Zawsze z zainteresowaniem „otwieram bloga” zawodowego żurnalisty. Jako grafoman amator pragnę podpatrzyć „warsztat” profesjonalisty oraz dowiedzieć się ewentualnie czegoś, co mogło umknąć uwadze dyletanta...
Tak też uczyniłem dzisiaj w godzinach porannych „wchodząc na bloga” Wielce Szanownego Komentatora „Faktu”, Pana Łukasza Warzechy, uprzywilejowanego tu na czerwono. Z wielkim zapałem przystąpiłem do studiowania pana redaktorskiego dzieła pod tytułem „2:1 dla Rosji”. Rychło jednak skonstatowałem, iż zadowolić się mogę tylko częściowo, bowiem esej ów napisany został w języku polskim tylko mniej więcej w połowie. Reszta jest po angielsku, a ja w szkołach uczyłem się niestety niemieckiego i rosyjskiego. Nabyłem nieco umiejętności posługiwania się francuskim, ale nie w stopniu umożliwiającym czytanie gazet. Po angielsku natomiast znam tylko zwroty grzecznościowe oraz umożliwiające zakupy na bazarze, znalezienie hotelu, restauracji itp...
W komentarzu do owego tekstu, Szanownego Pana Łukasza Warzechy, pomieściłem nieśmiałe przypuszczenie, że chyba jeszcze obowiązuje u nas język polski. Dołączyłem też sugestię, aby – w przypadku gdyby teksty pana redaktorskie były przeznaczone TEŻ DLA MNIE – posiadały one wersje rosyjskie lub niemieckie, bowiem językami tymi posługuję się, jak uważam, dobrze. Nadmieniam, że użyłem wyłącznie słów i zwrotów nie tylko tzw. parlamentarnych, ale też uznawanych powszechnie za uprzejme.
Po jakimś czasie z przykrością zauważyłem, że Szanowny Pan Komentator „Faktu” nie tylko nie był uprzejmy ustosunkować się do uwag zawartych w moim komentarzu, ale go po prostu wziął i wykasował. Jak mi się wydaje – zdarzenie nie jest pozbawione aspektu edukacyjnego – zapoznano mnie z obyczajem w tej profesji tradycyjnym, bo odziedziczonym po bolszewickich przodkach – chamskim ZATKANIEM UST!...
„I to by było na tyle!”
Inne tematy w dziale Polityka