W Kraju nad Wisłą wylądował desant. Tym razem z zachodu. Bardzo przypomina pancernych i psa.
Już dawno odwykliśmy od tego, że Zachód niesie wolność. W odróżnieniu od Wschodu, ciemiężącego i samodzierżawnego. Zachód może samodzierżawny nie jest, ale zamordyzm i opresja wcale nie są mu obce.
Najnowsza odsłona psychodramy ze "wsparciem z Zachodu" to nowy ambasador i jego ekipa. Amerykański potomek Polaków nie przybywa sam. Towarzyszy mu siostra, która liczy na zwycięstwo "demokracji" w starym kraju oraz pies Teddy. Nie wiemy na co liczy pies Teddy. Jego "tata" twierdzi, że będzie poznawał kulturę i przyrodę.
– Teddy, dzielny psie! Wiedz, że do muzeów i do parków narodowych, do galerii i kościołów, psów w naszym kraju nie wpuszcza się. Niechże więc może twój "tata" Mark zmieni plany i przemyśli plan waszego tu pobytu. Bo może nie jest to kraj, do którego powinniście i chcielibyście trafić?