Kiedyś przyklęknąłem przed nim w żartach mówiąc „Mistrzu!”. Kompletnie nie umiał sobie poradzić w takiej sytuacji. Był okropnie zafrasowany. Nawet zakpić nie umiał. Był skromny i normalny.
Nie znałem drugiego tak pomysłowego, błyskotliwego i przenikliwego felietonisty. Ostrym piórem potrafił i lubił godzić. Kpił i chłostał bez litości. A ponieważ Pan Bóg obdarzył go wielkim talentem, jego trafienia bywały dla ofiar bolesne. Ale pisał też poważne i mądre teksty. Był prawdziwym patriotą.
Złośliwy był tylko na papierze. Na co dzień ciepły, uprzejmy, uśmiechnięty, pełen życzliwości. W normalnym życiu podejrzewam, że muchy by nie zabił. Nigdy nie widziałem w nim złości do ludzi.
Maciek był ciepłym, uroczym i dobrym człowiekiem. Niewolnym od słabości. Zapracowanym, tryskającym pomysłami. Nie oszczędzał się. Pisał za pięciu. Facet z krwi i kości.
Takim go zapamiętam. Niech odpoczywa w pokoju.
Autor podcastu Układ Otwarty. Prezes niezależnego think tanku Instytut Wolności
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości