do następnej debaty, oby rozrywkowej...

Vitus
O mnie Vitus

Gdy wieją wichry zmian, jedni wznoszą mury, inni budują wiatraki, a ja? dbam o duszę...

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (20)

Inne tematy w dziale Polityka